Izrael. Wielka koalicja przeciw Netanjahu. "Będzie trzeba pogodzić ogień z wodą"
W środę ogłoszono, że po wielomiesięcznym pacie politycznym w Izraelu uda się w końcu uformować nowy rząd. Porozumienie osiągnęły skrajnie różniące się od siebie partie, od prawicy po islamistów. Ich nadrzędnym celem jest odsunięcie od władzy obecnego premiera Benjamina Netanjahu. - Czegoś takiego jeszcze nie było - powiedziała w rozmowie z WP dr Agnieszka Bryc z UMK w Toruniu.
- To był naprawdę historyczny moment. Jeżeli ten rząd zostanie zaprzysiężony, to w jego skład wejdzie partia arabska, która jest islamistyczna. Tego jeszcze w Izraelu nie było - zauważyła w rozmowie z WP dr Agnieszka Bryc.
Porozumienie zawarte między koalicjantami jest też o tyle ciekawe, że przewiduje zmianę na stanowisku premiera już po upływie zaledwie połowy kadencji. Najpierw szefem rządu ma zostać Bennett, a Lapid w tym czasie będzie szefem MSZ. Po dwóch latach politycy mają się jednak zamienić swoimi rolami.
- Na razie koalicja jest bardzo szeroka i różnorodna. Znacznie więcej ją dzieli niż łączy. Ich jedynym spoiwem jest chęć odsunięcia od władzy dotychczasowego premiera Benjamina Netanjahu - tłumaczyła te niecodzienne pomysły dr Agnieszka Bryc.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Premier Netanjahu nie składa broni
Porozumienie szerokiej mozaiki koalicjantów musi zostać jeszcze oficjalnie przegłosowane w Knesecie, który prawdopodobnie zbierze się do najbliższej środy.
Parlamentarna większość utworzona w ramach koalicyjnej umowy jest jednak niewielka, bo ledwo przekracza minimalny próg 61 mandatów, który jest niezbędny do zatwierdzenia nowego rządu.
Dlatego - jak podkreśliła dr Agnieszka Bryc - wszystko nie jest jeszcze ostatecznie przesądzone. - Premier Netanjahu nie składa broni. On będzie w stanie skutecznie wywierać presję na członków Jaminy (partii Bennetta), którzy nie wiadomo jeszcze na sto procent, czy w Knesecie zagłosują zgodnie z ustalonym porozumieniem - powiedziała politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
- Nie jest więc wcale oczywiste, że dojdzie do oficjalnego zaprzysiężenia. Koalicja może się rozpaść, zanim jeszcze de facto powstanie - dodała.
Izrael. Sytuacja maksymalnie zawikłana. Bibi skazany na pożarcie
Ogień i woda
Utworzenie nowego rządu przerwie dwunastoletnią dominację Benjamina Netanjahu na izraelskiej scenie politycznej. Nasuwa się jednak pytanie, na ile ten szeroki pakt będzie stabilny w perspektywie najbliższych miesięcy.
- Nie wiem, czy oni przejdą w tym składzie pierwszy rok. Mogą bardzo szybko pojawić się w koalicji problemy natury ideologicznej, które będą nie do przeskoczenia. Jamina (nacjonalistyczna prawica - przyp. red.) będzie musiała zrozumieć interes partii islamistycznej. To teraz wydaje się ciężkie do wykonania. Pogodzić będzie trzeba ogień z wodą, ale oba ugrupowania będą w ten sposób traciły swoją tożsamość - podkreśliła dr Agnieszka Bryc.
Politolog oceniła również, że "ta koalicja raczej nie przetrwa pełnej czteroletniej kadencji". - Jedyne, co może ich wspólnie umacniać, to determinacja do utrzymania Netanjahu poza władzą. Zobaczymy jednak, na jak długo to jedyne spoiwo będzie skuteczne - powiedziała ekspertka UMK.
Zapalny czas
Wewnętrzne pertraktacje polityczne zeszły się w czasie z trudną sytuacją Izraela na arenie międzynarodowej. Dopiero co śledziliśmy wielkie masowe ataki rakietowe Hamasu, na które nalotami odpowiadała izraelska armia. W ciągu trwającego 11 dni ostrzału w samej Strefie Gazy zginęło ponad 250 osób.
Na Bliskim Wschodzie w ostatnim czasie nasiliły się też napięcia z Iranem, podczas których Joe Biden mniej zdecydowanie wspiera Izrael niż Donald Trump.
Według dr Agnieszki Bryc nowy rząd nie zrewolucjonizuje jednak działań Izraela na polach międzynarodowych. - Nastawić się trzeba na ciągłość, a nie na zmianę, bo ich priorytety pozostaną te same. Dalej największym problemem będzie Iran ze swoim programem jądrowym i Hezbollah, czyli ich zbrojne ramię - podkreśliła ekspertka w rozmowie z WP.
Politolog zwróciła również uwagę, że nowy rząd będzie musiał się zmierzyć z ogromnymi napięciami wewnątrz własnego kraju. - Chodzi m.in. o niedawną eskalację sytuacji nie w samej Gazie, ale przede wszystkim w Izraelu, gdzie dochodziło do otwartych walk ulicznych między społecznością żydowską i arabską - zauważyła ekspertka.
Czytaj także: Koronawirus. W Izraelu najmniej zakażeń od ponad roku
Co z Polską?
Benjamin Netanjahu przyjmował ostry kurs wobec Polski. Padały z jego ust, chociażby oskarżenia o kolaborację z nazistami podczas drugiej wojny światowej i współodpowiedzialność za niemiecką machinę masowej zagłady wobec Żydów.
Mimo to izraelscy prawicowi politycy - w tym Bennett - krytykowali Netanjahu za pobłażliwość wobec Polski i ostro atakowali ówczesnego premiera m.in. za jego postawę wobec konfliktu wokół ustawy o IPN.
Dr Agnieszka Bryc stwierdziła jednak, że mimo prawdopodobnego dojścia do władzy koalicji wokół skrajnej prawicy, kurs dyplomatyczny wobec Polski nie powinien znacząco się zmienić.
- Polska była tłem ataków Bennetta na Netanjahu. My natomiast obieraliśmy to, jako ostrą krytykę naszego kraju. Nie przewiduje jednak wielkich zmian. Jeżeli będą jakieś trudności we wzajemnych relacjach, to nie inne niż do tej pory - powiedziała politolog.
- Stanowisko szefa rządu wzmacnia pragmatyzm polityczny i to doprowadzi do ewolucji wcześniejszego języka, zarówno Bennetta, jak i Lapida wobec Polski - dodała ekspertka UMK.