J. Kaczyński: nie dopuścimy do fali strajków
Nie spodziewajcie się państwo po moim rządzie, że my dopuścimy do tego, że Polskę ogarnie gigantyczna fala strajków i cały program rozwijania Polski, program szybkiego wzrostu, program, który nas sytuuje jako kraj mający prawo do środków europejskich, legnie w gruzach - powiedział premier Jarosław Kaczyński, gość "Sygnałów Dnia".
19.06.2007 | aktual.: 19.06.2007 12:48
Sygnały Dnia: Panie premierze, trwa strajk lekarzy, już nie tak uważnie śledzony przez media. Protesty zapowiadają pielęgniarki. Czy jest szansa na wyciszenie, zamknięcie tego protestu w najbliższym czasie, czy to już taka trochę gra na czas, potyczka na czas?
Jarosław Kaczyński: Ja kilka dni temu ze zdumieniem wysłuchałem oświadczenia, do którego powinienem się ustosunkować i będę o tym mówił także na dzisiejszej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu. Otóż żaden rząd w normalnym państwie nie może w żadnym wypadku zgodzić się na to, żeby doszło do wydarzeń, które mogą kosztować życie kilkudziesięciu tysięcy ludzi. A pan Bukiel najspokojniej w świecie mówi o tym, że organizuje działania, których skutkiem mogłaby być śmierć kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Otóż ja chcę oświadczyć – jeżeli do takich wydarzeń rzeczywiście dojdzie, jeżeli my zauważymy, że powstają realne niebezpieczeństwa (na razie ich nie ma, to jest wszystko dokładnie obserwowane), to, oczywiście, będą podjęte odpowiednie działania. I niech nikt nie ma złudzeń co do tego, że takich działań nie będzie.
Jakie to będą działania, panie premierze?
- Takie, które doprowadzą do tego, ze zagrożeń dla ludzkiego życia nie będzie.
Pewnie dr Bukiel powiedziałby: niech rząd da pieniądze, niech rząd choćby te pieniądze ze składki rentowej obniżonej przeznaczy na podwyżki pensji lekarzy, to wówczas tego niebezpieczeństwa nie będzie.
- To wówczas Polskę ogarnie gigantyczna fala strajków i cały program rozwijania Polski, program szybkiego wzrostu, program, który nas sytuuje jako kraj mający prawo do środków europejskich, legnie w gruzach. Nie spodziewajcie się państwo po moim rządzie, że my do czegoś takiego dopuścimy. I trzeba być rzeczywiście bardzo, bardzo skoncentrowanym na własnych interesach, żeby sądzić, że można wszystkie pieniądze na podwyżki przeznaczyć dla jednej, nawet bardzo ważnej grupy, która skądinąd ma w przyszłym roku szansę na znaczne podwyżki, ale dla tych, którzy dobrze pracują. To będzie przecież dodatkowych, zupełnie niezależnych od tych dwudziestu, 6 miliardów złotych w Krajowym Funduszu.
Panie premierze, jeszcze do tych działań nadzwyczajnych w sytuacji zagrożenia życia wrócę na chwilę. Domyślnie co może zrobić rząd? Na pewno ma do dyspozycji wojsko. Co jeszcze w tym obszarze?
- Ja nie chcę w tej chwili o tym mówić, bo w Polsce mamy taką zadziwiającą reakcję, to znaczy rząd z jednej strony za wszystko odpowiada, a z drugiej strony nie powinien nic robić i urzędnicy powinni pracować za darmo albo za półdarmo i tak dalej, i tak dalej. Tę reakcję znam i ten niebywały cynizm tych, którzy tego rodzaju metody propagandowe stosują. Więc nie chcę w tej chwili wszczynać bez powodu, bo na razie nie ma żadnych zagrożeń, tego rodzaju dyskusji, krzyków o zagrożeniach, o tym, że ktoś podnosi rękę na demokrację. Demokracja nie polega na tym, że władza pozwala na to, by tysiące ludzi traciło życie. To jest chyba zupełnie oczywiste. I każda metoda, która będzie potrzebna, będzie zastosowana.