Impas aborcyjny. PiS nie ma pomysłu na wyjście ze światopoglądowego klinczu
Minęła miesięcznica od ogłoszenia nadal nieopublikowanego wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Projekt prezydenckiego "kompromisu w kompromisie" nie trafił nawet na posiedzenie Sejmu. - Na własne życzenie znaleźliśmy się w potrzasku między aborcyjnymi radykałami - mówi jeden z polityków PiS-u. I rozkłada ręce.
- Teraz mądrych już nie ma. Zwolennicy zaostrzenia prawa aborcyjnego zapadli się pod ziemię i unikają wypowiedzi w mediach. A przecież to było ponad 100 posłów, nie tylko z PiS-u. Nagle odwaga z nich uleciała - mówi w rozmowie z WP jedna z posłanek Zjednoczonej Prawicy. Zaraz potem opisuje rozmowę z inną europosłanką z partii, która miała za złe, że nikt przed publikacją wyroku Trybunału Konstytucyjnego nie próbował podjąć realnej dyskusji na temat jego konsekwencji i przede wszystkim - nie przewidział następstw naruszenia obowiązującego przez dekady kompromisu. A teraz, gdy słowo się rzekło, nie wiadomo co z nim zrobić. Publikacji wyroku, który zaplanowano w Rządowym Centrum Legislacji nie da się przecież odwlekać w nieskończoność.
Prezydencki "kompromis w kompromisie"
Nie wiadomo również, co zrobić z zaproponowaną przez Andrzeja Dudę nowelizacją ustawy aborcyjnej. Projekt zgłoszony przez głowę państwa 30 października, nie doczekał się nawet rozpatrzenia na komisji sejmowej, nie mówiąc o przejściu pełnego procesu legislacyjnego.
Tak powstał swoisty "kompromis w kompromisie". Miałby on polegać na dopisaniu w art. 4a ustępie 1 punkcie 2 ustawy o planowaniu rodziny punktu 2a, który zezwala na przerwanie ciąży w przypadku stwierdzenia wady płodu, która "prowadzi niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka". Jego największa wada polegała jednak na tym, że nie zadowalał on żadnej ze stron konfliktu światopoglądowego: dla zwolenników pełnej aborcji, oznaczał dodatkowe restrykcje, dla tych, którzy opowiadali się za istniejącym stanem prawnym - stanowił jego naruszenie. Z kolei działacze pro-file, a także "frakcja konserwatywna" w Prawie i Sprawiedliwości, uznali działanie Dudy za defetyzm i reinterpretowanie wyroku TK.
- Jeżeli Kościół zostanie zapytany o swój głos, to powie, że nie zgodzi się na żaden sposób przerywania życia - mówił w programie "Newsroom" rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Leszek Gęsiak.
- Dlaczego nie procedujecie projektu prezydenta? - pytam jednego z posłów koalicji rządzącej. - A co mamy procedować? Nieuzgodnioną z prezesem Kaczyńskim nowelizację prezydenta, która nie ma większości w Sejmie? Tylko byśmy się dodatkowo skompromitowali - słyszę. Specjaliści zwracają również uwagę na trudną do jednoznacznej interpretacji przesłankę wad, które "niechybnie i bezpośrednio" prowadzą do śmierci dziecka. Kto miałby je definiować? Kto miałby oceniać decyzję lekarza albo rodziców post factum? Jeśli prokuratura, mogłoby to mieć efekt mrożący, czyli prawo pozostawałoby w wielu przypadkach… martwe. Dlatego, jeżeli już ktoś ze Zjednoczonej Prawicy wypowiada się na temat propozycji Andrzeja Dudy, to niechętnie albo z zaznaczeniem, że "wymaga dopracowania".
Hospicja, ucieczka od centrum i brak perspektyw
Nie jest tajemnicą, że ciepłymi uczuciami nie pała do niego zwłaszcza Solidarna Polska, która wyszła ze swoim kontrprojektem, na razie w wersji ogólnego zarysu. Miałby on polegać na kompleksowym rozwoju sieci już istniejących hospicjów perinatalnych, jasnej definicji wady letalnej płodu oraz kompleksowej opiece lekarskiej, psychologicznej i duchowej względem kobiety, która urodzi w murach ośrodka martwe albo umierające dziecko.
"W szpitalach będą obecni koordynatorzy perinatalnej opieki paliatywnej oraz konsylia składające się z lekarzy i psychologów, którzy pomogą w ustaleniu odpowiedniego miejsca porodu, sposobu objęcia ochroną kobiety do czasu porodu i po porodzie; kobieta, u której dziecka stwierdzono wadę letalną, będzie miała możliwość przebywania w osobnej sali zapewniającej intymność; kobiecie będzie zapewniona możliwość stałej obecności osoby bliskiej oraz pomoc psychologa; kobieta i osoby bliskie będą mogły mieć stały kontakt z dzieckiem po porodzie oraz godnie je pożegnać" - precyzuje swój projekt partia Zbigniewa Ziobry, która proponuje również powołania programu Centrum Opieki Wytchnieniowej dla rodzin oraz osób zajmujących się niepełnosprawnymi.
Strajk kobiet. Władza "przekupiła" policję podwyżkami? Ekspert mówi wprost
Co w takiej sytuacji czeka wyrok Trybunału Konstytucyjnego? Oficjalnie premier Mateusz Morawiecki twierdzi, że czeka na jego pisemne uzasadnienie i dopiero w tej sytuacji CLR będzie mogło wyrok opublikować. Nieoficjalnie słuchać jednak, że Trybunał pracuje nad taką wykładnią swojej decyzji, która pozostawia furtkę do jej złagodzenia przez ustawodawcę. - Na własne życzenie znaleźliśmy się w potrzasku między radykałami. Lempart wykrzykuje na ulicy hasła o legalnej aborcji, a drugiej strony fundamentaliści chcą jej całkowitego zakazania. Sami spletliśmy węzeł gordyjski, tylko nie ma komu sięgnąć po miecz i go w jedną albo drugą stronę przeciąć - mówi WP jeden z byłych ministrów.
Nie on jeden mówi w partii właśnie tym głosem. "Dziś niepodjęcie wyzwania, jakie stanowi dla obozu prawicy orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, oznacza, że PiS zepchnięte zostanie na pozycję dawnego ZChN czy innych partyjek kojarzonych z fundamentalizmem katolickim. Taka partia może rządzić do końca kadencji, ale kolejnych wyborów nie wygra. I zapewne wielu gorliwcom 'za życiem' o to także chodzi" - pisała 16 listopada na portalu Niezależna poseł… Joanna Lichocka. Część polityków partii rządzącej ma świadomość klęski strategii "przeczekania" protestów Strajku Kobiet, za błędne uznała również wojownicze przemówienie Jarosława Kaczyńskiego oraz ostatnie, zbyt agresywne działanie policji. Nikt nie ma jednak pomysłu, co dalej. Wygrywa logika aborcyjnego impasu, na której tracą wszyscy.
Marcin Makowski dla Wiadomości WP