"Historyczny kamień milowy" czy kolejne protesty? Donald Trump ujawnia pokojowy plan dla Bliskiego Wschodu
Historia dzieje się na naszych oczach. Donald Trump wezwał do utworzenia dwóch suwerennych państw - Izraela i Palestyny. Jednocześnie, według planu pokojowego dla Bliskiego Wschodu, Jerozolima zostanie "niepodzielną" stolicą Izraela, jednak we wschodniej części ma powstać stolica Palestyny.
- Poprzednie administracje, jeszcze od czasów Lyndona-Johnsona, próbowały rozwiązać ten problem, ale poległy. Ale ja zostałem prezydentem nie po to, aby się poddawać (...). To był bardzo długi proces. W niedzielę przekazałem premierowi Izraela projekt planu – ta wizja jest zupełnie inna od poprzednich. Nasz plan ma 180 stron i jest bardzo szczegółowy - zapewniał Donald Trump. - Jerozolima będzie niepodzielną stolicą Izraela. To nie jest nowość, ale chcę to podkreślić - dodał prezydent USA.
- Dla obu stron prezentujemy korzystne i realistyczne rozwiązanie oparte na "dwóch państwach" - szanuje to zarówno państwowość Palestyny, jaki i zapewnia bezpieczeństwo Izraelowi - mówił na konferencji prezydent USA. Według planu pokojowego USA zamierzają otworzyć swoją ambasadę w Palestynie w Jerozolimie Wschodniej. Według przyjętego we wtorek planu zakłada się zamrożenie na 4 lata osadnictwa na palestyńskich terenach administrowanych przez Izrael.
Podczas konferencji prasowej Donald Trump wezwał do przestrzegania planu przez Palestynę. - Prezydencie Abass, zapewniam Pana. Jeśli będzie wypełniać plan, to Stany Zjednoczone zawsze będą gotowe wam pomóc - mówił Republikanin. Zaznaczył jednocześnie, że aby Palestyna miała własne państwo musi "spełnić standard pokojowego współistnienia". - Musicie powstrzymać Hamas i islamski dżihad, musicie powstrzymać podżeganie do terroru i opłacanie terroryzmu - mówił Trump. Zgodnie z dokumentem, strona palestyńska ma otrzymać 50 miliardów ze strony USA na rozwój.
Zobacz też: Najnowszy sondaż prezydencki. Andrzej Duda ma poważnego konkurenta
- Otrzymałem dziś wiele telefonów od światowych liderów, dzwonił Boris (Johnson - premier Wielkiej Brytanii - przyp. red.) i pytał się mnie jak może pomóc. To najwyższy czas, aby zakończyć ten ponury rozdział w historii (...). To nasz obowiązek dla ludzkości - stwierdził prezydent USA.
Głos po Donaldzie Trumpie zabrał premier Izraela. - To historyczny dzień i przypomina inną datę - z maja 1948 roku. To właśnie wtedy prezydent Truman jako pierwszy lider uznał naszą państwowość. Mam nadzieję, że dzisiejsza data, 28 stycznia 2020 roku, będzie podobnie wspominana za lata. I Pan również będzie podobnie wspominany - mówił Benjamin Netanjahu. Lider Likudu stwierdził, że Zachodni Brzeg został "skandalicznie uznany jako nielegalnie okupowane terytorium, a Trump swoją decyzję "rozbija wielkie kłamstwo" i uznaje suwerenność Izraela nad wszystkimi osadami.
- Izrael po dzisiejszym dniu może powiedzieć, że w końcu doczekało się uznania wschodniej granicy - mówił Netanjahu. Izraelski przywódca zapowiedział, że jest gotów do podjęcia rozmów ze stroną palestyńską.
Pokojowy plan dla Bliskiego Wschodu. Rozbieżne opinie
Za kulisami pokojowego planu dla Bliskiego Wschodu stoi nie kto inny, jak zięć Donalda Trumpa. Amerykańska prasa przypomniała, że Jared Kushner od blisko 3 lat próbował przekonywać profesorów akademickich, prawodawców, byłych negocjatorów na Bliskim Wschodzie, arabskie rządy oraz "specjalne grupy interesów" o słuszności swojego rozwiązania oraz prosił o nieodrzucenie jego "świeżego podejścia na starcie".
Pozytywnie o planie pokojowym wypowiadał się lider opozycji izraelskiej. Benny Gantz wizytował w poniedziałek Waszyngton i spotkał się z Donaldem Trumpem.
Pochwali amerykańskiego prezydenta za opracowanie nowej strategii dla regionu i obiecał pomoc w jego wdrożeniu po marcowych wyborach w Izraelu.
