Indie: porwanie, którego nie było
Chwilę grozy przeżyli pasażerowie Boeinga 737 linii Alliance Air z Bombaju do New Delhi, gdy nagle dowiedzieli się od swoich rodzin, że zostali porwani. Wiadomość ta wywołała panikę na pokładzie, choć nikt nie wiedział kto jest terrorystą. Na międzynarodowym lotnisku w New Delhi na samolot czekał elitarny oddział komandosów. Okazało się jednak, że nie było żadnego porwania i był to jedynie fałszywy alarm.
Indyjski minister lotnictwa cywilnego Syed Shahnawaz Husain twierdzi, że całe zdarzenie było wynikiem "nieporozumienia". Wieża kontroli lotów w Ahmedabadzie otrzymała anonimowy telefon, iż samolot został porwany. Wiadomość tę przekazano pilotowi Boeinga, który natychmiast zabarykadował się w kokpicie i skierował samolot bezpośrednio na lotnisko w New Delhi.
O "porwaniu samolotu" nic nie wiedzieli jego pasażerowie i pewnie by się nie dowiedzieli, gdyby nie telewizja. Star News przerwała nadawanie programu i poinformowała o porwaniu samolotu. Rodziny pasażerów natychmiast skontaktowały się z "ofiarami" na pokładzie Boeinga przez telefony komórkowe, informując ich, że zostali porwani. Wiadomość ta wywołała panikę, choć nie bardzo było wiadomo, kto jest porywaczem.
Oliwy do ognia dolała wiadomość "Star News", iż porywacz ma ze sobą znaczną ilość materiałów wybuchowych.
W tym samym czasie pilot dostał informację z wieży kontroli lotów, że terrorysta najprawdopodobniej spróbuje dostać się do kokpitu. Kapitan omal nie dostał zawału, gdy jeden z pasażerów w panice zaczął szarpać za klamkę i próbował dostać się do kabiny pilotów.
Samolot wylądował w New Delhi. Natychmiast został otoczony przez elitarne jednostki komandosów, które spuściły powietrze z kół, aby maszyna nie mógła ponownie wzbić się w powietrze. Następnie przystąpiono do szturmu. Samolot zdobyto bez trudu - okazało się, że na pokładzie nie ma żadnego terrorysty.
Prewencyjnie aresztowano jednak mężczyznę, który w panice szarpał za klamkę kabiny pilotów. Po przesłuchaniu przez policję został zwolniony.
Niektórzy z pasażerów powiedzieli telewizji, że kapitan samolotu powiedział im po całym zajściu, iż były to ćwiczenia, które miały sprawdzić skuteczność oddziałów komandosów. Informację tę zdementował jednak minister Husain. Również ekspert Star News twierdzi, że całe zajście było zbyt realistyczne, aby to były ćwiczenia.
Tymczasem Pakistan oskarżył w czwartek Indie, że próbowały sfingować uprowadzenie samolotu i zdyskredytować w ten sposób kaszmirskich separatystów oraz wspierający ich politycznie Islamabad. Indie bez powodzenia próbowały dokonać fałszywego uprowadzenia własnego samolotu. Jest to część ich kampanii oczerniania Pakistanu - podało państwowe radio pakistańskie.
Rozgłośnia zaznaczyła, że jedna ze stacji telewizyjnych w Indiach natychmiast po pierwszych doniesieniach o porwaniu oskarżyła o nie kaszmirskie ugrupowanie Dżaisz-i-Mohammad. Islamabadzkie radio twierdzi także, że Hindusi usiłowali sugerować, iż porywacze chcą lądować w pakistańskim Lahore lub Karaczi. Pakistan natomiast od razu odmówił na to zgody.
Na pokładzie "porwanego" samolotu były 52 osoby, w tym 6 członków załogi. (mag)