Groźby b. wiceministra sprawiedliwości?
Były wiceminister sprawiedliwości mecenas
Leszek Piotrowski miał w czasie jednego z przesłuchań, w śledztwie
prowadzonym przez gdańską prokuraturę, zagrozić jednemu z
prokuratorów m.in. utratą pracy.
W trakcie jednego z przesłuchań z udziałem pana Piotrowskiego doszło z jego strony do zachowań, które nie powinny mieć miejsca. Rozważamy możliwość wniesienia skargi do rady adwokackiej - powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Konrad Kornatowski. Nie chciał jednak ujawniać szczegółów dotyczących zachowania mec. Piotrowskiego (wiceministra sprawiedliwości w latach 1997-1999). Dodał, że do incydentu doszło w "nieodległej przeszłości".
O sprawie napisało "Życie Warszawy". Według gazety, podczas jednego z przesłuchań mec. Piotrowski "zaczął grozić prokuratorowi, że ten ma robić, co mu każe, bo jak nie, to straci pracę". "Straszył go też swoimi znajomościami w Warszawie. Śledczy spokojnie wysłuchał pokrzykiwań byłego wiceministra. Po przesłuchaniu, zgodnie z procedurą, poinformował o tych groźbach swojego przełożonego" - napisał dziennik.
"ŻW" wyjaśnia, że chodziło o przesłuchanie w śledztwie "przeciwko funkcjonariuszom Urzędu Ochrony Państwa. Zawiadomienie w tej sprawie złożył Krzysztof Porowski, śląski milioner (oskarżony o korupcję ministra, sędziego i wyłudzenie z ZUS 6 mln zł), który jest klientem Piotrowskiego. Bogacza ze Śląska UOP zatrzymał w 2000 r. Tuż po tym zdarzeniu Porowski ruszył do ataku i oskarżył oficerów katowickiej delegatury UOP, że ci nakłaniali go do składania zeznań obciążających czołowych polityków lewicy, w tym Leszka Millera".
Jak donosi dziennik, śledztwo kilkakrotnie umarzano a do jego ponownego podjęcia miała przyczynić się w grudniu ub. roku zmiana zeznań jednego z byłych funkcjonariuszy UOP. Cytowany przez dziennik mec. Piotrowski zaprzecza, że coś takiego miało miejsce.