Jacek Świat: odpowiedzi mogą udzielić dalsze badania - przede wszystkim badania próbek
- Trzeba jeszcze przeprowadzić bardzo dużo badań, a problemem nie jest ustalenie bezpośredniej przyczyny śmierci, ale kwestia mechanizmu, który doprowadził do zaistnienia katastrofy smoleńskiej - mówi Wirtualnej Polsce Jacek Świat, którego żona Aleksandra Natalii-Świat zginęła w katastrofie smoleńskiej, o pierwszych ustaleniach płynących z sekcji zwłok śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Wedle pierwszych informacji nt. wyników sekcji zwłok śp. Lecha Kaczyńskiego przyczyną śmierci były "wielonarządowe obrażenia ciała typowe dla wypadków komunikacyjnych". Można było się tego spodziewać?
Jacek Świat: - Moim zdaniem taka pierwsza informacja nie wnosi jeszcze nic nowego. To, że prezydent i nasi bliscy zginęli w wyniku katastrofy lotniczej, jest oczywiste, ale otwarte pozostaje pytanie, co było przyczyną katastrofy. Odpowiedzi mogą ewentualnie udzielić dalsze badania - przede wszystkim badania próbek pobranych do analiz fizykochemicznych i toksykologicznych.
Myślę, że dalsze oględziny ciał mogą jednak przynieść niespodzianki, oczywiście jeśli po tylu latach będą one możliwe do przeprowadzenia. Wiemy przecież, że na niektórych ciałach były ślady oparzeń, co wskazuje na to, że na pokładzie samolotu był ogień. Z kolei w płucach niektórych ofiar odnotowano podwyższony poziom dwutlenku węgla, co też może sugerować wybuch i ogień.
Bardzo dużo badań trzeba jeszcze przeprowadzić, a problemem nie jest ustalenie bezpośredniej przyczyny śmierci, ale kwestia mechanizmu, który doprowadził do jej zaistnienia.
Sądzi pan, że badania ciała Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar dadzą jakieś niespodziewane wyniki?
Nie mogę tego wykluczyć.
W ekshumacji uczestniczył prof. Kazimierz Nowaczyk z podkomisji smoleńskiej powołanej przez Antoniego Macierewicza. Widzi pan w tym coś niewłaściwego?
Bardzo ważne jest, żeby podkomisja i prokuratura współpracowały, bo jest oczywiste, że ustalenia biegłych na zlecenie prokuratury będą też istotne dla podkomisji powołanej przez ministra. I odwrotnie.
W zespole biegłych, którzy przeprowadzają badania ekshumowanych ciał, są eksperci z zagranicy, których kompetencji nikt nie kwestionuje. Ten fakt stanowi umiędzynarodowienie śledztwa i uwiarygodnienie jego wyniki?
Tak. Oni są pozbawieni emocji i - nawet nieuświadomionych - wpływów, wniosą swoją wiedzę do postępowania. Znakomici fachowcy z zagranicy sprawią, że wszystkim nam łatwiej będzie zaakceptować wyniki śledztwa prokuratury. Ale z podkomisją współpracują także eksperci z zagranicy. Mam nadzieję, że niebawem - za rok albo dwa - będzie można już wygasić te straszliwe emocje, które nam towarzyszą w sprawie katastrofy smoleńskiej.
A nie obawia się pan, że ustalenia prokuratury, która zleca sekcje zwłok, będą się różnić od tez, które stawia podkomisja smoleńska?
Nie sądzę. W mojej ocenie po obu stronach pracują ludzie o dużym dorobku naukowym. Jeśli będą jakieś rozbieżności, to wierzę, że będą je w stanie przedyskutować i się porozumieć, dochodząc razem do prawdy.
Zakłada pan, że wszystkie sekcje zwłok wykażą, że nie ma żadnych dowodów na eksplozje na pokładzie samolotu jeszcze w powietrzu?
Nic nie zakładam. Czekam na profesjonalne, naukowe wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej. Tylko to mnie interesuje.
Zaakceptuje pan każdy wynik śledztwa prokuratorskiego?
Jeżeli spełni wszystkie warunki profesjonalizmu, to tak - zaakceptuję.
Jak dotąd w pana ocenie zespół prokuratorów pod przewodnictwem prok. Marka Pasionka tak działa?
Wydaje mi się, że tak. Mieliśmy - rodziny smoleńskie - okazję spotykać się tak z podkomisją smoleńską, jak i zespołem prokuratorskim. Myślę, że postępowania są dobre i profesjonalne. Nie budzą moich zastrzeżeń - może poza tym, że są prowadzone tak późno.
Zobacz także: Teatr Szekspirowski zatrudnił osoby z zespołem Downa