PolskaIPN oskarża 84-latka ze Śląska o zbrodnię nazistowską

IPN oskarża 84‑latka ze Śląska o zbrodnię nazistowską

O zbrodnię nazistowską i udział w dokonanym
przez gestapo w 1944 r. zabójstwie ośmiu osób z oddziału Armii
Krajowej w Makowie Podhalańskim, oskarżył krakowski oddział IPN 84-letniego Piotra W. ze Śląska - poinformowała Dorota Koczwańska-Kalita z Instytutu Pamięci Narodowej.

Oskarżonemu zarzucono przestępstwo z rzadko już stosowanego dekretu PKWN "o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy" z 1944 r., za które grozi mu kara dożywocia. Odnalezienie podejrzanego i postawienie mu zarzutów było możliwe dzięki poszukiwaniom syna jednej z ofiar, w momencie tragedii - kilkuletniego chłopca.

Zdaniem IPN Piotr W., idąc na rękę władzy państwa niemieckiego, brał udział w 1944 r. w zabójstwie ośmiorga członków i współpracowników oddziału AK w Makowie Podhalańskim Wenancjusza Zycha, ps. "Dziadek".

Jak poinformowała prokurator Izabela Niezgoda z Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu krakowskiego oddziału IPN, sprawa zbrodni była głośna i żywa w Makowie. Świadkowie obciążali nią członka oddziału AK, pochodzącego ze Śląska i dlatego nazywanego "Hanysem". Zdezerterował on z Wehrmachtu i dzięki mundurowi oraz znakomitej niemczyźnie brał udział w wielu akcjach oddziału.

Nikt nie znał jednak tożsamości "Hanysa". Dopiero analiza materiałów, zgromadzonych do książki o działaniach AK na Śląsku, doprowadziła syna ofiary do ustalenia personaliów "Hanysa".

Według ustaleń IPN, aresztowany w kwietniu 1944 r. Piotr W. załamał się podczas śledztwa w zakopiańskim Palace - nazywanym katownią Podhala - i podał gestapo nazwiska członków i współpracowników oddziału AK "Dziadka". W lipcu wskazywał ich podczas akcji gestapo, w której zatrzymano kilkadziesiąt osób, on też potem w budynku magistratu dokonywał selekcji zatrzymanych. Osiem z tych osób zostało w sierpniu rozstrzelanych w obozie koncentracyjnym w Krakowie-Płaszowie.

Przesłuchani przez IPN świadkowie rozpoznali po 60 latach "Hanysa" i potwierdzili, iż wskazywał on gestapowcom domy AK-owców i dokonywał selekcji w magistracie. Wśród świadków była też kobieta, z którą "Hanysa" łączyły wtedy bliskie stosunki i która została razem z nim aresztowana, ale z którą nie spotkali się już po wojnie.

Mężczyzna mieszka na Śląsku, przy ulicy nazwanej imieniem jego dwóch braci, żołnierzy AK, bohaterów wojennych, zgilotynowanych w 1944 roku w hitlerowskim więzieniu. Nie przyznał się do winy.

Był członkiem Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Jego dane znalazły się w przygotowywanej do publikacji książce o dziejach AK na Śląsku. Tak dotarł do niego syn ofiary. Swoje informacje przekazał do rzecznika dyscyplinarnego ŚZŻAK i do IPN. Krakowski oddział IPN korzystał w śledztwie z materiałów rzecznika dyscyplinarnego.

W 2003 r. Sąd Najwyższy ostatecznie utrzymał wyrok ośmiu lat więzienia dla 80-letniego Henryka Mani za pomoc hitlerowcom w mordowaniu Żydów w obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem. Był to pierwszy proces o zbrodnie hitlerowskie w Polsce od 1973 r.

Podstawą oskarżenia i wyroku w tej sprawie był także dekret PKWN z sierpnia 1944 r. "O wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz zdrajców Narodu Polskiego". Dekret ten nadal obowiązuje - tylko na jego podstawie IPN może dziś oskarżać o zbrodnie hitlerowskie.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)