Irackie tajemnice z sieci
Rządowe dossier, poświęcone kwestii broni masowej zagłady w Iraku, oparte było na znanych już, publicznych źródłach, a nie, jak utrzymuje rząd, na szczegółowych materiałach, dostarczonych przez wywiad - podaje londyński "Independent" w
sobotnim wydaniu.
Gazeta potwierdza, że jakkolwiek rząd twierdził, iż korzystał z dokumentacji, sporządzonej przez brytyjski wywiad, faktycznie większość materiałów pochodziła z Internetu. Tymczasem rzecznik premiera Tony'ego Blaira powtórzył w sobotę rano, że dane, zawarte w rządowym raporcie - sporządzonym we wrześniu zeszłego roku - były oparte na materiałach brytyjskiej komisji ds. wywiadu.
W ubiegły wtorek Blair dał odpór krytykom jego polityki wobec Iraku, oświadczając, że postąpił słusznie, idąc na wojnę z tym krajem, i zaprzeczając, jakoby w związku z tym wprowadził w błąd parlament lub opinię publiczną. Blair dodał, że kontrowersyjny materiał dowodowy, wskazujący na to, że Irak dysponuje potencjałem do rozmieszczenia broni masowego zniszczenia w ciągu 45 minut, był prawdziwy we wrześniu ubiegłego roku, gdy został opublikowany w tzw. pierwszym dossier irackim.
Premier przyznał zarazem, że autorstwo drugiego dossier, z lutego br., nie zostało właściwie sprawdzone. Dokument ten okazał się plagiatem, ściągniętym z internetu z oryginalnymi błędami pisowni. Opublikowany w poniedziałek raport komisji zagranicznej Izby Gmin stwierdza, że rangę tego dossier przedstawiono posłom w fałszywym świetle.