J. Kaczyński wzywa speca od "brudnej roboty"
Jacek Kurski zwany "bulterierem PiS" powraca. Ma teraz kąsać ze wzmożoną siłą. Piotr Tymochowicz, kontrowersyjny ekspert ds. wizerunku wróży mu sukces. Dlaczego? Bo "ciemny lud" wszystko kupi, a do tego ma krótką pamięć. - Kurski świetnie nadaje się na "twarz" wdrażanej przez prezesa PiS radykalnej strategii - mówi Tymochowicz w rozmowie z WP. - Szykuje się mocne uderzenie w Platformę - przewiduje z kolei Tomasz Łysakowski.
Jacek Kurski został odsunięty w cień tuż przed wyborami prezydenckimi. W ramach ocieplania wizerunku Jarosław Kaczyński otoczył się wówczas osobami o poglądach umiarkowanych, pozbył się za to postaci kontrowersyjnych, kojarzonych ze skrzydłem radykalnym. Kiedy okazało się, że wymyślona przez "gołębie" - Pawła Poncyljusza, Joannę Kluzik-Rostkowską i Elżbietę Jakubiak - kampania nie przyniosła wyborczego zwycięstwa, to ich z kolei skierował na boczny tor.
- Prezes Kaczyński mobilizuje wszystkie siły i szykuje się do decydującej bitwy – uważa politolog dr Agnieszka Kasińska-Metryka. Odwołanie Kurskiego z zesłania w warunkach "wojny" to krok, który politologów nie zaskakuje. - W PiS potrzebny jest odpowiednik Palikota, tuba do głoszenia rzeczy niewygodnych, osoba, która skutecznie na boisku zablokuje przeciwnika. Nie dziwi, że ponownie tę funkcję będzie pełnił Kurski - mówi ekspert ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Ocenia, że z perspektywy PiS, który "nie ma już nic do stracenia", reaktywacja Kurskiego to dobre posunięcie. - "Bulterier PiS" to postać wyrazista, która stosuje niekonwencjonalne, ale zwracające uwagę metody działania. Taka osoba jest w tej partii potrzebna. Powrót Kurskiego to dobry krok, pod warunkiem, że PiS nie zamierza już modyfikować wizerunku na łagodniejszy - uważa Kasińska-Metryka.
Zdaniem Tomasza Łysakowskiego "bulterier PiS" musiał prędzej czy później powrócić do pierwszego szeregu. Zaletą Kurskiego jest fakt, że jest "najwierniejszym z wiernych", nigdy nie zdarzyło mu się zakwestionować tego, co mówił prezes. - Jest znacznie pewniejszy niż wątpiący Poncyljusz, wyrażający własne sądy Migalski, czy Kluzik-Rostkowska, która sama pyta, dlaczego jeszcze jej nie wyrzucono z partii - zauważa ekspert ds. wizerunku. Poza tym, wyróżnia się dyskrecją - zwraca uwagę Łysakowski - nie chciał np. komentować zawieszenia Elżbiety Jakubiak. Ekspert przypomina, że Kurski był autorem kampanii z 2005 r., która pogrążyła PO (m.in. słynnego spotu z lodówką) i teraz również może szykować "mocne uderzenie".
W opinii Piotra Tymochowicza, Kaczyński tworzy "gwardię przyboczną" i dlatego wezwał do siebie Kurskiego. - Zbiera wokół siebie najwierniejszych, najbardziej agresywnych i bezwzględnych żołnierzy. Ta osobista gwardia ma trzymać w ryzach wszystkich członków partii - uważa Tymochowicz. Nowa strategia przyjęta przez PiS, której "twarzą" ma być Kurski, jest ukierunkowana na elektorat radykalny. Kaczyński wie, że od nikogo nie otrzyma tak silnego wsparcia, jak od elektoratu Radia Maryja. - Prezes PiS ma świadomość, że "podkopy" pod o. Rydzykiem robi już Ziobro, więc żeby go zdystansować, wezwał do pomocy Kurskiego. Gdyby tego nie zrobił, istniałaby szansa, że przejąłby go Ziobro. A na to Kaczyński nie może sobie pozwolić - mówi. Zdaniem eksperta, prezes PiS bierze pod uwagę rozłam w partii. - Jego strategia nie jest dobra dla Polski czy PiS, to strategia utrzymania władzy w partii. Dla władzy w PiS Kaczyński zrobi wszystko - mówi Tymochowicz.
"PiS doszedł do ściany"
Czy powrót Jacka Kurskiego oznacza dalszą radykalizację PiS? Zdaniem Kasińskiej-Metryki raczej nie, ponieważ PiS doszedł już "do ściany". W opinii ekspert, przyjęta przez Prawo i Sprawiedliwość strategia prowadzi do marginalizacji tej partii, poza tym jest zła dla Polski. - W jej wyniku opozycja jest osłabiona, nie pełni swoich klasycznych funkcji, dając zbyt duże pole do manewru Platformie Obywatelskiej - zwraca uwagę Kasińska-Metryka.
Czy może dojść do rozpadu partii? - Rozłam nie wchodzi w grę, to raczej myślenie życzeniowe niektórych polityków. Patrząc na zachowanie Elżbiety Jakubiak po jej zawieszeniu czy Marka Migalskiego, widać, że "liberałowie" nie są tak silni jak mogłoby się wydawać - uważa ekspert. Czy "rozłamowcy" mogą szukać miejsca w PO? - Platforma może by ich przygarnęła, ale różnice ideologiczne, które podkreślają sami zainteresowani, są zbyt duże, by mogli nagle zmienić opcje i pozostać wiarygodni dla wyborców - tłumaczy Kasińska-Metryka.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska