Islamscy radykałowie zastraszają niemieckich dziennikarzy
Islamscy radykałowie grożą niemieckim dziennikarzom, którzy krytycznie pisali o akcji rozdawania 25 milionów bezpłatnych egzemplarzy Koranu - informuje dziennik "Die Welt". Politycy żądają, by sprawą zajął się kontrwywiad.
- Mamy szczegółowe informacje o małpach i świniach, które opublikowały kłamliwe artykuły o DawaFMM (grupie ruchu salafitów w rejonie Frankfurtu) oraz wielu innych braciach - tak, według "Die Welt", brzmiało przesłanie nagrania, które przez kilka dni było zamieszczone na portalu YouTube.
Dziennikarze gazet "Frankfurter Rundschau" i "Tagesspiegel" zostali wymienieni z nazwiska, opublikowano również ich prywatne zdjęcia i informacje na ich temat.
"Die Welt" twierdzi, że nagranie wideo zostało opublikowane w Wielki Piątek, dzień przed rozpoczęciem akcji pod hasłem "Przeczytaj!", w ramach której islamski ruch salafitów chce rozdać w Niemczech 25 milionów egzemplarzy świętej księgi muzułmanów.
Według organizatorów, celem akcji jest walka z uprzedzeniami i stereotypami na temat islamu i muzułmanów. W środę rano nagranie zniknęło z sieci, ale - jak pisze "Die Welt" - zdążyło zaniepokoić niemiecką policję.
Według mediów, za akcją "Przeczytaj!" stoi przedsiębiorca z Kolonii o palestyńskich korzeniach i islamski kaznodzieja Ibrahim Abou Nagie, który został oskarżony przez kolońską prokuraturę o podburzanie do niepokojów społecznych i religijnych oraz uchodzi za czołową postać ruchu salafitów w Niemczech. Ruch ten, mający w RFN 3-5 tys. zwolenników, jest pod obserwacją niemieckiego Urzędu Ochrony Konstytucji i uchodzi za skupisko gotowych do przemocy islamskich radykałów.
Dlatego też niektórzy niemieccy politycy zażądali, aby kontrwywiad podjął obserwację akcji rozdawania Koranu. - Z prawnego punktu widzenia nie można zakazać rozdawania Koranu, ale akcja ta powinna zostać poddana dokładnej policyjnej obserwacji. Nasuwa się też pytanie, czy nie należałoby wyznaczyć wokół szkół stref, w których głoszenie treści religijnych byłoby zakazane - ocenił polityk Zielonych Josef Winkler w rozmowie z "Die Welt".
- W zasadzie nie mam nic przeciwko rozpowszechnianiu treści religijnych, dopóki nie towarzyszą temu nawoływania do czynów przestępczych albo uwłaczanie innym - przyznała z kolei socjaldemokratka Kerstin Griese. Jak dodała, postawy i motywy, które przyświecają organizatorom akcji "Przeczytaj!" budzą jednak spore wątpliwości. Już w środę akcję ostro skrytykowali politycy chadeckiej CDU.
Także Centralnej Radzie Muzułmanów w Niemczech nie podoba się pomysł rozdawania Koranu. - Koran nie jest ulotką reklamową, którą można rozprowadzać jak masowy towar - oświadczył przewodniczący rady Ayman Mazyek.
Według organizatorów akcji, do mieszkańców Niemiec trafiło już około 300 tys. egzemplarzy świętej księgi muzułmanów, głównie za pośrednictwem punktów informacyjnych, ustawionych w niemieckich miastach w czasie świąt wielkanocnych. Przyszłość akcji stoi pod znakiem zapytania, bo drukarnia Ebner&Spiegel w Ulm, skąd pochodzą rozdawane egzemplarze Koranu, postanowiła wstrzymać druk i przeanalizować swą sytuację prawną.