ŚwiatHezbollah i Hamas zyskują na popularności w świecie islamskim

Hezbollah i Hamas zyskują na popularności w świecie islamskim

Działania islamskich ugrupowań zbrojnych,
takich jak Hamas i Hezbollah, zyskują coraz większą popularność w
świecie muzułmańskim w następstwie niezłomnego sojuszu między USA
a Izraelem, pasywności rządów państw arabskich i zablokowania
procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie - pisze z Kairu
bliskowschodni korespondent agencji EFE.

Zarówno Hamas, jak i Hezbollah głoszą, że wobec bezowocności dialogu z żydowskimi sąsiadami wybierają "opór" nie tylko jako jedyny środek prowadzący do odzyskania utraconych terytoriów, ale również jedyny, za pomocą którego można wymóc zwolnienie arabskich więźniów z izraelskich więzień.

Kryzys spowodowany "uprowadzeniem", jak określają to Izrael i USA, bądź "wzięciem do niewoli", jak twierdzą Hamas i Hezbollah, trzech izraelskich żołnierzy służy tym dwóm organizacjom do prezentowania siebie jako jedynych obrońców "sprawy narodu".

Przywódca Partii Boga, czyli Hezbollahu, Hasan Nasrallah oświadczył bez ogródek, że wziął do niewoli izraelskich żołnierzy, aby wymienić ich na "arabskich więźniów", a więc nie tylko Libańczyków przebywających w izraelskich więzieniach.

Nasrallah podkreślił jednocześnie, że drugim jego celem jest "złagodzenie nacisku" na palestyńskich braci w Strefie Gazy, która jest celem codziennych izraelskich bombardowań i ostrzału artyleryjskiego. Zginęło od nich prawie sto osób, odkąd Palestyńczycy przetrzymują jako jeńca izraelskiego żołnierza Gilada Szalita.

Telewizja satelitarna Al-Dżazira, mająca największą oglądalność w świecie arabskim, niemal bez przerwy pokazuje martwe dzieci i kobiety oraz domy zniszczone w Strefie Gazy i w Libanie przez izraelskie bombowce, przypominając nieustannie, że to wszystko dzieje się jedynie z powodu "wzięcia do niewoli trzech izraelskich żołnierzy".

W nadawanych przez rozgłośnię wypowiedziach ludzi zdania takie, jak "opór to najlepszy sposób", bądź "niech Allah pomoże bojownikom" przeplatają się z krytyką USA i bierności rządów arabskich.

Tradycyjne poparcie Stanów Zjednoczonych dla Izraela, akcentowane dobitnie w wypowiedziach związanych z obecnym kryzysem, utwierdza Arabów w nieufności do Amerykanów i braku wiary w to, iż mogą w przyszłości spełniać rolę neutralnego mediatora w rokowaniach pokojowych.

W tym sensie coraz bardziej zwęża się pole manewru, jakie może mieć Waszyngton.

Kiedy Waszyngton zawetował rezolucję Rady Bezpieczeństwa domagającą się zaprzestania ataków izraelskich w Strefie Gazy, rządy arabskie, deklarujące się w większości jako sojusznicy Waszyngtonu, ograniczyły się w najlepszym wypadku do werbalnych potępień "izraelskiej agresji".

Liga Arabska zwołała na sobotę "nadzwyczajne posiedzenie" ministrów spraw zagranicznych 22 krajów arabskich, ale zdaniem ekspertów od problematyki bliskowschodniej nie należy spodziewać się po tym posiedzeniu niczego konkretnego.

Obecna sytuacja niewątpliwie pokazuje, że rządy arabskie stały się organami bez życia, wobec czego społeczeństwa pokładają coraz większą wiarę w ruchu oporu - oświadczył Abdallah Sinaui, redaktor naczelny dziennika "Al-Arabi".

Jego zdaniem to, co się wydarzyło w Gazie i w Libanie, potwierdza, że aby zmobilizować kraje arabskie do współdziałania, do wspólnej akcji, najpierw należałoby zreformować rządy arabskie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)