Izrael – naród obietnicy

Obraz pierwszy: Jerozolima. Ulicami Starego Miasta przelewa się różnobarwny, hałaśliwy tłum. Młodzi i starsi, kobiety i mężczyźni niosą flagi Izraela i transparenty, na których widnieją hasła solidarności z Izraelem. i Izraelczykami. Uśmiechnięci, śpiewają izraelskie piosenki i skandują „Niech Bóg błogosławi Izraela”; „Pokój dla Jerozolimy”.

Izrael – naród obietnicy
Źródło zdjęć: © WP.PL | S. Mróz

06.06.2008 | aktual.: 10.06.2008 14:49

Galeria

[

]( http://wiadomosci.wp.pl/izrael-to-nie-tylko-ziemia-swieta-6038675775156865g )[

]( http://wiadomosci.wp.pl/izrael-to-nie-tylko-ziemia-swieta-6038675775156865g )
Izrael to nie tylko Ziemia Święta

Inni co krok rozdają słodycze dziecięcej gawiedzi ciekawej tego intrygującego zjawiska. To proizraelscy chrześcijanie z całego świata zjechali do Jerozolimy, by w ten sposób okazać swoje wsparcie dla państwa i narodu izraelskiego, dla jego obecności na tamtej ziemi. Jednak Żydom przyglądającym się temu widowisku towarzyszą mieszane uczucia. Ostrożnie odwzajemniają uśmiechy. Nie pojmują, dlaczego ci ludzie akurat w imię swej religii demonstrują przyjaźń dla Izraela. Dla nich to jeszcze jeden przejaw religijnego folkloru, jakiego wiele w tym kraju. Miło może posłuchać tych górnolotnych deklaracji, ale co to zmienia w praktyce ich codziennego życia? Czy może jeszcze bardziej nie zaszkodzi wizerunkowi Izraela i tak mocno nadszarpniętemu przez międzynarodowe media? A poza tym: o co naprawdę chodzi tym dziwnym chrześcijanom, tak różniącym się przecież od większości pielgrzymów odwiedzających Jerozolimę. Tego nie rozumieją…
Obraz drugi: Autonomia Palestyńska. Inny tłum. Dziki i nieokiełznany. Skandowane tu okrzyki nie pozostawiają cienia wątpliwości co do radykalnych zamiarów ich autorów. „Zabić Żydów”; „Zepchnąć ich do morza” (Śródziemnego); „Na Jerozolimę”; „Allach jest wielki” – napięcie rośnie z każdą chwilą. Flagi Izraelskie owszem są – ale palone i deptane w nienawistnym szale. Dla Żydów – Izraelczyków taki widok to niemal dzień powszedni. To rozumieją aż nazbyt dobrze. Odkąd ich pradziadowie i dziadowie zaczęli ponownie zasiedlać Palestynę, a zwłaszcza odkąd faktem stało się powstanie państwa Izrael, nie było praktycznie dziesięciolecia bez wojny i rozlewu krwi. Zawiodły marzenia ojców założycieli, by nowo powstałe państwo żydowskie stało się enklawą pokoju na Bliskim Wschodzie, gdzie Żydzi i Arabowie mogliby współistnieć w sąsiedzkiej harmonii. A przecież bardziej niż czegokolwiek Izraelczycy pragną spokoju – swojego „szalom” w starej ojczyźnie, ziemi ich praojców.

Zły Goliat?
„Będę paktować z samym diabłem, jeśli mógłby zagwarantować nam trwały pokój” – miała mawiać Golda Meir – słynna premier Izraela. Po 2 tys. lat wygnania wracali z tułaczki niemal z każdego zakątka świata, by stworzyć państwo – jedyną demokrację pośród dyktatur Bliskiego Wschodu. Potem z przerażeniem obserwowali, jak przez lata antysemityzm – nienawiść do Żydów za to, że są Żydami – na ich oczach zamieniał się w antyizraelizm – nienawiść do ich kraju, który zaczął skupiać na sobie niechęć świata.
Teraz to oni są nazywani okupantami, choć na początku musieli wykupywać skrawki zaniedbanej, nieurodzajnej ziemi od jej arabskich właścicieli, by „zamienić tę pustynię w kwitnący ogród”. Dziś to Żydzi są „agresorami”, choć jak dotąd to ich sąsiedzi inicjowali bądź prowokowali wszystkie konflikty zbrojne. To Izrael ponoć gwałci prawa człowieka i uciska biedną mniejszość palestyńską, choć arabscy obywatele tego kraju cieszą się swobodami i przywilejami, o jakich nigdy w swoich macierzystych krajach nie mogliby marzyć. Tymczasem każdy Żyd na terenie Autonomii Palestyńskiej (nie mówiąc już o Strefie Gazy) pozbawiony jest jakichkolwiek praw, włącznie z prawem do życia. Mówi się, że teraz Izrael już przestał być „dobrym” Dawidem, a stał się „złym” Goliatem.
I jeszcze ta religia. Trudno od niej uciec. Niektórzy chrześcijanie patrzą na współczesny Izrael i Żydów niczym na naród wybrany – współczesną emanację biblijnego Izraela. Pozostali (zdecydowana większość) już przesądzili o winie całego narodu sprzed dwóch tysięcy lat i odmówili mu prawa do przymierza z Bogiem. Oczywiście są i ci, którzy w konflikcie religii gotowi są „zabić Żyda” w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

