Trwa ładowanie...
d49sd80
23-06-2010 08:42

"J. Kaczyński nie ma wyjścia - będzie zaskakiwał"

Jarosław Kaczyński wie, że nie ma wyjścia. Jeżeli chce pokonać marszałka Komorowskiego, musi szukać wyborcy o lewicowych poglądach. A to jest młody elektorat. Żeby do niego dotrzeć, trzeba być wyrazistym, dynamicznym, stworzyć happening. Dlatego Kaczyński będzie zaskakiwał i zaskakuje, czego przykładem był wieczór wyborczy PiS, gdzie królowały kowbojskie kapelusze i sielska atmosfera. Kaczyński uczy się prowadzenia kampanii od Napieralskiego – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Ryszard Kessler, politolog i ekspert ds. marketingu politycznego z Uniwersytetu Zielonogórskiego.

d49sd80
d49sd80

Anna Kalocińska: Grzegorz Napieralski ma asa w rękawie? Czy to, na kogo wskaże lider SLD, będzie miało znaczący wpływ na to, kogo poprze lewicowy elektorat?

Dr Ryszard Kessler: - Nie jest powiedziane, że tak będzie. Tak naprawdę rozmawiamy o ludziach w wieku 18-25 lat, czyli bardzo młodych wyborcach, bo właśnie ta grupa głosowała na Grzegorza Napieralskiego. Ale – i to chciałbym mocno podkreślić – na niego jako lidera, a nie na SLD i lewicę. Dobrze ilustruje to choćby kwestia poparcia dla Bronisława Komorowskiego przez Włodzimierza Cimoszewicza, którego udzielił mu na krótko przed wyborami. Platforma liczyła, że w ten sposób odbierze część elektoratu kandydatowi SLD. Ale tak się nie stało. Właśnie dlatego, że ludzie udzielili poparcia konkretnemu kandydatowi - Grzegorzowi Napieralskiemu.

Lider SLD nie jest teraz w łatwej sytuacji. Jego nagłe poparcie dla Bronisława Komorowskiego może zostać odczytane przez elektorat jako nieautentyczne. Sam zaś zdobył głosy wyborców właśnie dlatego, że był naturalny, spontaniczny, podkreślał, że jest młody, niesie nową jakość w polityce, chwalił się rodziną. Mam wrażenie, że to był czynnik, który przesądził o tak dużym poparciu dla Napieralskiego.

WP: Lepiej, gdyby kandydaci PO i PiS zorientowali się na wyborców, którzy nie poszli do głosowania? Stawka jest ogromna, bo chodzi o blisko 45% elektoratu.

- Zdecydowanie tak. Chociaż wcześniej trzeba by się było czegoś dokładnie o tej grupie dowiedzieć.

d49sd80

WP: Jeszcze kilka lat temu Jarosław Kaczyński nazwał SLD organizacją przestępczą. Zaś po wynikach pierwszej tury powiedział w Szczecinie: „Nasi przeciwnicy mówią nam, że jesteśmy lewicowi. A niech tam mówią. Może i jesteśmy. Teraz nie będziemy już używać określenia „postkomuniści”, choć kiedyś tak mówiłem. Teraz będę mówił „lewica”” – jak pan ocenia postawę prezesa PiS?

- Jarosław Kaczyński doskonale zdaje sobie sprawę z tego, kto glosował na Grzegorza Napieralskiego. Że to jest młode pokolenie wyborców, którzy nie bardzo rozpoznają polityków jeszcze z lat 80. czy 90. – może poza Aleksandrem Kwaśniewskim – i do których trzeba dotrzeć w zupełnie nowy sposób, również od strony językowej. Mówienie, że będzie teraz używał słowa „lewica”, jest właśnie tym zwróceniem się w stronę młodych wyborców i próbą przekonania ich do siebie. To jest nawet coś więcej niż próba dotarcia do tych 14%.

Ostatnio Jarosław Kaczyński często porusza hasła socjalne, na przykład zapewniając, że będzie chętnie rozmawiał o problemach wykluczonych. To jest próba zjednania sobie lewicowych wyborców. Jarosław Kaczyński wie, że nie ma wyjścia. Jeżeli chce pokonać marszałka Komorowskiego, likwidując niewielką, ale jednak przewagę kandydata PO, to musi szukać wyborcy o lewicowych poglądach. A czy gra cynicznie? Z pewnością tak.

WP: Wydaje się, że to jest część szerszego planu lidera PiS, jakim jest poszukiwanie młodego elektoratu. Wie, że tzw. moherowe berety to za mało, i dlatego sięga teraz po kowbojski kapelusz...

d49sd80

- Zdecydowanie tak. On doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że musi jakoś znaleźć sposób dotarcia do młodych ludzi. I dlatego zaskakuje, i będzie jeszcze wielokrotnie zaskakiwał. Jak choćby podczas wieczoru wyborczego PiS, gdzie królowały kowbojskie kapelusze. Oni się uczą prowadzenia kampanii od Napieralskiego - że trzeba być wyrazistym, dynamicznym, stworzyć happening. I właśnie to pokazuje teraz Jarosław Kaczyński, co może być bardzo niebezpieczne dla Bronisława Komorowskiego, który wciąż prowadzi nudną, mało wyrazistą kampanię.

