Izraelscy komandosi uprowadzili członków Hezbollahu
Grupa izraelskich komandosów, która przeprowadziła błyskawiczną operację w libańskim mieście Baalbek, po zakończeniu akcji wróciła do bazy w Izraelu - podały wojskowe służby prasowe. Żaden z żołnierzy nie
ucierpiał. Libańska policja podała, że zginęło 11 cywilów, w tym obywatel Syrii. Dodaje też, że z miejskiego szpitala Izraelczycy uprowadzili sześciu Libańczyków.
02.08.2006 | aktual.: 02.08.2006 08:50
Celem desantu był prowadzony przez Hezbollah szpital w Baalbek. Na miejscu doszło do starcia z bojówkami tego ugrupowania. Operacji komandosów towarzyszyły naloty na bazę hezbollahów pod Baalbek.
W szpitalu po trwających godzinę starciach zatrzymano i przerzucono śmigłowcami do Izraela "wielu" bojowników Hezbollahu, głównie pacjentów miejskiego szpitala, który był głównym celem akcji. Nie podano kim są zatrzymani.
Hezbollah nie potwierdził takiej informacji. Grupa izraelskich komandosów została przerzucona do szpitala helikopterem. Weszli do budynku i zostali uwięzieni w środku. Nasi bojownicy otworzyli do nich ogień, trwają zacięte walki - powiedział rzecznik organizacji Husejn Rahal. Dodał, że izraelskie samoloty jednocześnie ostrzeliwują rakietami pobliskie pozycje Hezbollahu.
Według lokalnych źródeł, budynek szpitala Dar al-Hikma został po operacji komandosów trafiony izraelską rakietą i spłonął.
Akcję poprzedziły zmasowane ataki lotnicze, które nastąpiły na trzy godziny przed upływem zadeklarowanej przez Izrael dwudniowej przerwy w bombardowaniach południowego Libanu. W izraelskich nalotach, przeprowadzonych w nocy i w środę rano w rejonie Baalbek ucierpiało wielu cywilów. Agencje szacują liczbę zabitych na od pięciu do dziesięciu osób; jest także wielu rannych.
Poprzednio siły izraelskie dokonały wypadu sięgającego tak daleko w głąb terytorium Libanu w 1994 r.