Izabela Marcinkiewicz kompromituje męża. "Był uzależniony od mediów jak narkoman od używki"
Były premier Kazimierz Marcinkiewicz nie potrafi żyć bez mediów. Tak twierdzi jego żona Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz. Dziś, kiedy są przed rozwodem, kobieta zdradza, że mąż ją kontrolował. - To on wysyłał nasze zdjęcia do mediów i autoryzował wypowiedzi - mówi.
22.06.2018 | aktual.: 28.03.2022 09:34
- Był popularny i pokazywał się w tabloidach jako premier. A potem to samo robił z naszym małżeństwem - powiedziała o swoim mężu w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz. W ten sposób odpowiedziała na zarzuty, że to ona publicznie pierze rodzinne brudy.
Zaprzecza, że to ona upublicznia ich związek. Według jej relacji Kazimierz Marcinkiewicz wysyłał ich wspólne zdjęcia do mediów. Co więcej, to on autoryzował ich wypowiedzi. Nawet jej blog był przez niego sprawdzany. - On miał ogromną potrzebę kontrolowania tego, co mówiłam i pisałam - podkreśliła Olchowicz-Marcinkiewicz.
Jej zdaniem mąż nie potrafi żyć bez mediów. - Widziałam, jak się rozpromieniał, gdy dzwonił jakiś dziennikarz. Dziś sądzę, że był uzależniony od mediów jak narkoman od używki - stwierdziła. Nazwała go hipokrytą, bo to on ją zostawił i "narzeka, że bardzo dopuścił media do prywatnego życia". - Gdyby nie chciał, żeby o nim pisano, to by nie wrzucał na Facebooka zdjęć gołej klaty podczas biegania, treningów na siłowni - tłumaczyła.
Zapewniła też, że nie ma oporów, by opowiadać o mężu. - Mogę nawet powiedzieć, w jakim kolorze nosił majtki, nasz związek od początku był publiczny za sprawą mojego męża i publicznie zostanie zakończony.
Olchowicz-Marcinkiewicz odniosła się też do sposobu postrzegania męża jako polityka wyznającego konserwatywne wartości. - Nie odniosłam wrażenia, żeby Kaz był konserwatystą. Człowiek nie zmienia się z dnia na dzień. Moim zdaniem był to raczej taki kostium, w który się ubrał do osiągnięcia pewnych celów - mówiła.
Błagalne smsy
Portal se.pl dotarł z kolei do smsów, które wysyłali do siebie Marcinkiewicz z żoną. Były premier narzeka w nich, że przez nią nie może znaleźć pracy.
"Proszę przestać mnie straszyć i szantażować komornikiem. Nie może pani już większej krzywdy mi zrobić, niż pani zrobiła. Uciekłem od pani ponad 5 lat temu, przed wypadkiem, który pani sama sobie sprokurowała. I powtarzam: gdy mam pieniądze, dzielę się nimi z panią. pani utrudnia mi zarabianie nasyłaniem komornika. Nikt faceta z komornikiem na plecach nie chce zatrudnić. Mam w tej sprawie oświadczenia pracodawców" - pisał Marcinkiewicz.
Były premier chce obniżenia dla siebie alimentów, które teraz wynoszą 5 tys. zł.
Wirtualna Polska skontaktowała się z Marcinkiewiczem. Nie chciał jednak rozmawiać o żonie.
Źródło: "Rzeczpospolita"/se.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl