Gwałty, życie erotyczne i brutalne zabójstwa - o tym pisały przedwojenne "tabloidy"
Brutalne zabójstwa, strzelaniny, napady na banki. Dramaty miłosne, gwałty, handel żywym towarem. Skandale na tle erotycznym i naloty policji na domy schadzek - o tym pisały przedwojenne odpowiedniki tabloidów. Niektóre z gazet lubowały się w szczegółowych opisach morderstw i samobójstw, przedstawiały szokujące fotografie denatów i nie wahały się wydawać jednoznacznych werdyktów potępiających zbrodniarzy lub oskarżonych. Ujawniano też skandale z udziałem znanych osobistości. Jednym z nich było skazanie za pedofilię Feliksa Piekuckiego, uczestnika i jednego z inicjatorów Powstania Wielkopolskiego.
"Obywatelka Gatcziny Pietraszynowa na tle zazdrości dopuściła się zbrodni na osobie swego męża, gdy spał. Mianowicie pozbawiła go męskości" - donosił "Tygodnik Małżeński" 22 czerwca 1913 roku. "Od dłuższego już czasu krążyły wersje, że w Warszawie istnieją spelunki, gdzie zwyrodniałe indywidua prowadzą ohydne orgje homoseksualistyczne" - informowało w kwietniu 1929 popołudniowe pismo codzienne "Nowy Czas". "Greta Garbo częstowała na przyjęciu u siebie wszystkich nowym narkotykiem "pirusa", który daje nieprzerwaną rozkosz zmysłową w ciągu kilku godzin" - relacjonował dwa lata później Ilustrowany Tygodnik Filmowy "Do Kina". Czasopisma okresu międzywojennego, podobnie jak dziś, karmiły się sensacją i skandalem, epatując drapieżnymi treściami i drastycznymi zdjęciami.
Prym na rynku wydawniczym wiódł - atakowany przez środowiska kościelne, prawnicze i polityczne - tygodnik kryminalno-sądowy "Tajny Detektyw". Dla dziennikarzy periodyku - zamkniętego w 1935 roku po zeznaniach krakowskiego małżeństwa Maliszów, którzy na sali sądowej zeznali, że inspirację do morderstw zaczerpnęli właśnie z tego pisma (zastrzelili trzy osoby) - nie istniały tematy tabu. Nie oszczędzano nikogo - bohaterami głośnych reportaży zostawały zarówno osoby z nizin społecznych, jak i pochodzące ze sfer wyższych. Dotychczas szanowane i stojące na straży moralności, jak choćby sprawca największej pedofilskiej afery czasu międzywojnia, były inicjator i uczestnik Powstania Wielkopolskiego Feliks Piekucki, skazany w 1932 roku w Poznaniu za słabość do nieletnich dziewcząt.
"W najbliższych dniach stanie przed sądem okręgowym w Warszawie Zofia Zyta Toepferowa z domu ks. Korybut-Wiśniowiecka, oskarżona o zabójstwo swojego narzeczonego-kochanka ś. p. Brunona Boy'a. Oskarżenie jest wstrząsające w swojej prostocie - zabiła! Mówi ono wymowniej od całych tomów akt sądowych, w których we formie protokołów zeznań świadków i oględzin sądowych kryje się obok historii zbrodni także historia życia ś. p. Boy'a, ofiary zbrodni, i dzieje Zofji Toepferowej, ofiary życia, oraz własnej egzaltowanej natury" - opisywał w maju 1932 kolejny skandal, czyli jedno z najgłośniejszych zabójstw tamtego okresu "Tajny Detektyw", dodając, że "wyrok może być tylko jeden - życie za życie!".
Taryfa ulgowa dla wyższych sfer
Popularność wydawanego w Krakowie Ilustrowanego Tygodnika Kryminalno-Sądowego, który w szybkim tempie zdeklasował konkurencję, być może wynikała z tego, że zanim pojawił się on na rynku w roku 1931, ówczesne czasopisma na ogół "oszczędzały" czytelnikom szczegółowych opisów makabrycznych morderstw czy sadystycznych gwałtów na dzieciach. I nadal z pewną dozą "nieśmiałości", czy wręcz humorystycznym podejściem do tematu, przedstawiały niektóre "wyczyny" osób ze świecznika. Z zachowaniem - w przeciwieństwie do zwykłego śmiertelnika - pełnych danych osobowych, z adresem włącznie.
"Pani Helena K., żona bogatego aptekarza warszawskiego, kobieta piękna i wytworna uprawiała od dłuższego czasu modną w pewnych sferach miłość lesbijską. Pani K. znana była we wszystkich nocnych lokalach warszawskich, specjalnie zaś miłym gościem była w podmiejskiej "Sielance", gdzie noc w noc wyprawiała huczne zabawy, obficie racząc się drogiemi napojami. W zabawach tych brała wyłącznie udział płeć piękna." - ekscytował się dziennikarz "Głosu Stolicy" we wrześniu 1932 roku.
