Islandia. Polacy zginęli w pożarze w Reykjaviku. Ludzie skakali z okien

Jak informuje islandzka policja, jedna osoba została aresztowana. To w związku z podejrzeniami, że przyczyną pożaru, który wybuchł w czwartek, mogło być podpalenie. To jednak nie jedyna zakładana w śledztwie wersja, bowiem budynek był w fatalnym stanie.

Drewniany budynek znajdujący się w starej części miasta przy ulicy Braeoraborgarstigur 1 należał do agencji pracy tymczasowej HD Verk ehf. Nie wiadomo dokładnie, ile osób w ostatnim czasie faktycznie przebywało w domu. Według oficjalnego rejestru mieszkały w nim łącznie 73 osoby. 28 Polaków, podobna liczba Łotyszy, jak również Litwini, Rumuni i po jednym obywatelu Islandii i Hiszpanii.

W Reykjaviku krążą słuchy, że właściciele budynku mogli mieć udział w handlu ludźmi. - Ci ludzie żyli w koszmarnych warunkach - usłyszeliśmy od osoby, która znała mieszkańców domu.

Już pięć lat temu islandzkie media rozpisywały się o panujących w tym budynku warunkach. Ściany pokrywał grzyb, ludzie gnieździli się w kilkumetrowych klitkach, za które płacili nawet 90 tys. islandzkich koron miesięcznie (ok. 2500 zł). Dodatkowo - jak wynika z kontroli - zostały zdemontowane drabinki przeciwpożarowe, nie było gaśnic.

Tragedia ponownie wywołała w Islandii dyskusję na temat warunków życia osób, które dopiero przyjechały do kraju i nie znają jego realiów oraz języka. Bardzo często są oni naciągani i oszukiwani, a jeśli protestują wobec oferowanych im warunków, i tak zostają pozostawieni sami sobie.

Polska ambasada zapewniła, że rodziny ofiar i rannych w pożarze zostały objęte pomocą psychologiczną. Na polskojęzycznych, i nie tylko, grupach społecznościowych uruchomiono zbiórki ubrań i pieniędzy dla poszkodowanych. W niedzielę przed islandzkim parlamentem miała się odbyć demonstracja przeciwko złemu traktowaniu imigrantów. Udział w niej zapowiedziały setki osób.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.