Odniosłem wrażenie, że jego poniedziałkowy wyjazd do Afganistanu był zabiegiem defensywnym. Marszałek powinien jak najszybciej wrócić do polityki i podobnymi, rzucającymi się w oczy metodami, zyskiwać wyborców. Pokazać, że ma dystans do siebie, do polityki, że ma w sobie odrobinę odwagi i luzu. Wydaje mi się, że jest to jedyny sposób, żeby zdobyć głosy prawdziwych wyborców Napieralskiego – trzeba uszczknąć trochę tych emocji, które sprzedał w swojej kampanii lider SLD.

WP: Dwie blondynki śpiewające „to on zmieni, to on właśnie, to on sprawi, że lepszy będzie kraj”, stanie o 5 rano pod fabryką samochodów Fiata w Tychach czy rozdawanie jabłek zapakowanych w papierowe torebki z napisem „Grzegorz Napieralski prezydentem” to, przyzna pan, najprostsze techniki promocyjne...

d49sd80

- Najprostsze, ale przynoszące efekty. Dlaczego? Bo bycie blisko ludzi, mówienie o tym, że stało się dwa dni w kolejce, żeby zarejestrować samochód, chwalenie żony i dzieci, to wszystko jest bardzo bliskie wyborcom. I właśnie takimi najprostszymi sposobami trzeba dziś, w dobie Internetu i Facebooka, z wyborcami rozmawiać. Mam wrażenie, że lepiej rozumie to sztab Jarosława Kaczyńskiego. Bo po stronie marszałka Komorowskiego nie widać tej dynamiki. WP: Za to najbardziej wyrazista postać PO, Janusz Palikot, w rozmowie z „GW” powiedział, że „niezrobienie koalicji z SLD będzie oznaczało przegraną wyborów”, zaś Grzegorz Schetyna skomentował, że "proponowanie przez Janusza Palikota teki wicepremiera Grzegorzowi Napieralskiemu to pomysł absurdalny, nie powinno być handlu politycznego".

- Nie sądzę, żeby Grzegorz Napieralski dał się nabrać na takie chwyty. Natomiast niewątpliwie deklaracje i rozmowa z młodym elektoratem jest Bronisławowi Komorowskiemu dzisiaj bardzo potrzebna. Wyniki pierwszej tury pokazały, że utrzymało się zaangażowanie polityczne młodych ludzi po 2007 roku, które było wręcz rewolucyjnie duże. Trzeba więc jakoś zwrócić się do tego elektoratu, ale i zastanowić nad tym, czy wyjście akurat teraz, w tym momencie, naprzeciw lewicy, nie zostanie odebrane odwrotnie – że Napieralski sprzedał nas za stołek, a skoro tak, to nie poprzemy PO. Jednak na pewno deklaracje i rozmowa z tym elektoratem ze strony Bronisława Komorowskiego są natychmiast potrzebne.

WP: No właśnie, czy zbyt uległa postawa kandydatów i PiS, i PO, nie odniesie odwrotnego od zamierzonego skutku? Może byłaby niezrozumiała dla wyborców?

d49sd80

- Faktycznie takie zagrania mogłyby się zemścić. Jak i wszelkie rozmowy prowadzone przy okrągłym stole, które – z punktu widzenia marketingu politycznego – są dzisiaj zupełnie nieopłacalne. Liczy się dynamicznie prowadzona kampania, której w wyniku wydarzeń z 10 kwietnia tak naprawdę przez większą część kampanii zabrakło. Teraz już jest to przyzwolenie, żeby ruszyć do kampanii, otworzyć się na elektorat, powalczyć o głosy wyborców. Ale nie przy stole politycznym, tylko właśnie tak, jak próbował robić to Napieralski.

WP: W „GW” padają słowa jednego z liderów SLD, który sugeruje, że Kaczyński nie dostanie głosów Napieralskiego, bo to się Sojuszowi zwyczajnie nie opłaca: „ Jeśliby Kaczyński został prezydentem, PiS miałby nowego prezesa, umiarkowanego, jak np. Paweł Poncyliusz. PiS stałby się cywilizowaną, konserwatywną prawicą. Łatwiej nam budować pozycję centroprawicy , walcząc z PiS-em zaściankowym, nietolerancyjnym, skrajnym i kłótliwym, czyli takim, jaki jest dziś z prezesem Kaczyńskim”. Co pan na to?

