PublicystykaIan Buruma: Muzułmanie jak Żydzi, czyli nowy antysemityzm

Ian Buruma: Muzułmanie jak Żydzi, czyli nowy antysemityzm

Podobieństwa między dawnym a dzisiejszym antysemityzmem są rażące. Hitler mówił o Żydach jako o toksycznym "zarazku rasowym". Jeden z szeroko rozpowszechnianych nazistowskich pamfletów nosił tytuł "Żyd jako światowy pasożyt". Frank Gaffney, wpływowa postać w nacjonalistycznych kręgach, którymi otacza się Trump, mówi o muzułmanach jako o "termitach", które "wydrążają strukturę społeczeństwa obywatelskiego i innych instytucji". Kiedy ludzie są kategoryzowani jako pasożyty, bakterie czy termity, blisko stąd do konkluzji, że muszą zostać zniszczeni, by obronić społeczne zdrowie.

Ian Buruma: Muzułmanie jak Żydzi, czyli nowy antysemityzm
Źródło zdjęć: © East News

09.02.2017 | aktual.: 09.02.2017 18:23

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ci, którzy mówili nam, że islam sam w sobie jest śmiertelnym zagrożeniem dla cywilizacji zachodniej powinni być dzisiaj usatysfakcjonowani: prezydent Stanów Zjednoczonych i jego główni doradcy zgadzają się z nimi. Jak napisał na Twitterze doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Trumpa, generał Mike Flynn, "strach przed muzułmanami jest racjonalny". Stephen Bannon, były szef skrajnie prawicowego portalu Breitbart News, który jest głównym politycznym strategiem Trumpa i członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego, stwierdził z kolei, że "judeochrześcijański" Zachód toczy obecnie globalną wojnę z islamem.

Trump obiecał że będzie stawiał Amerykę na pierwszym miejscu, pożyczając slogan "America First" od amerykańskich izolacjonistów z lat 30-tych, których najbardziej znany przywódca, słynny lotnik Charles Lindbergh, był notorycznym antysemitą, który oskarżał Żydów i liberałów o próby wciągnięcia USA w wojnę z Hitlerem, którego on sam podziwiał. Lindbergh wierzył że "możemy cieszyć się pokojem i bezpieczeństwem tylko tak długo jak (...) będziemy bronić się przed atakiem obcych armii i rozmywaniem społeczeństwa przez obce rasy".

"America First" ma więc rasizm w swoim DNA. Czy obecne w Białym Domu poglądy dotyczące islamu są w jakiś sposób podobne do antysemityzmu lat 30-tych? A może Bannon, Flynn i Trump po prostu zaktualizowali stare uprzedzenia, zastępując jeden zestaw Semitów innym?

Być może nawet do takiego zastąpienia nie doszło. Fakt, że Trump w swoim oświadczeniu w Międzynarodowym Dniu Pamięci o Ofiarach Holokaustu nie wspomniał o Żydach ani antysemityzmie wydawał się zdecydowanie dziwny. Zaś jego ostrzeżenia wysuwane podczas kampanii przeciwko znanym Żydom, takim jak George Soros, którzy mieli być częścią światowego spisku przeciwko Ameryce nie przeszły bez echa.

Mimo to, istnieją oczywiste różnice między naszymi czasami a latami 30-tymi ubiegłego wieku. W tamtej epoce nie było wśród Żydów żadnego rewolucyjnego ruchu, który dokonywał zbrodni w imię swojej wiary. Nie było też żadnych żydowskich państw wrogich Zachodowi.

Ale podobieństwa między ówczesnym i dzisiejszym antysemityzmem są rażące. Jednym ze znaków rozpoznawczych jest stosowanie biologicznego języka w odniesieniu do wroga. Hitler mówił o Żydach jako o toksycznym "zarazku rasowym". Jeden z szeroko rozpowszechnianych nazistowskich pamfletów nosił tytuł "Żyd jako światowy pasożyt". Frank Gaffney, wpływowa postać w nacjonalistycznych kręgach, którymi otacza się Trump, mówi o muzułmanach jako o "termitach", które "wydrążają strukturę społeczeństwa obywatelskiego i innych instytucji". Kiedy ludzie są kategoryzowani jako pasożyty, bakterie czy termity, blisko stąd do konkluzji, że muszą zostać zniszczeni, by obronić społeczne zdrowie.
Istnieje jednak jeszcze jedna różnica między prześladowaniem Żydów a dzisiejszą wrogością wobec muzułmanów.