"Ogromnie lubi wszelkie piękno p. hrabia Klemens - Maria P. To też, gdy przyszedł na ul. Szczyglą do swego znajomego i zobaczył w bramie prześliczną, 12-letnią Halinkę Syktyńską, córkę dozorcy, nie mógł się oprzeć pokusie i serdecznie dziecko ucałował. Aliści zobaczył to jeden z lokatorów, człowiek o duszy prostaczej, pojął intencje hrabiego wręcz przeciwnie i narobił skandalu. Sprawa oparła się aż o komisariat. Spisano protokół. W protokóle zanotowano spostrzeżenie owego lokatora, który posądza hrabiego o jakieś zdrożne zamiary. Nie ma to oczywiście najmniejszego sensu. Po prostu i zwyczajnie wrażliwość na piękno." - opisywał w kwietniu 1930 roku "Niemiłą przygodę pana hrabiego" dziennik "Kurjer Czerwony".
Ta sama gazeta, kilka numerów wcześniej, nie była już tak pobłażliwa dla lokatora domu przy ulicy Tarczyńskiej 9 w Warszawie, wymieniając z imienia i nazwiska Stanisława Piątkowskiego, który "zaprosił do siebie sąsiadkę, p. Helenę Wijas na wódkę. Ponieważ oboje mieli duże pragnienie, więc butelka rychło się skończyła. Wówczas p. Stanisław rzekł: - No, teraz kolej na panią. Niech pani postawi drugą butelkę! P. Helena żywo zaprotestowała, wyrażając przytem duże wątpliwości co do dobrego wychowania p. Stanisława. P. Piątkowski mocno się zirytował. Niewiadomo, czy dotknęły go słowa p. Heleny, czy też chciał pić jeszcze - dość, że złapał krzesło i rozbił je na głowie sąsiadki."
Celebryci
Nie inaczej sprawa wygląda z rodzimymi gwiazdami kina, wodewilu czy teatru. W przypadku aktorów zagranicznych dość często poruszano ich skłonności do alkoholu, narkotyków czy romansów oraz opisywano ich niezdrowe fobie i manie prześladowcze. "Od dziesięciu lat noga Chaplina nie postała u fryzjera… Charlie sam się goli, strzyże, przycina wąsiki. Złośliwi twierdzą, że robi to przez oszczędność, sam zaś Chaplin oświadczył kiedyś, że po prostu 'boi się' fryzjerów. Charlie wyobraża sobie że ma setki zakonspirowanych wrogów i że któryś z nich może - przebrawszy się za fryzjera - poderżnąć mu gardło pewnego pięknego dnia"pisał tygodnik "Kino", nr 44, 1 listopada 1936.
Polskie gwiazdy mogły czuć się bezpiecznie. Nie poruszano zazwyczaj drażliwych kwestii, wypowiedzi znanych i lubianych ocierały się często o banał: "Smosarska, tak dobrze znana naszym czytelnikom zarówno ze sceny, jak i ekranu, jest zdania, że punktualność ułatwia życie i współżycie. Choć jestem kobietą - a mówi się o nas, że jesteśmy stale niepunktualne - uważam za konieczne dokładne przestrzeganie terminów".
Artykuł o Oli Obarskiej w tygodniku "Kino" z 14 grudnia 1930 r. fot. WP.PL/Artur Krasicki
Wygładzone przez czujnych redaktorów teksty nie robiły nikomu większej krzywdy. A jeśli już, szybko i sprawnie pewne informacje dementowano: "Juliusz Sym, o względy którego ubiegają się jednocześnie dwie gwiazdy: Złoty Motylek - Lili Damita i Wampir - Nita Naldi, zawiadamia wszystkie swoje wielbicielki, że w dalszym ciągu trzyma się zasady: boi się kobiet i zachowuje wielką rezerwę. Wszelkie wiadomości o jego bliskich zaręczynach są nieprawdziwe" - przekonywał dwutygodnik "Muza 10-ta" w listopadzie 1926 roku. Niekiedy można było trafić i na takie "perełki": "Przykry wypadek przytrafił się młodej artystce teatrów Ninie Andryczównie: wysiadając z tramwaju upadła tak niefortunnie, że złamała kość nosową. Z tego powodu musiała być odłożona premjera nowej sztuki Nałkowskiej p. t. "Niedobra miłość", w której Andryczówna gra jedną z czołowych ról ("Kino", nr 5, 2 lutego 1936).
Czy był to efekt autocenzury, a może wiejącej obyczajowej nudy? Pewną odpowiedź daje poniższy tekst zamieszczony na łamach tygodnika "Kino" w styczniu 1936 roku: "Polski dziennikarz filmowy może 'zazdrościć' amerykańskiemu koledze. W Hollywood, niemal co dzień zdarza się rozwód, a co drugi - zapowiada się nowy związek małżeński. U nas w tej 'dziedzinie' nic interesującego się nie dzieje. A jeśli tak - to często zazdrośnie ukrywa się takie zdarzenia w tajemnicy. To też nielada sensacją jest fakt, że ulubiona gwiazda ekranu i sceny, Tola Mankiewiczówna stanęła na ślubnym kobiercu."
Artur Krasicki dla Wirtualnej Polski