Izrael-Palestyna: znów eskalacja konfliktu
Izraelskie helikoptery bojowe zaatakowały we wtorek wieczorem liczne cele w trzech miastach strefy Gazy - w samej Gazie (na północy), w Rafah i Chan Junes (na południu) - poinformowały palestyńskie służby bezpieczeństwa.
W ataku rannych zostało co najmniej 55 osób - podały źródła szpitalne. 35 osób raniono w mieście Rafah, dziesięć w Gazie, również dziesięć w Chan Junes. Po zakończeniu ataku śmigłowców, strefę Gazy ostrzeliwała nadal artyleria izraelska.
Źródła zbliżone do armii izraelskiej podały, że atak izraelskich śmigłowców był skierowany w strefie Gazy na cele związane z palestyńskim aparatem rządowym i że zaatakowane cele są związane z akcjami terrorystycznymi przeciwko Izraelowi.
Wtorkowy atak został przeprowadzony w kilka godzin po ostrzelaniu z moździerzy żydowskiego osiedla Atsmona na południu strefy Gazy, gdzie ranne zostały dwie osoby, w tym ciężko - niemowlę.
Sekretarz gabinetu palestyńskiego Tajeb Abdel Rahim zażądał po nalocie na cele Autonomii Palestyńskiej ochrony międzynarodowej dla Palestyńczyków.
Premier Izraela Ariel Szaron potwierdził we wtorek wieczorem, że Palestyńczycy nie dali Izraelowi innego wyboru, jak działanie w sposób zdecydowany i bezzwłocznie.
Po ataku helikopterów izraelskich na cele w strefie Gazy, Szaron oświadczył w komunikacie opublikowanym przez prezydium rządu izraelskiego, że Autonomia Palestyńska nie robi nic, by zapobiec atakom antyizraelskim i nie pozostawia Izraelowi innego wyboru, jak działanie w sposób zdecydowany i bezzwłocznie, aby zapewnić bezpieczeństwo swym obywatelom.
Głównym celem rządu izraelskiego jest przywrócenie Izraelczykom bezpieczeństwa i będzie on nadal działać w tym kierunku - głosi komunikat.
Szaron określił jako "szokujący" atak moździerzowy Palestyńczyków na osiedle Atsmona. Ranna została tam matka i jej 10-miesięczne niemowlę. Dziecko, przewiezione do szpitala, we wtorek wieczorem było w stanie krytycznym.(mp) (mp)