Naród Księgi
Rabini uczą z Tory, że Żydzi to wyjątkowy naród dla Boga. Ale izraelskie społeczeństwo w swej większości nie chce być na tyle wyjątkowe, aby płacić za to tak straszliwą cenę. „Żydzi to tylko ludzie, ale i to nie wszyscy” – dowcipnie spuentował kiedyś Levi Eszkol (premier Izraela polskiego pochodzenia) pytanie o to, jacy są Żydzi. Chcą być normalni – żyć jak inne narody. To prawda, co szabas spotykają się przy świecach w gronie rodziny i przyjaciół, ale dla nich to tylko wyjątkowa tradycja. Biblii (Starego Testamentu) nie traktują jako źródła wiedzy objawionej ani nawet historycznej. Kiedy swego czasu premier Menachem Begin, a później inni pokrewni mu politycy izraelscy chcieli powoływać się na Stary Testament, aby uzasadnić prawo Żydów do ich ziemi, z największym oporem spotkali się właśnie ze strony swoich pobratymców. Aż dotąd jednymi z najbardziej zagorzałych oponentów państwa Izrael są niektórzy ultraortodoksyjni Żydzi rodem z Nowego Jorku. Wbrew obiegowym opiniom, że Żydzi zawsze trzymają się razem,
wspierają się i są zgodni, prawda wygląda zgoła inaczej. Trudno obecnie o bardziej podzielone, skłócone wewnętrznie społeczeństwo niż izraelskie. Gdzie dwóch Izraelczyków tam trzy opinie – dla Polaka brzmi to swojsko, wszak przysłowie to jest równie prawdziwe w Jerozolimie, jak i w Warszawie. Co się zatem stało z narodem, który w starożytności znany był jako „naród Księgi” (ST), dla którego największą ziemską świętością były zwoje Tory. W jej obronie Żydzi bez wahania oddawali swoje życie. Chociaż ta Księga zachowała w jedności rozproszony przez dwa tysiąclecia naród, to w międzyczasie zdążył on zasymilować się w krajach swego zamieszkania, przesiąknąć tamtejszą kulturą, zeświecczeć. „Co się takiego stało?” – to samo pytanie padło z ust prezydenta Chin w prywatnej rozmowie z Beniaminem Netanyahu (były premier Izraela), kiedy usłyszał, że historia państwowości Izraela liczy sobie trzy tysiące lat, a obecna populacja Żydów na świecie waha się w granicach zaledwie 12 milionów. Powrót do ziemi ojców

Wiemy, co się stało: przez dziesiątki wieków Izrael, a potem rozproszeni Żydzi cierpieli z powodu irracjonalnej, niczym nieusprawiedliwionej nienawiści za strony narodów świata. Prześladowani, marginalizowani, zamykani w gettach, kilkakrotnie przeżyli próby całkowitej eksterminacji jako narodu. Jakby prześladowało ich jakieś fatum, złośliwość dziejów, jakby coś sprzysięgło się przeciwko nim. Ale przeżyli, istnieją. Co więcej, na zgliszczach największej w historii pożogi wojennej – II wojny światowej – zaczęli odbudowywać swoje państwo. Dziesiątkami, setkami tysięcy zaczęli powracać do starej – nowej ojczyzny. Tu znowu pojawia się aspekt przeznaczenia i Opatrzności, od którego raczej już nigdy, pomimo wysiłków, nie będą mogli uciec. Okazuje się bowiem, iż potężna Alija (z hebr. żydowska imigracja do Palestyny), z którą mieliśmy do czynienia w XX w. świetnie wpisuje się w realizację przepowiedni biblijnych Starego i Nowego Testamentu – proroctw mówiących o powrocie rozproszonego po całym świecie (nie tylko w
Babilonie czy Asyrii) Izraela do ziemi przodków. I nie ma większego znaczenia, że odwieczne plany wypełniali akurat ludzie w większości niereligijni, całkowicie świeccy. Na oczach całego świata dział się niedostrzeżony przez większość cud.

