Incydent z rządowym Jakiem-40; lądował bez kontrolerów
Komisja ds. Bezpieczeństwa Lotów Sił Powietrznych bada incydent z rządowym Jakiem-40, który wylądował na cywilnym lotnisku w Bydgoszczy bez obecności kontrolerów lotu - podaje RMF FM. Jak doniosły media również w Smoleńsku 10 kwietnia Jak-40 lądował bez zgody rosyjskich kontrolerów lotu. Specjalna komisja nie dopatrzyła się w tym jednak złamania przepisów.
29 kwietnia, niecałe trzy tygodnie od katastrofy w Smoleńsku, samolot Jak-40, który przyleciał do Bydgoszczy po ministra Radosława Sikorskiego, wylądował o godz. 7:59. Nie było przy tym kontrolerów lotu, bo ci pracują od godziny 10:00.
Według przepisów, by wylądować na tym lotnisku piloci samolotu muszą kontaktować się z kontrolerami - podaje RMF FM.
Szef szkolenia Sił Powietrznych gen. dyw. Anatol Czaban - pytany o to zdarzenie na posiedzeniu sejmowej komisji obrony - ocenił, że bydgoskie lotnisko jest "w pełni sprawne, wyposażone i czynne". Jak mówił, nie jest ono lotniskiem wojskowym, a kontrolerzy ruchu powietrznego zaczynali tego dnia pracę później niż godzina lądowania rządowego Jak-40. Zdaniem gen. Czabana zawiodła wymiana informacji.
Jaka-40, który lądował w Bydgoszczy, pilotowała inna załoga niż ta, która 10 kwietnia lądowała z dziennikarzami w Smoleńsku.
Sprawę lądowania w Smoleńsku 10 kwietnia samolotu Jak-40 badała specjalna komisja powołana przez dowódcę Sił Powietrznych gen. Lecha Majewskiego. - Komisja uznała, że warunki pogodowe w momencie lądowania pozwalały na jego wykonanie - poinformował rzecznik Sił Powietrznych ppłk Robert Kupracz.
Jak-40 lądował w Smoleńsku ok. godz. 7.20 czasu polskiego. W stenogramach z zapisów skrzynki głosowej z Tu-154M zarejestrowano wypowiedź załogi Jak-40, która mówiła: "nam się udało tak w ostatniej chwili wylądować". Przekazując aktualne dane o 8.24 piloci z Jak-40 informowali pilotów Tupolewa: "widać jakieś 400 metrów około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 metrów, grubo".