Grupa Wagnera bierze w kamasze morderców i złodziei. Kulisy rekrutacji w więzieniach
Rosja jest tak zdesperowana, że uzupełnia straty, jak w czasach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej - zbierając rekrutów po więzieniach i łagrach. Operację tę prowadzi Grupa Wagnera, kusząc skazańców żołdem o równowartości kilku tysięcy złotych. Preferowani są mordercy i rabusie, a doświadczenie wojskowe nie jest wymagane. Chętnych nie brakuje.
10.08.2022 | aktual.: 10.08.2022 13:18
Od początku inwazji na Ukrainę Rosjanie stracili, według danych Pentagonu, około 70-80 tys. żołnierzy (zabitych i rannych). Żeby kontynuować kampanię bez konieczności ogłaszania mobilizacji, desperacko szukają nowych rekrutów. Ostatnio – jak dowodzi wiele publikacji medialnych z Rosji i świata - coraz częściej wciągają do armii więźniów.
Rekrutację w zakładach penitencjarnych prowadzi Grupa Wagnera, firma najemnicza odpowiedzialna za zbrodnie wojenne w Libii, Syrii i Mali. W lipcu na objazd po więzieniach miał się wybrać, jak donosi rosyjski serwis Zona Media, najprawdopodobniej sam Jewgienij Prigożyn - polityczny patron "wagnerowców", nazywany "Kucharzem Putina".
"Kucharz Putina" objeżdża Rosję
Jeden z więźniów IK-2 w Rybińsku w obwodzie jarosławskim relacjonował dziennikarzom, jakie przemówienie wygłosił do nich "łysy mężczyzna w garniturze z Gwiazdą Bohatera Rosji", czyli - jak można mniemać - Prigożyn, by zachęcić ich do wstąpienia w szeregi "kondotierów Putina".
- Nie jesteśmy siłami zbrojnymi, ale prawdziwie wojenną zorganizowaną grupą przestępczą. Moi chłopcy trafiają do krajów afrykańskich i po dwóch dniach nie zostawiają tam niczego żywego. A teraz tak samo roznoszą na strzępy wrogów w Ukrainie. Jeśli wyjdziecie stąd ze mną, to albo wrócicie jako ludzie wolni, albo umrzecie. Waszym obowiązkiem będzie zabijanie wrogów i wykonywanie rozkazów dowódców. Tych, co będą próbowali uciec, czeka rozstrzelanie na miejscu - mówił bez ogródek. Zaznaczył, że śmiercią będą karani także za szabrownictwo i narkotyzowanie się.
Ponadto Prigożyn przekonywał skazańców, że nie będą mięsem armatnim. - Szansa śmierci na froncie wynosi 15 proc., a odniesienia rany - 25 proc. - miał zaznaczyć.
Okazuje się, że Prigożyn nakłonił swoimi wywodami do udziału w wojnie wielu osadzonych. Jak oceniają więźniowie, z którymi rozmawiali dziennikarze Media Zony, z samego łagru w Pławsku (obwód tulski) zgłosiło się od 100 do 150 kryminalistów, a ze wspomnianego Rybińska nie mniej niż 200.
Kogo chcą i za ile?
Śledztwo w sprawie akcji rekrutacyjnej "wagnerowców" w więzieniach prowadziła też amerykańska stacja CNN. Udało się jej porozmawiać z jednym z osadzonych przez przemycony do celi telefon. Nie podano jego imienia i nazwiska ani ośrodka, w którym jest przetrzymywany. Wiadomo jedynie, że odsiadywał wyrok za handel narkotykami. Do jego placówki także zawitali ludzie Prigożyna ze "specjalną ofertą".
- Przyjmują morderców i złodziei, ale nie gwałcicieli, pedofilów, więźniów politycznych i terrorystów - opisywał wstępne warunki selekcji.
- Po sześciu miesiącach służby obiecują amnestię bądź zwolnienie warunkowe. Jedni mówią, że dają 100 tys. rubli (7,6 tys. zł) żołdu miesięcznie, inni, że 200 tys. rubli (15,2 tys. zł). Opowieści się różnią - opisywał. Co ciekawe, zaznaczył też, że rekruter nie wymagał od chętnych posiadania jakiegokolwiek doświadczenia wojskowego ani nawet odbycia dwuletniej zasadniczej służby wojskowej. "Wagnerowiec" mówił im, że po dwóch tygodniach szkolenia w okolicach Rostowa nad Donem trafią prosto na front.
Rosyjski więzień: W moim przypadku to świetna oferta
- W moim przypadku to świetna oferta - mówił CNN rosyjski więzień. - To spora różnica: siedzieć prawie dekadę w więzieniu albo wyjść po pół roku. No wiadomo, potrzeba trochę szczęścia. Ale chcę jak najwcześniej wrócić do domu, do dzieci. Jeśli to możliwe, to dlaczego nie skorzystać? - opowiadał.
Mężczyzna powiedział, że z jego placówki już 50 ochotników zostało wyselekcjonowanych i trafiło na kwarantannę przed wyruszeniem na szkolenie. Słyszał jednak, że chętnych do zaciągu w szeregi "wagnerowców" było 400 więźniów z jego placówki.
Kontrakt, którego nikt nie widział
Władimir Oseczkin - szef gulagu.net, grupy aktywistów, walczących o prawa więźniów - potwierdza CNN, że w lipcu przez rosyjskie zakłady karne i łagry przeszła "rekrutacyjna fala" Grupy Wagnera.
- Obiecują więźniom, że wypłacą ich rodzinom 5 mln rubli (ok. 381 tys. zł) odszkodowania, w razie gdyby zginęli w Ukrainie – relacjonuje Oseczkin. Jednocześnie podkreśla, że nie ma żadnych gwarancji, że rodzina poległego więźnia otrzyma takie świedczenie.
- Nie ma żadnych gwarancji, bo nie ma żadnej umowy. To wszystko jest nielegalne – zaznacza aktywista. Sam jest przekonany, że "wagnerowcy zza krat" są używani w Ukrainie jako "mięso armatnie". - Wysyła się ich na ukraińskie linie w pierwszym rzucie. Żeby wybadać teren, ujawnić ukraińskie pozycje strzeleckie, by potem je ostrzelać z artylerii – dodaje.
Stacja CNN dotarła też do rodzin więźniów, którzy trafili do Ukrainy. Jedna z matek, której syn-skazaniec trafił na front, mówiła, że telefony od niego urwały się pod koniec lipca. Niedługo później zgłosił się do niej jakiś "księgowy", który obiecał doręczyć jej żołd syna w gotówce.
Źródło: Media Zona/CNN
Zobacz też: Rosja werbuje więźniów do armii. "Tam są samosądy i zamordyzm"