Irakijczycy sceptyczni wobec zmiany strategii Busha
Rząd Iraku z zadowoleniem przyjął zmianę strategii prezydenta George'a W. Busha w tym kraju, polegającą na wysłaniu dodatkowych 20 tysięcy żołnierzy. Zwykli Irakijczycy są jednak sceptyczni, czy przyczyni się to do stłumienia przemocy w Iraku.
11.01.2007 | aktual.: 11.01.2007 10:20
Ten plan niesie nadzieję - powiedział doradca premiera Nuriego al-Malikiego, Bassem Ridha.
Podkreślił jednak, że rząd "odziedziczył kraj zniszczony przez poprzedni reżim (Saddama Husajna)". Stanęliśmy w obliczu przemocy na tle wyznaniowym, która jest główną przeszkodą do przezwyciężenia. Nie jest łatwo zapewnić bezpieczeństwo w takich warunkach - zaznaczył Ridha. Zapewnił także, że iracki rząd uczyni wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo w kraju.
Ridha dodał, że premier Iraku jest zdeterminowany atakować zarówno szyickie jak i sunnickie milicje. Ich obecność jest dla niego (premiera) nie do zaakceptowania. Mamy nasz własny plan działania - powiedział.
Inny doradca irackiego premiera Sadik al-Rikabi, odnosząc się do słów Busha o "popełnionych błędach w Iraku" przyznał, że błędy te "nie tylko będą wpływały na Irak, ale również na pozostałą część regionu i świata, włącznie ze Stanami Zjednoczonymi".
Obecna sytuacja jest nie do zaakceptowania - nie tylko dla Amerykanów, ale również dla Irakijczyków i ich rządu. Jako Irakijczycy i jako rząd z zadowoleniem przyjmujemy amerykańskie zobowiązanie sukcesu (zmienionej strategii) - powiedział Sadik al-Rikabi.
Deputowany sunnicki Husajn al-Faludżi podkreślił co prawda, że "plan Busha może być ostatnią próbą uporania się z chaosem, powstałym po inwazji na Irak (w 2003 roku)", zauważył jednocześnie, że "wysłanie większej liczby żołnierzy nie zakończy problemu, przeciwnie - doprowadzi do większego rozlewu krwi".
Mieszkańcy Bagdadu, zarówno szyici jak i sunnici są sceptyczni wobec nowej strategii Busha i nie wierzą, że zakończy ona walki międzywyznaniowe w Iraku. Spirala przemocy rozkręciła się po zamachu w lutym zeszłego roku na szyicki Złoty Meczet w Samarze.
Więcej amerykańskich żołnierzy w Iraku oznacza więcej zmarnowanej krwi i więcej zabitych ludzi - mówi 50-letni sunnita pracujący w irackim ministerstwie szkolnictwa wyższego.
Zdaniem 44-letniego handlowca, szyity, "większa liczby żołnierzy USA nie rozwiąże problemu". Zauważył on jednak, że "Irakijczycy nie są w stanie sami uporać się z kwestią bezpieczeństwa z powodu podziałów wyznaniowych oraz silnej milicji i rebeliantów".