Przedwojenny antysemityzm był skierowany nie tylko przeciwko religijnym Żydom, ale także - a może szczególnie - przeciwko Żydom zasymilowanym, których trudno było odróżnić od reszty społeczeństwa. Uprzedzenia przeciwko muzułmanom wydają się mieć mniej związków z kwestiami rasowymi, zaś bardziej kulturowymi i religijnymi.
Ale nawet ta różnica może być bardziej pozorna niż rzeczywista. Dziewiętnasto- i dwudziestowieczni antysemici zakładali, że Żyd zawsze był Żydem, niezależnie od tego w co wierzy; zawsze byliby lojalni wobec swoich. Judaizm był widziany nie jako duchowa wiara, lecz kultura polityczna z definicji niepasująca do zachodniej cywilizacji i jej instytucji. Ta kultura była w ich krwi. Aby ją obronić, Żydzi zawsze kłamaliby i udawali wobec gojów.

Te poglądy istniały na długo przed nazistami. W rzeczy samej, był to powód dla którego wysoko wykształceni autorzy pierwszej konstytucji niepodległej Norwegii z 1814 roku uniemożliwili Żydom zostanie obywatelami kraju. Uzasadnienie tej dyskryminacji opierało się na obronie zasad Oświecenia: żydowska kultura i wierzenia niechybnie podważyłaby podstawy norweskiej liberalnej demokracji.

Dzisiejsi wrogowie islamu często używają dokładnie tego argumentu: muzułmanie kłamią niewiernym. Ich religia nie jest duchowa, lecz polityczna. Mogą wydawać się umiarkowani, ale to pozór. To, czego powinniśmy się bać, to - jak powiedział Gaffney - "tego ukrytego, wywrotowego rodzaju dżihadu".

Ale nawet jeśli uprzedzenia i obawy o muzułmańskie i żydowskie spiski są podobne, konsekwencje prawdopodobnie będą całkiem różne. Żydzi, którzy według nazistów stanowili egzystencjalne zagrożenie dla Niemiec, mogli być prześladowani - a potem masowo mordowani - z całkowitą bezkarnością. Poza kilkoma niewielkimi buntami, Żydzi nie mieli możliwości oparcia się nazistowskiej władzy.

Brutalna przemoc rewolucyjnego islamizmu nie da się podobnie zbagatelizować. Akty islamistycznego terroru w krajach zachodnich być powstrzymywane tylko poprzez dobrą pracę wywiadu i policji, szczególnie wśród społeczności muzułmańskich. Ale jeśli zantagonizuje się i poniży wszystkich muzułmanów, sytuacja tylko się pogorszy. A to jaki efekt "globalna wojna z islamem" wywoła na Bliskim Wschodzie i w Afryce, można łatwo sobie wyobrazić.

W takim przypadku "zderzenie cywilizacji", które istnieje w umysłach islamskich terrorystów oraz niektórych z ich najbardziej zagorzałych przeciwników przestałoby być tylko fantazją; stałoby się rzeczywistością.

Nie jest póki co jasne, czy trumpowscy zwolennicy krucjat dążą do wzniecania tego ognia nieświadomie, czy faktycznie tego chcą. Ignorancja to siła nie do przecenienia w tych kręgach. Ale nie jest być może zbyt cynicznym wyobrażenie, że ideolodzy Trumpa rzeczywiście są żądni krwi. Przemoc islamistów spotka się z autoryzowanymi przez państwo torturami, stanem wyjątkowym i ograniczeniami praw obywatelskich - innymi słowy, z autorytaryzmem.

Być może właśnie tego chce Trump. Ale z pewnością nie jest to coś, czego chce większość Amerykanów. Również tych, którzy na niego głosowali.

Ian Buruma

Źródło artykułu:Project Syndicate
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)