Groził w pociągu, że ma bombę. Do sądu doprowadzony w kasku ochronnym
Sąd aresztował na 3 miesiące mężczyznę, który w nocy z soboty na niedzielę awanturował się w pociągu i straszył współpasażerów, że ma ładunek wybuchowy. Skład trzeba było zatrzymać na stacji w Nowym Dworze Mazowieckim i ewakuować z niego 520 podróżnych. 40-latek trafi prawdopodobnie na obserwację psychiatryczną.
08.05.2017 | aktual.: 08.05.2017 19:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Straszył, że ma bombę
Jak ustaliło radio RMF FM, mężczyzna mieszka na co dzień z rodziną w Irlandii, gdzie jest woźnym w szkole. Tomasz B. nie odpowiadał na żadne pytania, podał tylko swoje dane osobowe. Rodzina twierdzi, że nigdy nie leczył się psychiatrycznie.
Prokuratorzy tłumaczyli, że konieczna będzie dłuższa obserwacja psychiatryczna 40-latka, bo jego zachowanie "bardzo odbiega od normy". Do sądu został doprowadzony w specjalnym kasku ochronnym, bo w izbie zatrzymań próbował się okaleczyć.
Mężczyzna nie przyznał się do winy. Odmówił składania jakichkolwiek wyjaśnień.
5 godzin opóźnienia
TLK "Ustronie" jechał z Krakowa do Kołobrzegu. Za Warszawą, w Nowym Dworze Mazowieckim, musiał zatrzymać się na kilka godzin. Przed godz. 1 w nocy kierownik pociągu zaalarmował policję, że jeden z pasażerów awanturuje się w przedziale i grozi detonacją ładunku wybuchowego. Natychmiast podjęto decyzję o ewakuacji ponad 500 pasażerów.
Kontakt z zatrzymanym mężczyzną był utrudniony. Nie potrafił wyjaśnić policji swojego zachowania. Był wulgarny i awanturował się.
Pociąg sprawdzili policyjni pirotechnicy. Bomby nie znaleźli. Skład ruszył w dalszą drogę przed godz. 6. Do stacji docelowej dotarł z blisko pięciogodzinnym opóźnieniem.
Źródło: WP, RMF FM, TVN Warszawa