Holandia żegna Pima Fortuyna
Wstrząśnięta mordem Holandia żegna
w piątek populistycznego polityka Pima Fortuyna, zastrzelonego w
poniedziałek, na dziewięć dni przed wyborami parlamentarnymi, w
których wróżono mu sukces.
10.05.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Choć większość Holendrów nie podziela skrajnych poglądów ekscentrycznego Fortuyna, który znany był z antyimigracyjnych wystąpień, nazywał islam zacofaną kulturą i manifestował swój homoseksualizm, naród i praktycznie cała scena polityczna są zjednoczone w potępieniu mordu politycznego.
Fortuyn został zastrzelony przed rozgłośnią radiową w Hilversum, tuż po udzieleniu tam wywiadu.
W piątek od rana tysiące ludzi ustawiały się na trasie, którą trumna ze zwłokami Fortuyna zostanie przewieziona na mszę. Udział w mszy żałobnej zapowiedział premier Wim Kok i reprezentant królowej Beatrix. Później, już podczas prywatnej ceremonii, trumna ze zwłokami Fortuyna zostanie złożona w rodzinnej krypcie, ale ostatecznym miejscem wiecznego spoczynku będą - zgodnie z wolą zmarłego - Włochy, gdzie Fortuyn miał dom; jego przyjaciel- kamieniarz przygotowuje mu tam grób.
Tysiące Holendrów stało w czwartek w długiej kolejce przed katedrą w Rotterdamie, aby złożyć ostatni hołd Fortuynowi, którego zwłoki wystawiono tam w białej trumnie. Wielu kładło kwiaty.
Oskarżony o zabójstwo Fortuyna jest 32-letni Volkert van der Graaf, obrońca praw zwierząt, który stanąwszy w środę przed sądem nie złożył żadnego oświadczenia.
Wielu Holendrów częścią winy za śmierć Fortuyna obarcza media i ludzi establishmentu, twierdząc, że demonizowali oni populistycznego polityka i przyrównywali go do skrajnych prawicowców Jean-Marie Le Pena z Francji i Joerga Haidera z Austrii, podczas gdy Fortuyn mówił po prostu to, co leżało wyborcom na sercu.
Kiedy aresztowano van der Graafa, władze holenderskie, obawiające się konfliktów rasowych, pospieszyły z informacją, że podejrzany o zabójstwo Fortuyna to biały obywatel Holandii.
Zdaniem obserwatorów i analityków, partia "Lista Pima Fortuyna" może odebrać wiele głosów partiom z głównego nurtu politycznego, także pod wpływem fali współczucia w związku z powszechnie potępianym mordem.
Partia Fortuyna sama nie wygra, więc będzie musiała wejść w koalicję. Trudno sobie wyobrazić, żeby rządziła razem z Partią Pracy (socjaldemokratami ustępującego premiera Wima Koka). Jeżeli będzie rządzić, to w koalicji z chadekami lub z liberałami. Byłaby to bardziej prawicowa koalicja niż dotychczasowa socjaldemokratyczno-liberalna i to z lekko antyestablishmentowym zacięciem - powiedział w piątek profesor Sławomir Magala z Uniwersytetu w Rotterdamie.
Jego zdaniem, taka ewentualna koalicja z udziałem partii zamordowanego w poniedziałek populisty Pima Fortuyna zmieniłaby też na mniej przychylny stosunek Holandii do poszerzenia Unii Europejskiej o takie kraje jak Polska.
Fortuyn atakował przerosty biurokracji, zarówno rodzimej jak i brukselskiej. Miał krytyczny stosunek do Unii i do jej poszerzenia. Nie mówił tego wprost, ale mówił: świetnie, niech się Unia rozszerzy, ale najpierw musi się odbyć referendum. To świetny sposób zamknięcia Unii, bo gdyby większość obywateli miała głosować z punktu widzenia, czy się dzielić z innymi czy nie, to powie - gdzie tam, oczywiście, że się nie dzielić - obawia się ekspert.
Jego zdaniem, Fortuyn już niestety bardzo zmienił warunki dyskusji o poszerzeniu Unii. Żeby przejąć część głosów szef liberałów Hans Dijkstal oświadczył nagle, że skoro Holandia za dużo płaci na rolnictwo Francuzom i innym, to nie ma mowy o żadnym poszerzeniu o Polskę, Czechy czy Węgry, dopóki nie wyciągnie więcej z kasy UE.
Zaraz po zabójstwie przywódcy partii politycznych ogłosili, że zawieszają kampanię wyborczą. Od poniedziałku nie prowadzi się też sondaży wyborczych. Ostatnie przed śmiercią Fortuyna wskazywały, że jego lista może uzyskać 25-30 miejsc w 150-osobowej izbie niższej parlamentu. Skłoniło go to do deklaracji, że jego celem jest urząd premiera.
Po konsultacjach z liderami głównych partii politycznych, w tym zwłaszcza z partii zamordowanego "Lista Pima Fortuyna", ustępujący rząd socjalisty Wima Koka postanowił nie przekładać wyborów. Sugerowali to niektórzy politycy koalicji, w tym wicepremier Annemarie Jorritsma.
Komentatorzy podejrzewają, że rząd nie ośmielił się zmieniać terminu wyborów wbrew woli współpracowników Fortuyna, którzy liczą na dodatkowe głosy na fali emocji, wywołanej jego zamordowaniem. O skali tych emocji świadczy częste porównywanie przez media wstrząsu, jaki przeżywa Holandia, z tym, co przeżyli Amerykanie 11 września.
Na tydzień przed wyborami nie można zmieniać kolejności na listach kandydatów, zresztą nikt z umieszczonych na dalszych miejscach "Listy Pima Fortuyna" nie wydaje się zdolny go zastąpić. We wtorek wezwali oni, żeby oddać cześć zamordowanemu, oddając 15 maja głos właśnie na niego. (and)