Jacek Kurski znowu w PiS
Poseł Jacek Kurski poinformował, że ponownie jest członkiem PiS. Jak dodał Kurski, w jego odwołanie od decyzji o usunięciu go z partii
rozpatrzył pozytywnie koleżeński sąd dyscyplinarny PiS.
14.11.2005 | aktual.: 15.11.2005 00:26
Poseł Tomasz Dudziński, który zasiada w koleżeńskim sądzie dyscyplinarnym PiS, powiedział wieczorem, że sąd zmienił karę wymierzoną Jackowi Kurskiemu - z wydalenia z partii na naganę.
Kurski, były sztabowiec prezydenta-elekta Lecha Kaczyńskiego, został w październiku usunięty z partii za wypowiedź o dziadku kandydata PO na prezydenta Donalda Tuska. W wywiadzie dla tygodnika "Angora" Kurski powiedział m.in., że "poważne źródła na Pomorzu mówią, że dziadek Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu". Poseł przeprosił wtedy Tuska, jednak, jak podkreślił, nie za oszczerstwo, tylko za "osobistą pomyłkę".
"Użyłem jednego słowa za dużo"
Po wypowiedzi Kurskiego, "Fakty" TVN oraz "Wiadomości" TVP dotarły do dokumentów, z których wynikało, że dziadek Tuska jesienią 1944 roku został wcielony do jednostki zapasowej niemieckiego wojska. Sam Tusk zapewnił, że nie wiedział o tym.
Dudziński powiedział, że sąd partyjny kierował się m.in. tym, że Kurski "użył jednego słowa za dużo" mówiąc, iż dziadek Donalda Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu, co nie było prawdą.
Wzięliśmy pod uwagę po pierwsze to, co było prawdą, że jednak dziadek Tuska był w Wehrmachcie. Po drugie to, jak się zachowywał sztab Platformy. Zachowanie tego sztabu do końca kampanii pokazywało - co Jacek Kurski dowodził nam na pierwszej rozprawie i tu przyznaliśmy mu rację - że cała afera została rozdmuchana przez sztab Platformy. Z incydentalnej wypowiedzi - jakby wręcz oczekiwano, że Jacek coś takiego palnie, a jest znany czasami z niewyparzonego języka i coś takiego powiedział - sztab Platformy zrobił wydarzenie medialne - stwierdził Dudziński.
Podkreślił jednak, że polityk nie powinien publicznie wygłaszać niesprawdzonych rzeczy, które mogą mieć wpływ na kształt debaty publicznej i dlatego Kurskiemu wymierzona została jednak nagana.
"Grzebanie w życiorysach przodków"
Polityk PO Jacek Protasiewicz, który kierował sztabem wyborczym Tuska powiedział, komentując decyzję sądu koleżeńskiego PiS, że "cała Polska widziała, jak było i kto do polskiej polityki wprowadził obrzydliwe metody grzebania w życiorysach przodków". Decyzja o przywróceniu Jacka Kurskiego do Prawa i Sprawiedliwości odsłania porażającą prawdę o rewolucji moralnej zapoczątkowanej przez PiS. Ma ona twarze Andrzeja Leppera i Jacka Kurskiego - ocenił Protasiewicz.
Polityk PO podkreślił, że prawie cała jego rodzina była "w pierwszej 'Solidarności' i ciężko jej zrozumieć, jak - używając takich metod i opierając się na takich ludziach - można powoływać się na idee Polski solidarnej".
Kurski powiedział natomiast, że werdykt sądu koleżeńskiego PiS odbiera jako przywrócenie mu "elementarnych cech, bez których polityk nie może funkcjonować - czci i honoru".
Podkreślił, że od 13 października, czyli od momentu usunięcia z PiS, "żył w potwornym stresie". Zawalił mi się świat - ocenił. Stwierdził, że "znalazł się w sytuacji nie do zniesienia dla polityka".
Jak powiedział, dla niego kampania wyborcza zakończyła się dopiero dziś - w momencie, gdy przywrócono go do partii. Jak dodał, dopiero teraz może w pełni cieszyć się z "dwu fantastycznych zwycięstw" - zwycięstwa PiS w wyborach parlamentarnych oraz triumfu Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.
Wina nie została wymazana
W październiku, w uzasadnieniu pierwszego werdyktu sądu dyscyplinarnego, który usunął posła z PiS podano, że Kurski "posłużył się metodą niezgodną z zasadami, jakimi kieruje się partia PiS". "Takie postępowanie w rywalizacji politycznej jest w ocenie sądu szczególnie naganne i musi zostać surowo napiętnowane" - podkreślono wówczas.
Na pytanie, czy tym razem sąd nie oceniał metody, jaką posłużył się Kurski, Dudziński odpowiedział, że sąd to oceniał i dlatego "wina nie została wymazana", lecz Kurski dostał naganę.