ŚwiatIracki marsz do rządów demokratycznych

Iracki marsz do rządów demokratycznych

Z chwilą odzyskania w środę suwerenności Irak zacznie rozłożony na 18 miesięcy marsz ku rządom demokratycznym. Tempo marszu będzie ostre: do końca przyszłego roku trzeba przeprowadzić aż trzy powszechne głosowania, wyłonić kolejno dwa rządy i dwa parlamenty, opracować nową konstytucję - i trzymać na dystans rebeliantów.

27.06.2004 | aktual.: 27.06.2004 13:09

Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, Irak, leżący w regionie autorytarnych władców, stanie się państwem demokratycznym i wojska amerykańskie będą mogły wrócić do domu.

Jednak droga jest najeżona pułapkami. Wybory mogą na przykład wynieść do władzy szyickie partie polityczne powiązane z Iranem i przygotować grunt pod utworzenie zdominowanego przez kler państwa teokratycznego.

Ataki terrorystyczne

Eskalacja ataków terrorystycznych mogłaby zagrozić kalendarzowi przeobrażeń albo wynieść do władzy jakiegoś popartego przez wojsko przywódcę autorytarnego, bo wyborcy bardziej zapragną zakończenia walk, uprowadzeń i zamachów bombowych niż demokracji na modłę zachodnią.

Sceptycy powątpiewają, by konserwatywne i plemienne społeczeństwo muzułmańskie, podzielone zarówno wzdłuż linii etnicznych, jak i wyznaniowych, stworzyło coś, co przypominałoby demokratyczny wzorzec wymarzony przez tych polityków w Waszyngtonie, którzy parli do wojny.

Tymczasowa Rada Narodowa

Po przejęciu przez rząd Ijada Alawiego suwerennej władzy następnym krokiem będzie zwołanie w lipcu ogólnokrajowej konferencji około tysiąca wybitnych Irakijczyków. Mieliby oni wybrać Tymczasową Radę Narodową, która doradzałaby rządowi tymczasowemu i nadzorowała jego pracę.

Od kilku tygodni działa w Iraku 60-osobowa komisja, która dobiera uczestników konferencji. Jej terminu i miejsca jeszcze nie ogłoszono.

Celem konferencji jest włączenie do procesu politycznego kręgów i ugrupowań, które nie są reprezentowane w 37-osobowych tymczasowych władzach Iraku.

Chodzi w szczególności o to, by rozwiać obawy wpływowego duchowieństwa szyickiego, że nowy rząd, zdominowany przez ludzi wykształconych na Zachodzie i powiązanych z Amerykanami, przeprowadzi jakieś nieodwracalne zmiany ustrojowe, choć nie ma do tego prawa, bo nie został wyłoniony w wyborach.

W radzie narodowej zasiądą wpływowi szejkowie i przedstawiciele ważnych klanów plemiennych, dla których zabrakło miejsca w nowym rządzie.

Wybory powszechne

Posunięcia te mają utorować drogę do wyborów powszechnych przed końcem stycznia przyszłego roku. Wybory te wyłonią rząd przejściowy.

Wybieranie nowej ekipy rządzącej zaledwie siedem miesięcy po wyznaczeniu poprzedniej może wydać się zbędnym kłopotem. Tym bardziej, że nie ma jeszcze list wyborców i dokładnej ordynacji, a w kraju jest niebezpiecznie.

Jednak takie rozwiązanie jest kompromisem między żądaniami kleru szyickiego, zwłaszcza wielkiego ajatollaha Alego al-Sistaniego, by wybory przeprowadzić możliwie najszybciej, i stanowiskiem Amerykanów, że głosowanie przed przekazaniem suwerenności 30 czerwca było nierealne.

Ponieważ szyici stanowią około 60% ludności, duchowni szyiccy zakładają, że ich zwolennicy łatwo wygrają uczciwe wybory powszechne. Wszystkie większe partie szyickie, zwłaszcza Najwyższa Rada Rewolucji Islamskiej w Iraku i partia Dawa, mają powiązania z Iranem, gdzie ich przywódcy spędzili wiele lat na uchodźstwie w latach rządów Saddama Husajna.

Zwolennicy Sistaniego skarżyli się, że gdyby Amerykanie nie zwlekali, wybory mogłyby się odbyć przed 30 czerwca. Amerykanie odpowiadali, że Irak jest jeszcze za mało stabilny, by głosowanie mogło być bezpieczne i uczciwe. Dodawali, że ekstremiści mogliby nawet zdobyć miejsca w nowych władzach.

Nie wiadomo jednak, czy z upływem czasu sytuacja się poprawi. Nie ma gwarancji, że w styczniu będzie choć trochę bezpieczniej niż teraz. Gen. Thomas F. Metz, dowódca Korpusu Wielonarodowego w Iraku (nowa nazwa sił koalicyjnych), powiedział Associated Press, że część dowódców sądzi, iż partyzanci mogą czaić się przez kilka miesięcy, aby przypuścić silne ataki przed samymi wyborami.

Lęk przed nieustającymi falami przemocy może też skłonić wielu Irakijczyków do poparcia w wyborach kandydatów skłonnych przywrócić spokój i ład za wszelką cenę. W kraju bez tradycji demokratycznej i o długiej historii silnego przywództwa centralnego niestabilność może pomóc kandydatom związanym z wojskowymi i policją, takim jak tymczasowy premier Ijad Alawi.

Nowa konstytucja

Po styczniowych wyborach Tymczasowe Zgromadzenie Narodowe musi sporządzić nową konstytucję. Irakijczycy mają ją zatwierdzić w referendum planowanym na październik 2005 roku.

Uzgodnienie stałej konstytucji nie będzie łatwe. Gdy redagowano tymczasową ustawę zasadniczą, tzw. małą konstytucję z 8 marca tego roku, odłożono na później rozstrzygnięcie wielu drażliwych spraw, takich jak status kurdyjskiego regionu autonomicznego, rola kobiet i miejsce islamu w świeckim kodeksie prawnym.

Jeśli Kurdowie, stanowiący około 19% ludności, uznają, że ignoruje się ich aspiracje do szerokiej autonomii, na północy Iraku może rozpalić się ogień secesji. Tego zaś nie znieśliby sąsiedzi Iraku - Turcja, Syria i Iran, którzy także mają mniejszość kurdyjską.

Tymczasowa konstytucja marcowa przewiduje, że stała konstytucja nie wejdzie w życie, jeśli w referendum odrzuci ją większość wyborców w trzech prowincjach. Daje to Kurdom faktyczne prawo weta, bo zamieszkują trzy prowincje.

Jednak zablokowanie konstytucji wywołałoby zapewne poważny kryzys narodowy, bo wielu szyitów sprzeciwia się kurdyjskiemu prawu weta.

Wybory w 2005 roku

Jeśli Irakijczycy przezwyciężą wszystkie te przeszkody, czeka ich ostatnia przeprawa - jeszcze jedne wybory w grudniu 2005 roku, które wyłonią rząd oparty na konstytucji.

Dopiero wtedy proces polityczny przewidziany w rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ z 8 czerwca dobiegnie końca, a wraz z tym wygaśnie mandat dowodzonych przez Amerykanów sił wielonarodowych. I dopiero wtedy wojska USA - i innych krajów koalicji - będą mogły wrócić do domu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)