Izrael czaruje: 30 min i słona woda zamienia się w słodką
Mija pół godziny od chwili, gdy wessana wielkimi rurami z morza woda wypływa wąskim kranikiem wprost do szklanki, już zdatna do picia. Tak działa odsalarnia w Haderze w Izraelu. Jest to największa w świecie fabryka używająca metody odwróconej osmozy.
22.06.2011 | aktual.: 22.06.2011 08:39
Podwójny płot otacza od strony lądu cały teren, strzeżony przez elektroniczny system zabezpieczeń i wartowników z bronią maszynową.
Nic dziwnego - jeśli przemysłowa infrastruktura jest krwioobiegiem współczesnego państwa, to Haderę położoną w połowie drogi między Tel Awiwem a Hajfą trzeba uznać za serce Izraela. Jest to serce z dwiema komorami: za ogrodzeniem znajdują się obok siebie, zarówno najważniejsze przedsiębiorstwo desalinacji wody morskiej, jak i największa elektrociepłownia w kraju.
W 1985 roku palestyńscy terroryści zdetonowali w niej bombę, wywołując ogromną awarię. Odsalarni wtedy jeszcze nie było, powstała w 2009 roku, a jej rozbudowę ukończono rok później. Ogromna fabryka wody pitnej, jaką jest zakład w Haderze, zajmuje kiszkowatą działkę długości kilometra i szerokości od zaledwie 50 do 150 metrów.
- Musieliśmy się wcisnąć na podwórko elektrowni, bo Izrael jest małym krajem i rząd nie chciał pozwolić na to, żeby kolejna fabryka zajęła spory kawałek wybrzeża - tłumaczy Awszalom Felber, prezes i dyrektor zarządzający firmy IDE Technologies.
Spółka zbudowała i prowadzi nie tylko odsalarnię w Haderze, ale także kilka innych obiektów tego typu w samym Izraelu oraz 400 fabryk odsalania wody w 40 innych państwach świata.
Z powodów politycznych nie ma wśród nich państw arabskich. Instalacje IDE funkcjonują natomiast w Iranie, gdzie zostały zbudowane przed rewolucją islamską z 1979 roku. Obecnie inwestycje w Iranie byłyby niemożliwe - Izrael uznaje ten kraj za wroga numer jeden i przestrzega świat przed uzyskaniem przez ajatollahów dostępu do broni nuklearnej.
- Działamy w sektorze, który ma strategiczne znaczenie dla naszego państwa - mówi prezes. Kwestię dostępu do wody reguluje jordańsko-izraelski układ pokojowy z 1994 roku; Izraelczycy spierają się o nią także z Syrią i Palestyńczykami. Sen z powiek mieszkańcom regionu, w którym większość obszarów to pustynie, spędza wysychanie rzeki Jordan i Jeziora Galilejskiego. Tymczasem konsumenci, rolnictwo i przemysł łakną coraz większych ilości wody.
Dzięki odsalaniu wody morskiej udaje się ten problem załagodzić. Dlatego Izrael nie musi uciekać się do racjonowania wody - w przeciwieństwie np. do amerykańskiego stanu Kalifornia. Obecnie ponad 40% jej krajowego zużycia pochodzi w Izraelu z odsalania, z czego prawie połowę dostarcza Hadera.
Jak przekonuje Abraham Tenne, szef rządowej komórki ds. desalinacji, budowa kolejnych fabryk słodkiej wody zaspokoi już w roku 2015 ponad 60% izraelskiego popytu, w roku 2025 - 70%, a w 2050 - całość zapotrzebowania pokryje odsolona morska woda.
W Haderze proces przemiany wody morskiej w przydatną do spożycia i użytku w gospodarce jest całkowicie zautomatyzowany i skomputeryzowany. W tej największej obecnie izraelskiej fabryce słodkiej wody, która dostarcza 127 mln metrów sześciennych wody rocznie, pracuje zaledwie 40 osób. Zajmują się kontrolą i konserwacją urządzeń oraz kwestiami administracyjnymi.
