Żalek o Mejzie: Co takiego się stało, że mielibyśmy się rozstać?
- Łukasz Mejza działał w spółce oferującej terapie może przez dwa miesiące. Nic się w tym czasie nie wydarzyło - przekonuje poseł Partii Republikańskiej Jacek Żalek.
- Działali chyba dwa miesiące, nie wzięli ani złotówki - tak poseł Jacek Żalek w rozmowie z Tomaszem Terlikowskim w RMF FM bronił wiceministra sportu Łukasza Mejzy.
Polityk stwierdził, że Mejza dostał propozycję założenia firmy od znajomego, "który był chory i został wyleczony".
- Łukasz Mejza natychmiast się wycofał, jak porozmawiał z profesorami. Miał żywy dowód w postaci człowieka, który na jego oczach wrócił do zdrowia. Jego model biznesowy był taki, że to miała być tylko i wyłącznie turystyka medyczna - przekonywał Żalek.
Przypomnijmy, że tydzień temu dziennikarze Wirtualnej Polski Szymon Jadczak i Mateusz Ratajczak opisali, jak firma obecnego wiceministra sportu Łukasza Mejzy próbowała zarabiać na nieuleczalnie chorych.
Oferowano im pomoc w zorganizowaniu kosztownego leczenia za granicą przy pomocy pluripotencjalnych komórek macierzystych. W grę wchodziło leczenie m.in. nowotworów, autyzmu, stwardnienia rozsianego oraz Alzheimera i Parkinsona. Minimalny koszt leczenia określono na 80 tys. dolarów.
Co ciekawe, metoda, którą zachwalał Mejza, nie ma medycznego potwierdzenia. Co więcej, według wielu ekspertów może ona być niebezpieczna dla zdrowia pacjentów.
Prowadzący program Tomasz Terlikowski zapytał swojego gościa, czy pamięta scenę pojedynku Kmicica z Wołodyjowskim. Kmicic poprosił wówczas swojego przeciwnika: "Kończ waść, wstydu oszczędź!". - Pytam się o to z bardzo prostego powodu. Zastanawiam się co jeszcze musi się wydarzyć, żebyście się rozstali z panem wiceministrem Łukaszem Mejzą? - stwierdził Terlikowski.
- A co się takiego stało, że trzeba by było się z nim rozstać? - odpowiedział pytaniem na pytanie Żalek.
Tomasz Terlikowski przypomniał politykowi Partii Republikańskiej wpis Roberta Gwiazdowskiego, który współpracował z Mejzą jako przedstawicielem Bezpartyjnych Samorządowców podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego w inicjatywie Polska Fair. "Osobiście coś mu jednak zawdzięczam. Sfałszowane podpisy w okręgach, w których to on je zbierał, uniemożliwiły nam zarejestrowanie list wyborczych w całym kraju" - napisał Gwiazdowski.
- Z mojej wiedzy wynika, że pan profesor ma żal do pana Mejzy, że nie zebrał odpowiedniej ilości podpisów - skomentował sprawę poseł Żalek. - Zakładam, że skoro pan profesor nie złożył doniesienia do prokuratury, to raczej przyjmuje założenie, że to niefortunne sformułowanie - dodał.
Źródło: rmf24.pl