Hongkong: naciągacze z salonów piękności
Coraz więcej klientek salonów piękności w Hongkongu skarży się na jakość świadczonych usług. Według urzędu ochrony konsumenta, w ciągu ostatnich trzech lat liczba skarg niezadowolonych pań potroiła się.
16.05.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W ubiegłym roku na salony piękności poskarżyło się 300 kobiet. Dla porównania, w roku 1998 - tylko 94. Zdaniem urzędu, coraz więcej klientek naciąganych jest na usługi, które w niczym im nie pomagają. Przeciwnie - mogą nawet zaszkodzić, głównie finansowo.
W jednym z przypadków, pewna dama zgodziła się zapłacić 128 USD za wytatuowanie brwi. Ostatecznie zapłaciła prawie 900 USD, bo właściciele salonu wmówili jej, że potrzebna jest dodatkowa, specjalna kuracja antyalergiczna.
Inna kobieta wydała 1400 USD, by zrzucić zbędne kilogramy. Nie schudła, ale odszkodowania nie otrzymała. Sprytni "przedsiębiorcy" wmówili jej bowiem, że nie kwalifikuje się do zadośćuczynienia, bo w trakcie diety... jadła wieprzowinę i kurczaka z ryżem.
Według urzędu ochrony konsumentów, problem polega na braku regulacji prawnych, które pozwalałby na skuteczne kontrolowanie ofert salonów piękności. (jask)