Jacek Protasiewicz dla WP: walki wewnętrzne i osobiste porachunki polityczne nie są receptą na sukces
- Dobrze by było, gdyby Grzegorz Schetyna potrafił kontynuować dziedzictwo Donalda Tuska, gdyż walki wewnętrzne i osobiste porachunki polityczne nie są receptą na sukces, co widać po sondażach - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską były szef dolnośląskich struktur PO oraz poseł tej partii Jacek Protasiewicz.
14.04.2016 | aktual.: 05.04.2017 10:45
WP: W ostatnim czasie stracił pan stanowisko szefa dolnośląskich struktur Platformy Obywatelskiej. Poseł Stanisław Huskowski stwierdził, że w regionie możliwe było "aksamitne" przekazanie władzy, jednak Grzegorz Schetyna zdecydował się na wariant siłowy, by pana dodatkowo upokorzyć.
Jacek Protasiewicz (PO): Nie chcę wnikać w intencje Grzegorza Schetyny. Mogę jednak oceniać skutki tych decyzji. Na pewno kwestie organizacyjne i polityczne w dolnośląskiej Platformie Obywatelskiej można było rozwiązać w inny sposób - cywilizowany, na drodze dialogu oraz wewnętrznego porozumienia. Wybrano jednak wariant siłowy, który zrodził skrajne emocje. Szkoda, że tak się stało, gdyż w wyborach samorządowych PO na Dolnym Śląsku miała najlepszy wynik w kraju. Jako jedyna regionalna organizacja poprawiła swoje wyniki. Teraz cały ten dorobek jest trwoniony na skutek niepotrzebnej decyzji o rozwiązaniu struktur dolnośląskiej PO, z którą wiele osób się nie zgadza i daje temu wyraz. Nie mam już jednak na to wpływu, gdyż wraz z siłowym rozwiązaniem i utratą pozycji przewodniczącego moja odpowiedzialność za działalność struktur regionalnych się skończył.
WP: W efekcie siłowych działań Grzegorza Schetyny straciliście władzę w samorządzie na Dolnym Śląsku. Prezydent Wrocławia, któremu lider PO zarzucał, że wykonał piwot w stronę PiS, odpowiedział wprost - kto sieje wiatr, ten burzę zbiera...
- Moim pomysłem w trakcie kandydowania na szefa dolnośląskiej PO było porozumienie z każdym środowiskiem, które ma podobne do naszych poglądy. Chcieliśmy w ten sposób zbudować wspólny front przeciw PiS, gdyż już w 2010 roku widać było, że partia Jarosława Kaczyńskiego rośnie w siłę w tym regionie. Gdy zostałem wybrany na szefa dolnośląskich struktur, to udało nam się taki kompromis i szerokie porozumienie wypracować, a to pozwoliło nam z kolei wygrać wybory. Obecnie to porozumienie zaczyna się rozpadać, co może mieć nieprzyjemne konsekwencje podczas najbliższych wyborów samorządowych. Może się bowiem okazać, że PO poza PiS będzie jeszcze musiała konkurować z silnym Komitetem Bezpartyjnych Samorządowców.
WP: Patrząc na wydarzenia, które miały miejsce w samorządzie na Dolnym Śląsku, można powiedzieć, że już tak się stało. Prezydent Rafał Dutkiewicz, wbrew przewidywaniom Grzegorza Schetyny, nie poszedł na współpracę z PiS. Odciął się jednak również od PO. Piwot, który wykonał, był więc mistrzowski.
- Bardzo uważnie słuchałem ludzi, którzy podjęli decyzję o opuszczeniu PO i nie mam wątpliwości, że była on wynikiem radykalnej decyzji Zarządu Krajowego. Oni widząc stosowanie skrajnych metod w PO doszli do wniosku, że sami mogą kiedyś paść ich ofiarą. Dlatego podjęli decyzję o kontynuowaniu swojej misji samorządowej w nowej formule. Wielka szkoda, gdyż można było tych ludzi zatrzymać. Tymczasem zostali oni do nas zniechęceni i zwiększyli liczbę osób, z którymi trzeba będzie walczyć o głosy w kolejnych wyborach samorządowych. Nie rozumiem tej strategii Grzegorza Schetyny, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zrobiłem wszystko, by temu zapobiec. Niestety, nie udało mi się.
WP: Czy w innych regionach może być podobnie? Działania Grzegorza Schetyny również tam doprowadzą do kryzysu?
- Trudno mi mówić o tym, jak będzie w innych regionach. Myślę jednak, że sam Grzegorz Schetyna wyciągnął pewne wnioski ze swoich działań, gdyż zapowiedział, że nie przewiduje kolejnych decyzji o rozwiązaniu regionalnych struktur PO. Myślę, że jest to próba zatrzymania negatywnego procesu. Jednocześnie ta zapowiedź, ogłoszona przed przeprowadzeniem kolejnych audytów potwierdza, że w Lubuskim i na Dolnym Śląsku audyt, zamiast być rzetelną i uczciwą oceną pracy lokalnych struktur PO, miał posłużyć za pretekst do decyzji o rozwiązaniu.
WP: Myśli pan, że Bogdan Zdrojewski, który został mianowany komisarzem na Dolnym Śląsku, zdoła uspokoić sytuację i przygotować PO do kolejnych wyborów w regionie? Poseł Stanisław Huskowski przyznał w rozmowie ze mną, że przy całej sympatii do niego, złożyłby na jego miejscu rezygnację...
- Życzę Bogdanowi Zdrojewskiemu jak najlepiej, ale wiem, że jest w skrajnie trudnej sytuacji. On musi gasić pożar, którego nie wywołał. Jednocześnie godząc się na rolę komisarza w oczach części dolnośląskich działaczy stracił atut bezstronności i to czyni jego misję jeszcze trudniejszą.
WP: Według Leszka Millera PO po ostatnich przegranych wyborach może nie dotrwać do kolejnych. Czy słowa człowieka z tak dużym doświadczeniem politycznym, a do tego byłego lidera lewicy, której nie ma obecnie w Sejmie, mogą być prorocze?
- Chciałbym, aby Leszek Miller się mylił. Wszystko zależy jednak od osób, które piastują obecnie w PO kierownicze funkcje. Za czasów Donalda Tuska rozwiązywanie struktur regionalnych było czymś wyjątkowym i ostatecznością. On był liderem, który angażował się w dialog, szukanie kompromisu, przyciąganie do Platformy nowych ludzi oraz środowisk. Na Dolnym Śląsku osobiście angażował się w porozumienie z prezydentem Dutkiewiczem. Efektem tych działań było 40 proc. poparcie naszej partii oraz kolejne zwycięstwa w wyborach. Dobrze by było, gdby Grzegorz Schetyna potrafił kontynuować dziedzictwo Donalda Tuska, gdyż walki wewnętrzne i osobiste porachunki polityczne nie są receptą na sukces, co widać po sondażach.
WP: W kuluarach sejmowych pojawiają się głosy, że część posłów PO może chcieć przenieść się do .Nowoczesnej. Jest coś na rzeczy?
- Też słyszę takie głosy, ale nie znam szczegółów.