PolitykaImpreza w Białymstoku niezapomniana nie tylko dla Bartłomieja Misiewicza. Wraca do niej PO

Impreza w Białymstoku niezapomniana nie tylko dla Bartłomieja Misiewicza. Wraca do niej PO

Politycy Platformy Obywatelskiej domagają się, by premier Mateusz Morawiecki zajął się sprawą zeszłorocznej imprezy Bartłomieja Misiewicza. Chcą, by szef rządu wyjaśnił m.in., co SKW zrobiła z taśmami monitoringu z białostockiego klubu.

Impreza w Białymstoku niezapomniana nie tylko dla Bartłomieja Misiewicza. Wraca do niej PO
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Obara
Anna Kozińska

21.03.2018 | aktual.: 28.03.2022 10:08

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

O tym, że PO nie odpuszcza, poinformował na Twitterze Paweł Olszewski z PO. Jak napisał, razem z Cezarym Tomczykiem, "przedkładają premierowi Mateuszowi Morawieckiemu interwencję ws. legalności działań SKW po imprezie Bartłomieja Misiewicza w Białymstoku". Pytają szefa rządu: "czy Służba Kontrwywiadu Wojskowego zabezpieczyła monitoring w nocnym klubie? Na jakiej podstawie prawnej? Co się stało z tymi nagraniami? Czy Antoni Macierewicz miał na ten temat wiedzę?".

Do komentarza Olszewski dołączył zdjęcia dokumentu zaadresowanego do premiera. Nie zabrakło w nim szpil, które politycy PO wbili w Misiewicza. Czytamy np., że "po iincydencie w Białymstoku słowa takie jak limuzyna, ochroniarz z Żandarmerii Wojskowej, szastanie pieniędzmi, nagabywanie studentek i proponowanie pracy każdemu, kto rozpozna kim jest - stały się znakiem rozpoznawczym ówczesnego rzecznika".

Niezapomniana impreza

Przypomnijmy, że o zabawie Misiewicza w Białymstoku poinformował "Fakt". Z relacji tabloidu wynika, że ówczesny rzecznik MON na imprezę w klubie przyjechał luksusowym BMW. Towarzyszył mu ochroniarz, którego przedstawiał jako funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej. Co więcej, dziennik, powołując się na relacje świadków, donosił, że Misiewicz miał kilkakrotnie nagabywać DJ-a, by ogłosił wszystkim, że tam jest. Miał próbować też podrywać bawiące się w lokalu dziewczyny. Jednej z nich podobno proponował pracę w MON.

Misiewicz nie przeszedł obojętnie obok tych doniesień. - Nie byłem pijany. Nie mam się czego wstydzić i nikogo nie skompromitowałem. Do klubu z kolegami przyszedłem pieszo, pamiętam, bo było wtedy bardzo ślisko w Białymstoku. Nie przyjechałem do klubu służbową limuzyną BMW. Nie korzystałem i nie korzystam z ochrony Żandarmerii. W klubie WOW byłem prywatnie - podkreślił.

To nie pierwszy raz, kiedy politycy opozycji interesują się tą sprawą. Wcześniej m.in. poseł Nowoczesnej Michał Jaros zwrócił się z interpelacja do ówczesnego szefa resortu Antoniego Macierewicza.

W marcu 2017 roku, po kilku tygodniach badania sprawy, Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe nie stwierdziła znamion czynu zabronionego. Oceniła, że używając służbowej limuzyny do celów prywatnych, Misiewicz nie przekroczył uprawnień.

Bartłomiej Misiewicz będzie bohaterem czwartkowego odcinka programu WP "Kto nami rządzi?".

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (275)