Irlandia na czele UE: poszerzenie bez pogłębienia?
Zainaugurowane 1 stycznia półroczne przewodnictwo Irlandii w Unii Europejskiej przejdzie do historii jako moment, w którym licząca 15 członków Unia poszerzyła się o 10 nowych państw, w tym Polskę.
Ku rozczarowaniu zwolenników ściślejszej integracji wydaje się natomiast mało prawdopodobne, żeby poszerzeniu towarzyszyło "pogłębienie" Unii, które zapewniłaby jej konstytucja. Miała ona usprawnić poszerzającą się Unię, nadać jej bardziej demokratyczny charakter i przybliżyć do obywatela.
Fiasko grudniowego szczytu w Brukseli, który nie zdołał uzgodnić przyszłej konstytucji, położyło się cieniem na bilansie zakończonego 31 grudnia przewodnictwa Włoch w UE.
Dlatego premier Irlandii Bertie Ahern zapowiada, że nie będzie naciskał partnerów i że muszą oni wykazać wolę kompromisu, żeby Dublin zaryzykował swoją reputację i wznowił konferencję międzyrządową w sprawie unijnej konstytucji.
W każdym razie nie zrobi tego przed serią dwustronnych konsultacji z partnerami i przed sporządzeniem raportu w tej sprawie na szczyt 25 marca w Brukseli. Sporo będzie zapewne zależało od tego, jaki rząd powstanie po marcowych wyborach w Hiszpanii.
Brak zgody na szczycie był bowiem rezultatem klinczu między Polską i Hiszpanią, broniącymi nicejskiego systemu głosowania w Radzie UE, a Niemcami i Francją, forsującymi nowy system, który dałby im większą przewagę nad Warszawą i Madrytem.
Tymczasem spora grupa państw Unii nie chce stać w miejscu. Jeśli nowi członkowie ograniczą się do torpedowania nowych inicjatyw (bo będą się wiązały z dodatkowym wysiłkiem i kosztami) inni pójdą w końcu do przodu w wybranych dziedzinach - ostrzegają eksperci.
Ich zdaniem, wielkim wyzwaniem dla Irlandii będzie pełne włączenie nowych członków do prac Rady UE, aby nie utrudniło to podejmowania decyzji. Po czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego posłowie z nowych krajów powinni też w pełni zaistnieć na jego sesjach, w grupach politycznych, komisjach i kuluarach.
Równocześnie Polska i inni nowi członkowie wyznaczą najpóźniej do końca lutego - na razie na pół roku - swoich komisarzy. Przed wyłonieniem Komisji na następna kadencję (od 1 listopada) przywódcy 25 państw muszą wybrać szefa jej nowego składu - najlepiej już na marcowym lub czerwcowym szczycie UE.
Komisarz UE ds. poszerzenia Guenter Verheugen przekonuje, że to piąte poszerzenie Unii jest ze wszystkich dotychczasowych najlepiej przygotowane.
Ale eksperci zastanawiają się, jak zadziałają w nowych państwach reguły UE, jak szybko państwa te zaczną wykorzystywać dotacje z unijnej kasy, na ile poważnie potraktują obowiązki członkowskie ich administracje i sądy.
W lutym i marcu Komisja Europejska dokona ostatniego bilansu ich gotowości. Z wypowiedzi Verheugena i jego otoczenia wynika, że Komisja oszczędzi Unii dodatkowych napięć, jakie wywołałoby zostosowanie przez Komisję tzw. klauzul ochronnych.
Chodzi o możliwość ochrony jednolitego rynku czy innych wspólnych przedsięwzięć poprzez odcięcie nowych państw od tych dziedzin współdziałania, w których nie zdążyły się one dostosować do unijnych standardów.
Tak czy inaczej, w czasie przewodnictwa Irlandii atmosferę w Unii może nadal zatruwać to, co dzieje się w i wokół Iraku, a także nie rozstrzygnięty spór o reguły dyscypliny budżetowej, jak dotąd bezkarnie łamane przez Francję i Niemcy.
Innym zarzewiem wewnętrznych sporów w Unii będzie rozkręcająca się debata nad przyszłością wspólnego budżetu. Wstępne propozycje w tej sprawie przedstawi Komisja Europejska w końcu stycznia.
W tej sytuacji wszyscy z góry "współczują" Irlandii i wyrażają obawę, że jej ambicje, aby rozruszać tzw. strategię lizbońską - unijny program ożywiania gospodarki i poprawy konkurencyjności - siłą rzeczy zejdą na dalszy plan.