"Rzeczywiście, plan pokojowy prezydenta jest istotnym i historycznym kamieniem milowym" - mówił Gantz po spotkaniu z Trumpem. "Zaraz po wyborach będę pracować nad jego wdrożeniem w ramach stabilnie funkcjonującego rządu Izraela, we współpracy z innymi krajami naszego regionu" - zapewnił przywódca centrolewicowego sojuszu Niebiesko-Biali.
Jednak taka retoryka wydaje się być zgubna. Jeszcze w poniedziałek, gdy w prasie amerykańskiej pojawiały się przecieki dotyczącego nowego rozwiązania dla Bliskiego Wschodu, premier Autonomii Palestyńskiej Mohammed Sztajeh zapowiedział, że nie będzie respektował tego planu. Uznał, że dokument "nie stanowi podstawy do rozwiązania konfliktu".
Również inni palestyńscy przywódcy zapowiedzieli, że w momencie ogłaszania pokojowego planu dla Bliskiego Wschodu, planują przeprowadzić masowe protesty. Z obaw o bezpieczeństwo izraelska armia została postawiona w stan wyższej gotowości i wzmocniło swoje oddziały piechoty wzdłuż doliny Jordanu.
Przypomnijmy, że napięcia na Bliskim Wschodzie wzrosły tuż po zabiciu Kasema Sulejmaniego w Bagdadzie. Rozkaz przeprowadzenia akcji wydał prezydent USA Donald Trump. Wielu ekspertów uznawało Sulejmaniego za drugą osobą w Iranie (tuż po liderze państwa Alim Chameinim).
Kilka dni później Iran w odwecie przeprowadził naloty na amerykańskie bazy zlokalizowane w Iraku. Dodatkowo Teheran (jak zaznaczają władze: przypadkowo) zestrzelił ukraińskiego boeinga - w katastrofie zginęło 176 osób.
Pokojowy plan dla Bliskiego Wschodu. Problemy z prawem przywódców
Timing ogłoszenia "planu pokojowego" nie jest także przypadkowy - zarówno dla prezydenta USA jak i obecnego na konferencji prasowej premiera Izraela. Obaj przywódcy uwikłani są w procesy wewnątrzpaństwowe. Wobec Donalda Trumpa w Senacie toczy się impeachment. I choć wydaje się, że pozycja 45. prezydenta wydaje się niezagrożona (większość w izbie wyższej parlamentu mają Republikanie), to jednak cały proces jest pokazywany w największych amerykańskich telewizjach. A taki wizerunek "commander-in-chief" może być narażany, szczególnie w rozpoczynającej się dla Trumpa walce o reelekcję (wybory prezydenckie odbędą się w listopadzie).
Benjamin Netanjahu również ma problemy z prawem. Pod koniec listopada zeszłego roku lider Likudu został oskarżony przez Prokuratora Generalnego o "oszustwa, nadużycia oraz łapówki" w jego relacji z izraelskim magnatem telekomunikacyjnym - Szaulem Elowiczem. W zamian za pozytywny odbiór rządu w wydawnictwach biznesmena, Netanjahu miał stworzyć unikatowe prawo, dzięki którym biznesmen zarobił ok. 500 mln dol. (ok 2 mld zł).
Na godziny przed posiedzeniem ws. przyznania immunitetu dla premiera Izraela przez Kneset, Nethanjahu niespodziewanie wycofał swój wniosek. Tłumaczył, że parlament próbuje zniszczyć kluczowy moment w historii państwa związany z historyczną misją zaprojektowania stałych granic Izraela i zapewnienia bezpieczeństwa przyszłym pokoleniom. Działania Knesetu nazwał "cyrkiem".
Dodatkowo pozycja Netanjahu jest osłabiona przez kolejne wybory parlamentarne w marcu. Dwie poprzednie elekcje nie wyłoniły zwycięskiej formacji, która stworzyłaby stabilną większość. Na początku marca Izraelczycy po raz trzeci udadzą się do urn i ponownie zadecydują o przyszłości kraju i regionu. A wizję bezpiecznego i stabilnego kraju próbuje za wszelką cenę forsować lider Likudu.
Od kilku miesięcy Netanjahu obiecuje rodakom uznanie zaanektowanych części Zachodniego Wybrzeża, dodatkowo legalizując osadnictwo izraelskie na tych terenach. Terytorium zostało zajęte przez Izrael w 1967 podczas Wojny Sześciodniowej razem z Doliną Jordanu. Oba terytoria uznawane są za "istotne gwaranty bezpieczeństwa".
Mimo wszystkich przeciwności, premier Izraela idzie z ofensywą wyborczą i tuż po konferencji prasowej w Gabinecie Owalnym leci do Moskwy. Na Kremlu spotka się z Władimirem Putinem, aby wdrożyć go "w dyplomatyczne rozwiązania umowy tysiąclecia" - podkreśliły służby prasowe izraelskiego premiera.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl