Jacek Sasin wspomina chwile po katastrofie smoleńskiej. "To mną wstrząsnęło"
- To wzbudziło mój niesmak. Taka rubaszność - powiedział Jacek Sasin, wspominając swoją pierwszą rozmowę z Bronisławem Komorowskim po katastrofie smoleńskiej. Wspomina też "dziwną rozmowę" z Edmundem Klichem.
22.11.2017 | aktual.: 22.11.2017 08:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- To mną wstrząsnęło. Rozmawiał (Bronisław Komorowski)
o katastrofie smoleńskiej jak o zwykłym zdarzeniu. Pierwsze pytanie i słyszę z uśmiechem: "No co tam słychać?" - powiedział Jacek Sasin, który był gościem Doroty Kani w programie "Koniec systemu" w Telewizji Republika.
Sasin uważa, że od samego początku taki był plan, taka narracja, że piloci zdecydowali się "szaleńczo lądować". Według niego chciano zdyskredytować tych, którzy 10 kwietnia zginęli pod Smoleńskiem.
Jest zdania, że to była operacja wymierzona w byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
W Telewizji Republika mówił też o wrażeniu, jakie miał w rozmowie z Komorowskim. - Odniosłem wrażenie źle skrywanej radości i zadowolenia - powiedział Sasin.
"Dziwna rozmowa"
Wspomniał także rozmowę z Edmundem Klichem. Ten miał zadzwonić do niego i zaproponować, by leciał z nim do Moskwy, bo "w czarnych skrzynkach są nagrane głosy innych osób niż członkowie załogi". Według Sasina była to sugestia, że mógł tam być prezydent Lech Kaczyński.
- Chodziło o to, by wykazać, że w kokpicie były osoby, które odegrały rolę w katastrofie smoleńskiej - powiedział w programie.
Jednocześnie poseł PiS zwraca uwagę, że Donald Tusk musiał o wszystkim wiedzieć. - To nie mogło się dziać bez przyzwolenia Tuska. Urlop Tuska w tym czasie to był taki unik przed byciem w centrum uwagi - uważa. Uważa też, że to Tusk był inicjatorem tego, jak działała komisja Millera.
Zobacz także: Katastrofa smoleńska. Szokujące wyniki ekshumacji
Jacek Sasin już raz za słowa o Komorowskim przepraszał
Prezydent Bronisław Komorowski wytoczył b. wiceszefowi kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego proces po jego słowach w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" z października 2011 r.
W wywiadzie tym Sasin stwierdził: "Słyszeliśmy z Maciejem Łopińskim od personelu obsługującego gości w jednej z placówek prezydenckich w Warszawie, jak niedługo po katastrofie świetnie bawili się na zakrapianym alkoholem spotkaniu Bronisław Komorowski i Radosław Sikorski. Według relacji byli wówczas w doskonałych nastrojach i w pewnym momencie Komorowski miał podobno powiedzieć do Sikorskiego: "Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi". Na co Sikorski: "Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę". Jak nam mówiono, takie słowa tam wtedy padały".
Sąd nakazał Sasinowi przeproszenie byłego prezydenta, gdyż nie udowodnił, że to właśnie miało miejsce.
Przeczytaj więcej:
Zobacz także