"Heil Hitler" i "żydowska okupacja" - u nas to normalka?
Warszawska prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, rasowych i wyznaniowych podczas manifestacji ONR, która odbyła się 11 listopada 2009 r. w stolicy. Powodem było m.in. niewykrycie sprawców. Kierownik ONR, twierdził, że nie wykonywał gesty "Sieg heil", a jedynie pozdrawiał manifestantów. Hasła typu "Precz z żydowską okupacją" nie są - zdaniem prokuratorów - nawoływaniem do nienawiści.
01.09.2010 | aktual.: 01.09.2010 13:53
Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową Warszawa Śródmieście dotyczyło dwóch kwestii - propagowanie ustroju faszystowskiego poprzez wykonywanie gestu hitlerowskiego (jak donosiły media miał go wykonać m.in. kierownik ONR Artur Ziemkiewicz) oraz nawoływania w czasie manifestacji do nienawiści na tle różnic narodowościowych, rasowych i wyznaniowych.
Jak powiedział szef śródmiejskiej prokuratury Robert Myśliński, prokuratura przesłuchała w tej sprawie kilkuset świadków - nie tylko uczestników manifestacji, ale też antyfaszystów, którzy próbowali ją zablokować, i policjantów. Przeanalizowane zostały nagrania wykonane przez policję i materiały przygotowane przez telewizje.
- Większość policjantów twierdziła, że nie widzieli, by ktoś wykonywał gesty hitlerowskie, czterech funkcjonariuszy przyznało, że takie gesty widzieli, ale nie potrafili rozpoznać osób, które je wykonywały - podkreślił prokurator. Podobnie było, z przesłuchiwanymi w tej sprawie antyfaszystami. Jak dodał, sam kierownik ONR zeznał natomiast, że "jedynie pozdrawiał pozostałych uczestników manifestacji", a nie wykonywał gestu hitlerowskiego. Zapewniał też, że nie jest zwolennikiem ideologii faszystowskiej.
Tego typu gesty - nie zostały też zarejestrowane na przeglądanych przez prokuratora materiałach filmowych. Słychać było na nich jedynie hasła "Polska nie Izrael" czy "Precz z masońską okupacją".
Jak podkreślił Myśliński, zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z 2002 r. wykonanie publicznie gestu "Heil Hitler" jest przestępstwem, jeśli jest związane z zamiarem przekonania do faszyzmu. Ponieważ jednak - dodał - w tym przypadku nie można ustalić, kto wykonywał takie gesty, a sam kierownik ONR, twierdził, że jedynie pozdrawiał manifestantów, prokurator zdecydował się na umorzenie tego wątku ze względu na niewykrycie sprawców i niewyczerpanie znamion czynu zabronionego.
Prokuratorzy nie doszukali się też nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, rasowych i wyznaniowych w hasłach wykrzykiwanych przez demonstrantów i zarejestrowanych na nagraniach.
Śledztwo w tej sprawie wszczęto w połowie listopada. W manifestacji zorganizowanej 11 listopada ubiegłego roku przez aktywistów Obozu Narodowo-Radykalnego uczestniczyło kilkaset osób, które wykrzykiwały m.in. "Precz z żydowskim szowinizmem!", "Precz z żydowską okupacją". Odpaliły też kilka stadionowych rac, skandując: "Wielka Polska katolicka" i "Nie płakałem po Wejchercie".
Pod pomnikiem Dmowskiego kierownik ONR Artur Ziemkiewicz miał - jak donosiły później media - powiedzieć: Miejmy nadzieję, że za rok w Polsce nie będzie dwóch, trzech czy czterech manifestacji narodowych 11 listopada. Miejmy nadzieję, że będzie jedna, która wstrząśnie posadami tego demoliberalnego syfu. Jedna porządna, która zmiecie to wszystko jak tajfun. Po tych słowach - według świadków - wyciągnął przed siebie wyprostowaną prawą rękę w geście hitlerowskiego pozdrowienia, na co w ten sam sposób mieli mu odpowiedzieć pozostali uczestnicy zgromadzenia.
Manifestację ONR próbowali zablokować antyfaszyści - w efekcie czego doszło do przepychanek z policją. Zatrzymanych zostało w sumie 14 antyfaszystów - siedmiu z nich usłyszało zarzuty naruszenia nietykalności i napaści na funkcjonariusza. W tej sprawie do sądu trafił już akt oskarżenia.
Ultraprawicowy Obóz Narodowo-Radykalny powstał w 1934 r., ale po trzech miesiącach działalności został rozwiązany. W 1993 roku organizacja została reaktywowana, zarejestrowano ją w 2003 r. - po wykreśleniu ze statutu odwołań do przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego.
Pomnik Dmowskiego ma dla aktywistów z ONR szczególne znaczenie. Roman Dmowski był głównym ideologiem polskiego ruchu narodowego i głosił m.in. pogląd, że szczególnym zagrożeniem dla polskich interesów narodowych są Żydzi. Odsłonięcie jego pomnika w Warszawie - w listopadzie 2006 r. - wywołało falę sprzeciwu, zwłaszcza środowisk lewicowych. List protestacyjny do ówczesnych władz miasta podpisało kilkaset osób, m.in. Marek Edelman i prof. Maria Janion. Napisali w nim m.in.: "nazwisko Dmowskiego nierozerwalnie wiąże się z ideologią rasizmu, szowinizmu, "egoizmu narodowego", a nade wszystko antysemityzmu". Przedstawiciele ONR co roku, 11 listopada, składają w tym miejscu wiązanki kwiatów.