Przeciw nienawiści
Około 4 tys. lat temu Bóg obiecał dać Abrahamowi i jego prawowitym potomkom – Izaakowi i Jakubowi – ziemię kananejską (m.in. tereny obecnego Izraela) w wieczne posiadanie (Rdz.17:7-8). Wielokrotnie potem potwierdzana (Jer.16:14-15; Ez.11:16-17 i inne – w sumie około 50 razy w całej Biblii), obietnica ta znalazła między innymi swoje wypełnienie w momencie powstania państwa Izrael w 1948 r. Są i tacy, którzy w tym fakcie dostrzegają spełnienie się przepowiedni samego Jezusa o drzewie figowym (symbolizującym Izrael – Łk.13:6-9), zakwitającym u kresu czasów (Mt.24:32-34; Mk.13:28-30; Łk.21:29-32). Zaś zajęcie przez Izraelczyków całej Jerozolimy (stało się tak w następstwie wojny sześciodniowej w 1967 r.) można interpretować według słów Chrystusowych jako „dopełnienie się czasu pogan (tzn. nie-Żydów) w Jerozolimie” (Łk.21:24). Pismo ponad wszelką wątpliwość zapowiada, iż Bóg doprowadzi do zgromadzenia wszystkich Izraelitów w ich ziemi i że jest to warunkiem błogosławieństwa – rozwoju całego tamtego rejonu
(Pwt.30:3-4; Iz.11:11-12; Jer.23:3,7-8 i inne). Za każdym razem, gdy Żydzi wracali z wygnania do swojej, danej im przez Boga ziemi, przy ich współudziale działo się coś szczególnego, co wpływało na dzieje ludzkości. Gdy wrócili z Egiptu, Bóg objawił światu Swoje Prawo – Dziesięcioro Przykazań. Kiedy wrócili z niewoli babilońskiej i osiedli w Judei i Galilei, Bóg objawił światu Mesjasza – Zbawiciela Jezusa Chrystusa.
Niemniej, za każdym razem, gdy Żydzi realizowali Boże plany powrotu do „Erec Izrael”, towarzyszył temu ostry sprzeciw narodów, powszechne manifestacje nienawiści i wrogości, aż do prób całkowitej eksterminacji włącznie. Tak było za faraona Ramzesa II w Egipcie, pod rządami perskiego króla Kserksesa, kiedy jego prawa ręka – namiestnik Haman – zaplanował unicestwienie Żydów w Babilonie. Podobny los chciał zgotować europejskim Żydom Adolf Hitler, kiedy ci zaczęli rekolonizować Palestynę. Jeśli powrót Żydów to rzeczywiście dzieło Opatrzności – czy nie powinno skutkować umacnianiem pokoju, a nie wiecznymi sporami i zatargami? Niestety, chociażby prorok Jeremiasz w swej przepowiedni dotyczącej okresu powrotu Żydów wiąże go z czasem trwogi i niepokoju (Jer.30;3-5,7-9). Ściślej mówiąc, zawsze najtrudniej realizuje się Boże plany, bo wśród piętrzących się przeciwności. Co się stało?
Gdyby zatem wierzyć Pismu Świętemu, to z punktu widzenia korzyści całej międzynarodowej społeczności, należałoby zrobić wszystko, aby Izraelczycy mogli spokojnie gospodarować w swej ziemi i cywilizacyjnie promieniować na cały region. Zamiast tego świat obraca się przeciwko Izraelowi. Świat nie tylko muzułmański, lecz – o dziwo – także chrześcijański. Cywilizacja wyrosła na gruncie chrześcijaństwa przy rozsądzaniu konfliktów z reguły stara się stosować standardy sprawiedliwości społecznej, wspomagania słabszego, łagodzenia zatargów drogą pokojową, i to za wszelką cenę. Obca jej jest specyficzna mentalność ludzi Bliskiego Wschodu. Ale nawet to nie usprawiedliwia stosowania rażąco nierównych miar wobec stron bliskowschodniego konfliktu. Jednym w zasadzie wszystko uchodzi na sucho. Nawet terroryzm jako zwyczajową metodę nacisku politycznego tłumaczy się zubożeniem społeczeństwa i brakiem perspektyw młodego pokolenia. Drugim nawet nie wolno skutecznie się bronić poprzez akcje odwetowe, natychmiast zresztą
potępiane przez opinię międzynarodową. Żadne proporcje ani zasady elementarnej uczciwości nie są zachowywane przez większość mediów przy opisywaniu tamtejszej rzeczywistości. Pięciomilionowy Izrael nagle staje się liczniejszy od otaczającego go zewsząd świata muzułmańskiego z jego stumilionową populacją. Pozbawiony strategicznych surowców energetycznych Izrael jawi się jako bogatszy od zasobnych w ropę naftową arabskich krajów regionu. Owszem, Izrael otrzymuje wsparcie finansowe od USA, ale nie większe od corocznych amerykańskich dotacji dla Egiptu. W tym wszystkim najgorsze jest to, że można tak bardzo kłamać w tych sprawach i jeszcze uchodzić za obiektywnego. Codziennie trwa wielka niewidzialna kampania o prawdę na temat Izraela i jego skomplikowanego położenia. I tu niczym bumerang powraca niewygodne pytanie: co się stało? Ale nie z narodem żydowskim – to wiadomo. Raczej, co się stało z naszym chrześcijaństwem i chrześcijanami – onegdaj w starożytności nazywanymi, podobnie jak Żydzi, „ludźmi Księgi”
(Pisma Starego i Nowego Testamentu). Jaki duchowy kataklizm, proces erozji duszy sprawił, że ta Księga Ksiąg oddaliła się od serc i umysłów teraz już tylko nominalnych chrześcijan? Tak bardzo oddalili się od swych „starszych braci w wierze”. Zapomnieli, iż „zbawienie pochodzi od Żydów” (słowa Jezusa – J.4:22), że żydowski Mesjasz stał się ich Chrystusem, że to właśnie żydowscy apostołowie zanieśli Ewangelię do pogan i założyli Kościół potem nazwany chrześcijańskim. Wreszcie, że złożyli na ołtarzu „służby Bożej” wśród prześladowań wielką hekatombę istnień ludzkich. Z miejsca dokąd przez wieki doszli chrześcijanie, bliżej im do niebiblijnej tezy, jakoby Żydzi – kiedyś naród wybrany – zostali zastąpieni przez inny duchowy naród – Kościół.

