Holandia oddaje hołd ofiarom malezyjskiego samolotu
Niemal każda holenderska rodzina zna kogoś, kto stracił bliskich i znajomych w katastrofie malezyjskiego samolotu, zestrzelonego nad wschodnią Ukrainą - mówią politycy i mieszkańcy Holandii. Środa jest tu dniem żałoby narodowej - pierwszym po ponad pół wieku.
23.07.2014 | aktual.: 23.07.2014 16:08
- Holendrzy zazwyczaj są powściągliwi w okazywaniu uczuć. Ale gdy trzeba, umieją pokazać, że są jednym narodem i ta tragedia bardzo ich dotknęła - mówi Ewa, Polka od ponad 20 lat mieszkająca pod miastem Eindhoven na południu Holandii. To w tym mieście w środę lądują pierwsze samoloty ze sprowadzonymi z Ukrainy ciałami blisko 300 ofiar katastrofy malezyjskiego boeinga; aż 193 ofiary to Holendrzy.
W tym dniu ogłoszono żałobę narodową; ostatnio Holendrzy przeżywali taką żałobę w 1962 r. po śmierci królowej Wilhelminy.
Flagi na publicznych budynkach opuszczono do połowy masztów, lusterka niektórych samochodów, mijanych w drodze do Eindhoven, przepasane są czarną wstążką.
Na lotnisku wojskowym w chwili przylotu trumien z ciałami ofiar ok. 16.00 będą król Wilhelm Aleksander i królowa Maxima, a także premier Mark Rutte. Zaplanowano krótką ceremonię: pamięć ofiar zostanie uczczona minutą ciszy, zabrzmi też sygnał trąbki, a potem przez pięć minut w holenderskich miastach i miejscowościach rozlegnie się dźwięk dzwonów. Potem trumny w eskorcie policji przewiezione zostaną do pobliskich koszar.
Także w wielu prywatnych domach pamięć ofiar katastrofy zostanie uczczona minutą ciszy - przekonuje 65-letnia Anneke spod Eindhoven. - Wszyscy odczuwamy przecież wielki smutek, ze zginęło tak wielu ludzi, nie tylko Holendrów - powiedziała. Potwierdza słowa holenderskich polityków, w tym szefa dyplomacji Fransa Timmermansa, że niemal każda holenderska rodzina zna kogoś, kto stracił bliską albo znajomą osobę w katastrofie. - Moja siostrzenica opowiadała mi o znajomych, którzy stracili swoich krewnych... - mówi.
Mimo smutku Holendrzy zadają też jednak pytania, dlaczego doszło do tragedii i kto za nią stoi. Chcą też ustalenia winnych i wymierzenia im sprawiedliwości. Chcą też zaostrzenia polityki wobec Rosji wspierającej separatystów na wschodzie Ukrainy. - To, co się stało, jest rezultatem dyktatury Władimira Putina - mówi Martin Hurkmans, który - jak podkreśla - wiele razy podróżował na Ukrainę, również w ostatnich miesiącach.
Ale - ocenia - wielu jego współobywateli nie jest świadomych sytuacji na Ukrainie. - Holendrzy są naiwni. Nie orientują się w sytuacji Europy Wschodniej - twierdzi Hurkmans. - Teraz mówi się o sankcjach na Rosję, ale za rok czy dwa, gdy ludzie ochłoną, Holandia dalej będzie handlować z Rosją, sprzedawać jej swoje pomidory i wieprzowinę.