Wszystko zaczyna się ok. kilometra od brzegu. Specjalne sieci i bariery chronią ryby i inne morskie żyjątka przed przedostaniem się do strefy położonej przy brzegu, w której zginęłyby zassane pod ogromnym ciśnieniem przez pompy wtłaczające wodę do odsalarni.
Zanim jednak rozpocznie się właściwy proces odsalania, woda musi być najpierw poddana oczyszczeniu w specjalnych zbiornikach, przy użyciu filtrów, ponieważ membrany służące do desalinacji nie znoszą brudów.
Dopiero po tym zabiegu nadal słona jeszcze woda trafia do półprzepuszczalnych membran, gdzie podlega zjawisku odwróconej osmozy. - Mam nadzieję, że każdy robił sobie sałatkę i wie, że jeśli sporządzi się ją na zbyt długo przed spożyciem, sól wyciągnie wodę z pomidorów. To właśnie jest osmoza, a my to zjawisko odwracamy - wyjaśnia Felber.
W przeciwieństwie do osmozy spontanicznej, odwrócona osmoza zachodzi od roztworu o wyższym stężeniu substancji rozpuszczonej do roztworu o stężeniu niższym, czyli prowadzi do zwiększenia różnicy stężeń obu roztworów. Proces jest wymuszany za pomocą wysokiego ciśnienia, skierowanego przeciwnie niż ciśnienie osmotyczne naturalnie występujące w układzie.
Następnie - w uproszczeniu - część jeszcze bardziej słonej wody wraca do morza, a słodka, zdemineralizowana woda zostaje ponownie wzbogacona o różne minerały - które stoją w plastikowych workach gotowe do użycia. Obok nich znajdują się też worki z cementem.
- Tego też dodajecie do wody? - pytam.
- Nie, cementu potrzebujemy do drobnych prac remontowych, ale możemy na życzenie przyrządzić każdą wodę, może być i San Pellegrino - żartuje Felber.
Firma nie butelkuje jednak ani nie sprzedaje bezpośrednio wody. Odprowadza ją - na podstawie umowy z rządem - do krajowej sieci wodociągowej, której rury biegną za ogrodzeniem fabryki. Ostatnim etapem jest jeszcze sprawdzanie jakości wody w specjalnym kontenerze. Tu też znajduje się kranik służący do degustacji odsolonej wody pobranej pół godziny wcześniej z Morza Śródziemnego.
Można ją pić bez obaw i jest nie do odróżnienia od butelkowanej wody mineralnej. - Badania wykazują, że nasza woda jest czystsza i lepszej jakości niż ta, która trafia do sieci z naturalnych źródeł - twierdzi Felber. Ma nawet świadectwo koszerności wystawiane przez rabina.
Jest kilka sposobów odsalania wody. Metoda odwróconej osmozy uchodzi za mniej energochłonną niż np. termiczna - stosowana w Arabii Saudyjskiej - i bardziej przyjazną środowisku ze względu na mniejsze zużycie chemikaliów.
Zaletą są też niższe koszty. Hadera sprzedaje państwu wodę za ustaloną cenę 0,57 dolara za metr sześcienny. Do odbiorców trafia ona jednak po cenie trzykrotnie wyższej.
- Przeciętna rodzina izraelska zużywa miesięcznie 15-16 metrów sześciennych wody, co daje wydatek rzędu 100 szekli (ok. 80 złotych). To mniej niż płacą za używanie samochodu czy klimatyzacji w gospodarstwie domowym - mówi prezes IDE.
Jak jednak na taką cenę mogą pozwolić sobie Indusi czy Chińczycy, gdzie IDE również zbudowało swoje odsalarnie? - Dla nich wydanie 30 dolarów miesięcznie jest już sporym problemem - przyznaje Felber. - Dlatego rządy tych państw silnie dotują te przedsięwzięcia, bo zdają sobie sprawę, że bez zwiększenia dostępu do wody ich rozwój gospodarczy może ulec zahamowaniu - dodaje.
Z Hadery Juliusz Urbanowicz