Grzechy główne Radia Maryja
Radio Maryja jest rozgłośnią grzeszną. Jest instytucją nadużywającą słowa bożego do wcale ziemskich celów. Stało się ośrodkiem groteskowej sekty religijno-politycznej, która przez naiwność zarówno jej zwolenników, jak i wrogów oraz błędne kalkulacje polityków uzyskała pozycję ani jej należną, ani odpowiednią do rzeczywistych wpływów. Katolickie w założeniach radio jest dziś, a w każdym razie powinno być, największym problemem polskiego Kościoła i bardzo niewygodnym kłopotem politycznych konserwatystów.
24.07.2007 | aktual.: 24.07.2007 17:12
Przez wiele lat mój stosunek do Radia Maryja był dość spokojny, bo wypływał z moich liberalnych, w tradycyjnym, a nie współczesnym sensie tego terminu, poglądów. Radio było mi obojętne, a nawet kiedy tak zwane media liberalne z „Gazetą Wyborczą” na czele nawoływały, żeby zrobić z Rydzykiem porządek – najlepiej zakazać i zlikwidować – moje rozumienie liberalizmu dyktowało mi sympatię. Uważałem, że Radio Maryja ma prawo istnieć dokładnie tak samo jak tygodnik „Nie”, a ojciec Tadeusz Rydzyk wyrażać swoje poglądy tak jak i Jerzy Urban. Głosiłem, że Radio Maryja mi nie przeszkadza dopóty, dopóki jego słuchanie jest dobrowolne, a zacznę się oburzać dopiero wtedy, kiedy stanie się obowiązkowe i przymusowe. Na razie przymusu nie ma, ale każdy, kto zajmuje się w Polsce polityką, musi w swoich kalkulacjach obowiązkowo uwzględniać stanowisko zakonnej rozgłośni z Torunia. Jest to z punktu widzenia marketingu gigantyczny sukces. Jakiś zakonnik z prowincji uruchomił ewangelizacyjno-modlitewne radio, które stało się
poważnym graczem na politycznej scenie, punktem odniesienia zarówno dla zwolenników, jak i wrogów. Nikt dziś nie może odciąć się od Radia Maryja, nie może po prostu go ignorować za pomocą pokrętła w radioodbiorniku, bo Radio Maryja jest wszędzie obecne – w innych mediach, w przemówieniach polityków i ich działaniach. Nie ma ucieczki przed Rydzykiem.
Oczywiście największa jest w tym zasługa ani księdza Rydzyka, ani jego wiernych – w znaczeniu i słuchaczy, i uczniów – ale najgorliwszych przeciwników ideowych Radia Maryja. Tak jak Rydzyk, tak i oni, też natchnieni apostolsko i ideologicznie, potrzebowali, aby przetrwać, działać, agitować – wroga. Wytypowano na wroga księdza Rydzyka, jego radio i moherowe berety. Jeśli zasada zdobywania popularności i wpływów, zawierająca się w popularnej formule – źle czy dobrze, byle z nazwiskiem, jest prawdziwa, a chyba jest, to Rydzyk był w III Rzeczypospolitej i jest dziś osobą, która ma najlepszą prasę. No i mamy wspólnym wysiłkiem wrogów i zwolenników Radia Maryja to, co mamy – nie radio, tylko autonomiczne w dużym stopniu centrum władzy w Kościele, wyemancypowane od Episkopatu, a nawet od Stolicy Apostolskiej, stanowiące własne normy moralne sprzeczne z nauką Kościoła, wyposażone w prymitywny, ale nośny w niektórych kręgach społeczeństwa światopogląd. I będące równocześnie grupą nacisku politycznego, dezintegrującą
ekstremizmem ugrupowania odwołujące się do tradycji konserwatywnych. W ten sposób Radio Maryja z całym fermentem, jaki wywołuje, stało się, może niechcący, ale jednak, realizacją marzeń służb specjalnych państw ościennych – ważnym czynnikiem destabilizującym państwo i społeczeństwo.