Kolejna szansa Kościoła
Pora dostrzec wspólne korzenie chrześcijan i Żydów oraz wspólne od Boga przeznaczenie, o którego spełnienie tak gorąco modlił się i zabiegał apostoł Paweł. Czas, by wybrać błogosławieństwo będące konsekwencją mądrego błogosławienia potomków Abrahama, Izaaka i Jakuba, a powstrzymać boską klątwę wynikającą z ich przeklinania (Rdz.12:1-2). Należy to zrobić dla siebie samych, dla naszych dzieci, domostw, kościołów i całego naszego kraju. W tym celu nie trzeba tańczyć z gałązką oliwną w dłoni na ulicach Jerozolimy czy regularnie kajać się w popiele za popełnione, a nawet niepopełnione grzechy ojców. Propagowanie kultury żydowskiej, obchodzenie żydowskich świąt jakkolwiek interesujące, niewiele pomoże, gdy znów nadejdą ciężkie dni dla Izraela. Wówczas liczyć się będą bardziej ci, którzy nie podążając bezwolnie za głosem większości, powstaną, by głośno bronić prawdy o Izraelu, o Bożym przeznaczeniu, o historii dziejącej się na Bliskim Wschodzie. Nie można być antysemitą i jednocześnie chrześcijaninem – to teza nie
tylko Jana Pawła II. Wielkim marzeniem apostoła Pawła było zniszczenie murów nieprzyjaźni dzielących Kościół chrześcijański i Żydów (Ef.2; Rzym.9;11). Do końca swych dni pragnął on, by jeszcze kiedyś chrześcijanie nieżydowskiego pochodzenia wypełnili swą misję wobec Izraelitów. Jego marzenie na wiele stuleci legło pod gruzami świątyni Jerozolimskiej, zniszczonej przez Rzymian w 70 r. n.e. Dziś historia zatacza swe koło, dając nam kolejną szansę.

Janusz Szarzec

Źródło artykułu:WP Wiadomości
kościółizraelpalestyna
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)