Iracki ajatollah chce wrócić do kraju z wygnania
Przywódca irackich szyitów, od niemal
dwudziestu lat przebywający na wygnaniu w Iranie, ortodoksyjny
ajatollah Mohammad Bakir Hakim zapowiedział, iż zamierza wrócić do
kraju. Ostrzegł jednocześnie, iż jakikolwiek szyicki duchowny,
współpracujący z "obcymi siłami" w Iraku, uznany zostanie za
zdrajcę.
09.04.2003 | aktual.: 09.04.2003 08:31
Hakim stoi na czele emigracyjnej Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej w Iraku, dysponującej 15 tysiącami bojowników, przede wszystkim w południowej części Iraku.
Rzecznik ajatollaha oświadczył we wtorek w Teheranie, iż przywódca irackich szyitów nie potrzebuje niczyjego zezwolenia by wrócić do kraju. Zaznaczył jednak, iż ani Stany Zjednoczone ani Iran nie zajęły stanowiska w tej sprawie.
Teherański korespondent BBC dodaje tu jednak, iż Stany Zjednoczone od początku wojny w Iraku ostrzegały zarówno grupę Hakima jak i Iran przed jakąkolwiek interwencją w sprawy irackie. Teheran formalnie deklaruje neutralność w kwestii irackiej.
Iraccy szyici obawiają się, iż Stany Zjednoczone nie dopuszczą by Rada Hakima odegrała jakąkolwiek rolę w powojennym Iraku - przede wszystkim w związku z przekonaniem Waszyngtonu, iż Hakim dążyć będzie do utworzenia na południu kraju islamskiego państwa, wzorowanego na teokracji irańskiej. Tego zaś Stany Zjednoczone chciałyby za wszelką cenę uniknąć. Obawy szyitów - twierdzi komentator BBC - wiążą się też z nagłym pojawieniem się w Nadżafie umiarkowanego przywódcy szyitów (BBC nie wymienia jego nazwiska), sprowadzonego z Londynu i uważanego za proamerykańskiego. Rzecznik Hakima powtórzył we wtorek w Teheranie, iż mułłowie, współpracujący z Amerykanami bądź Brytyjczykami uznani zostaną za zdrajców.(ck)