Światopogląd
Radio Maryja deklaruje, że stoi na straży suwerenności, narodowych interesów, godności narodowej, narodowej kultury i w ogóle wszystkiego, co narodowe i chrześcijańskie. Głosi, że broni Polaków przed zgnilizną, demoralizacją, eksploatacją, Żydami, Europą i światem. Tymczasem w takiej autonominacji na stanowisko jedynego i ostatniego obrońcy Polski i wiary uderza antynarodowe w gruncie rzeczy poczucie wyższości. Nikt tak nie pogardza Polakami, nikt w takim stopniu nie wątpi w przywiązanie Polaków do kultury i tradycji, nikt nie kwestionuje zdolności, inteligencji i moralności Polaków tak radykalnie jak toruńska rozgłośnia. Nikt bowiem poza nią nie twierdzi, że Polacy już wkrótce zatracą swoją narodową tożsamość, że zaczną tarzać się w importowanej rozpuście, że dają się jak barany prowadzić na pasku cudzych interesów, że staną się dobrowolnie i bez oporu sługusami obcych racji, niewolnikami bijącymi czołem przed ohydnymi, podstępnymi i znacznie cwańszymi od nich obcokrajowcami, że wyprzedadzą wszystko, co
tylko ma w Polsce jakąś wartość, i jeszcze dadzą się przy tym ordynarnie oszukać. Polacy – takie jest przesłanie – są za głupi, za słabi i zbyt mało polscy, aby mogli sobie znaleźć w Europie należne miejsce. Tylko izolowana w rezerwacie banda polskich głupków może przetrwać w tym właśnie charakterze, błogosławionym dla ich samozwańczych pasterzy.
Przyznam, że nie jestem w stanie zrozumieć, jak na tak straszną pogardę wobec własnego narodu daje się nakleić etykietkę narodowego umiłowania. Chyba tylko za pomocą śliny, wydzielanej obficie przez bezmyślnych krytyków Radia Maryja, którzy walcząc z ciemnogrodem i przeciwstawiając mu postęp, zwłaszcza moralny, kreują zwolenników tezy o niedorozwoju umysłowym i politycznym Polaków na jedynych obrońców narodowej dumy i tradycji. Antysemityzm
W świetle tego, co powyżej, antysemityzm Radia Maryja jest objawem łagodnej i niezbyt groźnej manii. Wyliczanie osób pochodzenia żydowskiego, rzeczywistych lub tylko z politycznej nominacji, dotyczy na ogół jednostek wybitnych. To że jakiś szewc czy krawiec jest Żydem, nie da się spożytkować do tworzenia stanów lękowych. Co innego politycy, ludzie kultury, publicyści. Kiedy już wszyscy wybitni i znani Polacy skonfliktowani z ojcem Rydzykiem i jego gwardią zostaną Żydami, wyjdzie jasno sformułowana teza – Polacy do niczego się nie nadają. Tylko Żydzi są w stanie coś zrobić. Radio do tego oczywiście świadomie nie dąży, ale takie są obiektywne skutki obsesji. Żydzi w ujęciu Radia Maryja, dość tradycyjnym od czasów popa Gapona, są naturalnie elementem antypolskiego spisku. Jeszcze nie padło z anteny gaponowe hasło – Spasaj Polszu, bij Żyda. Ale chyba nie wolno czekać, aż padnie.