- Na pewno na przeciwnika lepszy jest polityk o bardzo wyrazistych poglądach, a nie taki, który skłaniałby się do kompromisu. Można wtedy pokazywać swoje tezy wyraziście przy polityku skrajnym, niezależnie od opcji politycznej, jaką reprezentuje. W interesie SLD i PO jest to, żeby na czele PiS stał radykalny polityk z silnym, wyrazistym przekazem. Jeżeli stałoby się tak, że PiS faktycznie przechodzi ewolucję i zaczyna szukać kompromisu, to byłoby to zjawisko niebezpieczne dla polskiej sceny politycznej. Dlaczego? Bo mamy w Polsce cały czas wybory mniejszego zła. Nie wyedukowaliśmy wyborców do wybierania lepszej przyszłości, ale głosują oni zwykle przeciwko właśnie większemu złu. Dlatego łatwiej jest mobilizować wyborców wokół kandydatów, którzy są radykalni, przynajmniej w pewnym stopniu. A te cechy niewątpliwie ma prezes Kaczyński.

d49sd80

WP: No właśnie, czy nie jest tak, że Kaczyński jest ikoną PiS-u? Gdyby został prezydentem, partia w znacznym stopniu utraciłaby swoją wyrazistość.

- Tak, i to jest największe zagrożenie dla PiS-u. Bo jeżeli PiS miałby się stać Platformą Bis, to gdzie znajdzie swoje miejsce wyborca PiS-u? Ludzie tak naprawdę wybierają tych, którzy są im podobni, z którymi przynajmniej w pewnym stopniu się utożsamiają. To nie jest tak, że produkt tworzy się dla wyborcy. To wyborcy domagają się produktu i siłą Jarosława Kaczyńskiego jest umiejętność dotarcia do tego elektoratu, który kieruje się silnymi emocjami, poglądami bardziej konserwatywnymi. Powiem raz jeszcze: Zapewne jest tak w polityce, że lepiej byłoby mieć ekstremalnych polityków, bo wtedy łatwiej artykułować własny przekaz, łatwiej też zdobyć wyborcę. W interesie polskich partii politycznych na pewno jest podtrzymywanie różnic i wyrazistości, a nie szukanie kompromisu.

WP: Co, jeśli Napieralski poprze Komorowskiego? W „GW” jeden z posłów Sojuszu snuje wizję: „Bylibyśmy w konstruktywnej opozycji, mówi inny poseł Sojuszu. Wtedy mielibyśmy szansę na 20-25% w wyborach parlamentarnych w 2011 roku. A potem zawiązalibyśmy koalicję z PO i rządzili cztery lata”.

d49sd80

- To jest tak jak ze wszystkimi sukcesami sportowymi w naszym kraju. Pojawi nam się sportowiec, który zdobędzie coś na arenie międzynarodowej. I zaraz mamy przekonanie, że zagościł tam na stałe i przed nami lata triumfów. W polityce nigdy się tak nie dzieje. Dobry wynik SLD w pierwszej turze jest oczywiście szansą i ofertą, ale taką, którą trzeba umieć mądrze wykorzystać. Ale spekulacje, że uzyskamy 25% poparcia w wyborach parlamentarnych za dwa lata, na uśmiechanie się do wyborców, na tak zwane zabiegi marketingowe, jest zdecydowanie za wcześnie.

Przecież jeszcze niedawno notowania SLD były na pograniczu ok. 5%. W polityce nie jest pewne, że elektorat, który oddał na nas głos dzisiaj, odda go również za, na przykład, dwa dni. SLD ma jeszcze dużo do zrobienia i musi jeszcze wiele odpracować. Te 14% to nie jest koniec, ale dopiero początek ewentualnego pozytywnego scenariusza politycznego tej partii. Może się tak stać, że za dwa tygodnie z tych 14% już nic nie zostanie.

WP: W wywiadzie udzielonym przed pierwszą turą wyborów Wirtualnej Polsce Grzegorz Napieralski mówił, że „nie chce powrotu IV RP”, ale podkreślał, że – uwaga! – wspólnie budowały ją i PiS, i PO. Czy pana zdaniem Napieralski w ogóle poprze któregoś z kandydatów? Czy po prostu wykorzysta ten „języczek uwagi”, jak nazwała uzyskane przez niego 14% Joanna Senyszyn z SLD, dla gry politycznej z oboma kandydatami, promocji siebie i SLD, a potem powie elektoratowi lewicy: „Kochani, wybierzecie sami!”.

- Z pewnością tak będzie. Jest to zabieg marketingowy znany od bardzo dawna – postawić warunki, których partner nie może przyjąć, i na końcu powiedzieć „proszę głosować według własnego uznania”. Grzegorzowi Napieralskiemu radziłbym, żeby nie wypuszczał tego 14-procentowego elektoratu z ręki, nie oddawał w ręce PiS czy PO.

Rozmawiała Anna Kalocińska, Wirtualna Polska

d49sd80
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d49sd80
Więcej tematów