Holandia: Nastolatek wdychał dezodorant i zmarł
Do szpitala Maasstad w Rotterdamie w Holandii trafił 19-latek, który wdychał dezodorant. Po kilku dniach od wprowadzenia w śpiączkę farmakologiczną zmarł. Nastolatek był chory psychicznie, miał przypisane leki.
19-latek wdychał dezodorant w domu. Owinął mokry ręcznik wokół głowy, wziął dezodorant w sprayu i zaczął wprowadzać jego zawartość do swojego nosa. Chciał w ten sposób się odurzyć. Na początku nastolatek stał się nadpobudliwy, skakał i biegał po całym domu. Potem w jego ciele ustał przepływ krwi i nastąpił atak serca. Rodzice natychmiast zawieźli go do szpitala. Tam został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Po kilku dniach stwierdzono zgon.
- Nie wykazywał wystarczającej aktywności mózgu do podtrzymania życia - powiedział doktor Kelvin Kramp ze szpitala w Rotterdamie. On zajmował się nastoletnim pacjentem. Ujawnił też, że chłopak miał problemy ze zdrowiem psychicznym. Był przyjęty na terapię odwykową w związku z uzależnieniem od konopi i ketaminy. Brał leki psychotropowe.
Lekarze mają trzy teorie na temat śmierci nastolatka. Według pierwszej substancje zawarte w dezodorancie obciążyły serce, spowodowały osłabienie skurczy mięśnia sercowego i spazmy naczyń wieńcowych.
Zgodnie z drugą nastolatek doświadczył halucynacji. To, co widział, wywołało sytuację stresową i szokującą dla niego i wywołało atak serca.
Trzecia teoria mówi o wpływie butanu na inne narządy organizmu. Ma podobne działanie jak alkohol, też wprowadza w stan euforyczny, ale zagraża nie tylko sercu - uszkodzone mogą być nerki, wątroba, mózg, można stracić słuch, może też dojść do zmian behawioralnych. Butan także uzależnia - ma szybki i krótkotrwały efekt, więc sprawia, że próbujący go będą chcieli więcej.
Według brytyjskich i amerykańskich naukowców z powodu odurzania się chemikaliami co roku na świecie umiera kilkaset osób, głównie nastolatków.