Eksploatacja
Radio Maryja cynicznie wykorzystuje do swoich celów ludzi nieszczęśliwych, przegranych życiowo, zagubionych w bardzo dynamicznych przemianach ustrojowych, gospodarczych i obyczajowych. Zamiast objaśniać słuchaczom świat i pomagać im w jego oswojeniu, wmawia się im, że to oni ze swoimi złudzeniami, obsesjami mają rację przeciw reszcie świata. Te kilkaset tysięcy naiwnych, głównie starców i emerytów, rozjechanych przez walec historii, którym często upadek PRL i dawnych porządków wyrwał spod nóg twardy grunt, traktuje się instrumentalnie. Pozwala się na antenie wygłaszać gorzkie żale, upewniając jednocześnie, że osobista sytuacja nie została ani zawiniona przez być może rzeczywiście upokorzonego i nieszczęśliwego, ani nie ma on na nią wpływu, bo jest tylko i wyłącznie ofiarą. Nie może sam dla siebie niczego zrobić, musi czekać, aż zrobią to dla niego inni, a tych właściwych wskaże przed wyborami radio. To jest demoralizacja i ubezwłasnowolnienie, ale ludzi wiekowych. Politycy, którzy bardzo przejmują się
elektoratem Radia Maryja, powinni mieć świadomość, że to topniejąca grupa. Topniejąca z przyczyn naturalnych. Młodzież żyje w innym świecie i nie da się wtłoczyć do getta. Koncesje i ustępstwa wobec księdza Rydzyka muszą być jakoś zbilansowane z rzeczywistymi wpływami, jeśli już koniecznie trzeba tolerować obecność redemptorysty w polityce.
Lustracja
Ofiara własnej przeszłości, ks. abp Wielgus, został przez Radio Maryja wykreowany na ofiarę spisku lustracyjnego z udziałem instytucji państwowych, nuncjusza apostolskiego w Polsce, Stolicy Piotrowej, historyków i mediów. Jest to zresztą jedyny spisek wykryty przez Radio Maryja, w którym nie bierze udziału „Gazeta Wyborcza”, bo tu akurat zeszły się drogi obu tych wrogich sobie mediów. Co wskazuje na kulistą budowę nie tylko Ziemi, ale i wszelkich konstrukcji politycznych, skoro idąc na lewo, spotka się prędzej czy później kogoś, kto pomaszerował w prawo. Ksiądz Rydzyk uczynił z abp. Wielgusa męczennika za wiarę wbrew nie tylko instytucjom państwa i Kościoła, ale wbrew prawdzie i świadectwom materialnym. I chyba wbrew sumieniom wszystkich ludzi myślących i przyzwoitych, którzy świadomie przeżyli PRL.
Pycha
Ojciec Rydzyk nie jest człowiekiem skromnym. Jest pyszny, i być może nie bez powodu. Odniósł w końcu spektakularny sukces. Jest jednym z najważniejszych dziś, w każdym razie tak mu się wydaje, ludzi w Polsce. Umacniają go w tym poczuciu własnej wszechmocy jakieś dziwne manewry ludzi władzy, jakieś pokrętne dyskusje, kto kogo ma przeprosić, Rydzyk prezydenta i jego małżonkę, czy prezydent Rydzyka. Podobną słabość wobec redemptorysty z Torunia wykazuje Kościół instytucjonalny, w którym całkiem otwarcie dzieli się biskupów na prawdziwych, to znaczy akceptowanych przez Rydzyka, i fałszywych, może nawet Żydów, których Rydzyk nie toleruje. To jakiś obłęd. Trzeba coś z tym zrobić. Władze państwowe mają ograniczone możliwości, lepiej zresztą, aby nie ingerowały w media, aby nie otwierały furtki. Politycy powinni się wyzbyć – jedni Rydzykofili, inni Rydzykofobii. Zacząć patrzeć na Radio Maryja trzeźwo i trzymać dystans. Przywrócić zachwianą proporcję między Rzeczpospolitą i ojcem Rydzykiem. Sprawa jest w rękach
Kościoła, który powinien się pospieszyć, jeśli duchowni i wierni nie chcą usłyszeć któregoś dnia z anteny nowej wersji modlitwy na Anioł Pański: Ojciec Rydzyk zwiastował przez radio i poczniemy wszyscy z Ducha Świętego.
Maciej Rybiński