Grecja odgradza się murem od uchodźców. "Dla kogo my jesteśmy zagrożeniem?"
Wiadomości o ogradzaniu obozów dla uchodźców wysokimi na trzy metry betonowymi murami pojawiały się od kilku tygodni, a o sytuacji informowali sami uchodźcy. Przeciw planom protestuje 23 organizacji pozarządowych, które piszą do ministra ds. migracji Notisa Mitarachiego. Petycję podpisała także Janina Ochojska, która już w sobotę osobiście sprawdzi, jak wygląda sytuacja na miejscu.
Czytam wiadomość od Nedy Torabi: "Budowa zaczęła się dwa, trzy tygodnie temu, ukończono ok. 4/5 muru, mówi się, że za miesiąc skończą prace. Wcześniej nikt nas nie informował o planach budowy muru, nikt nam też nie wyjaśnił, po co ten mur jest budowany. Zresztą władze nigdy nie miały w zwyczaju odpowiadać na nasze pytania i jak widać, nikt nie zamierza tego zmieniać".
Neda ma 15 lat i mieszka w greckim obozie dla uchodźców Ritsona. Jest dziennikarką obywatelską, jako jedna z pierwszych informowała o budowie muru wokół obozu. W mediach społecznościowych można znaleźć jej zdjęcia i relacje wideo.
"Dla kogo my jesteśmy zagrożeniem?"
Z Nedą chcę porozmawiać za pośrednictwem komunikatorów internetowych spopularyzowanych w czasach pandemii, jednak z uwagi na słaby internet w obozie obraz się zacina, a dźwięk przerywa. Nie chcę marnować jej czasu na bezskuteczne próby połączenia, bo wiem, że jest zajęta. Umawiamy się, że na moje pytania odpowie pisemnie.
Wiadomość odbieram następnego dnia, rano. Neda pisze, że szykuje tekst o ataku bombowym na szkołę w Kabulu. Jest wstrząśnięta, bo to mogłaby być jej szkoła i jej klasa.
"W Europie jestem od dwóch lat, najpierw przypłynęłam na Lesbos a od 8 miesięcy jestem w Retsinie. Myślałam, że na kontynencie procedura azylowa działa szybciej, ale jak na razie nawet nie mamy umówionej daty przesłuchania" – pisze Neda.
Neda uczęszcza na zajęcia zaledwie od tygodnia. W obozie uczy się angielskiego. Jest też członkinią kolektywu ReFOCUS MediaLab, uczy się fotografii i chce dokumentować losy swojej społeczności w obozie.
Pytam Nedę o mur.
"Czujemy się jak więźniowie, jak zwierzęta w klatce i z dnia na dzień tracimy wszelką nadzieję. Przecież ten obóz i tak jest zbudowany pośrodku niczego, jesteśmy oddaleni całe kilometry od miast i innych ludzi, więc dla kogo niby jesteśmy zagrożeniem?” – pyta retorycznie i dodaje gorzko: "No, chyba że oni myślą, że po tych wszystkich latach w zamknięciu całkiem już zdziczeliśmy…".
To dzięki wiadomościom od ludzi takich jak Neda wiemy o budowie murów wokół greckich obozów. Doniesienia zaalarmowały aktywistów, którzy wystąpili z petycją potępiającą działania w Grecji. W apelu, który podpisało już ponad 2,200 osób, czytamy o grodzeniu betonowymi murami pięciu obozów na półwyspie greckim: Ritsona, Polykastro, Diavata, Malakasa i Nea Kavala.
Łącznie na kontynencie znajduje się 30 obozów, w których – czasem całymi latami – na rozpatrzenie procedury azylowej czeka 16,5 tysiąca ludzi a ponad 42 tysiące na greckich wyspach, w znacznie gorszych warunkach, czego dobitnym przykładem jest niesławna Moria na Lesvos.
Wielu na kontynencie przeszło przez koszmar Lesvos.
Frustracja zamienia się w agresję
Rozmawiam o tym z Waisem, Afgańczykiem działającym w oddziale Wave of Hope w obozie Nea Kavala. Wave of Hope to organizacja pozarządowa założona przez uchodźców dla uchodźców. W Nea Kavala Wais wraz ze znajomymi prowadzą szkołę. On sam uczy młodzież angielskiego, a w dniu, w którym się kontaktujemy, prowadzi finał turnieju siatkarskiego, więc na rozmowę czekam aż do po 22.
– Prowadzimy szkołę, ale oprócz nauki chcemy organizować także czas wolny, a to bardzo ważne, bo jeśli młodzież nie ma co ze sobą zrobić, to frustrację zamienia w agresję. Widziałem to na Lesvos.
Wais przekonuje mnie, że przez siedem miesięcy pobytu na Lesvos nie przespał spokojnie ani jednej nocy. – Moria była przepełniona, niebezpieczna, grasowały gangi. Bałem się zasnąć, pilnowałem swoich sióstr oraz kuzynek.
Po przeniesieniu na kontynent odetchnął z ulgą, a po dwóch miesiącach zaangażował się w działalność na rzecz uchodźczej społeczności – choć, co naturalnie, nie było to wcale łatwe.
– Na początku nie mieliśmy niczego, a zamiast tablicy wieszaliśmy kartkę papieru. Z czasem dostaliśmy wsparcie z innych organizacji – opowiada.
– Dziś mamy 300 uczniów i 12 nauczycieli, włącznie ze mną. Uczę angielskiego, choć nie mam formalnego wykształcenia. W Afganistanie działałem wolontaryjnie. Tu uczę tyle, ile potrafię, ale widzę, że młodzież chce się uczyć.
Pytam Waisa, jak wygląda sytuacja z grodzeniem obozu Nea Kavala.
– Słyszeliśmy o planach budowy nowego ogrodzenia, ale nie sądziliśmy, że odetną nas całkowicie od świata. Wcześniej mogliśmy na ten świat patrzeć, teraz patrzymy na betonowy mur. To strasznie przygnębiające.
Ludzie gubią się w domysłach
Budowa muru wokół Nea Kavala właśnie dobiega końca, a to, co opowiada mi Wais, znajduje potwierdzenie w ustaleniach aktywistów odpowiedzialnych za petycję. Jak informują, na przełomie stycznia i lutego IOM (Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji – red.) ogłosiła dwa przetargi na budowę nowych ogrodzeń wokół obozów dla uchodźców w kontynentalnej Grecji.
Tylko że zamiast ogrodzeń, zaczęto wznosić 3-metrowej wysokości betonowe mury oraz zapowiedziano wdrożenie nowych środków bezpieczeństwa. Aktywiści podkreślają, że z samymi uchodźcami nikt o tym nie rozmawiał, a moi rozmówcy gubią się w domysłach.
Innym mieszkańcom Nea Kavala, z którymi rozmawiam – Hamidowi i Rezie – greccy znajomi podpowiedzieli, że być może władze planują zamienić obozy otwarte i półotwarte w miejsca zamknięte, gdzie będą umieszczani ci, którzy dostali decyzję o deportacji. W obozie mówi się też, że mury są stawiane dla bezpieczeństwa okolicznych mieszkańców, albo po to, by nikt niepowołany nie wchodził na jego teren.
Pytam Hamida i Rezę, czy to możliwe, że władze chcą w ten sposób chronić samych mieszkańców obozu.
– Jesteśmy tu już dwa lata i nigdy nie było żadnych problemów. Tu nawet ochrona nie nosi broni. Nikt z nas nigdy nie czuł się zagrożony – przekonują. A Wais dodaje: – A z drugiej strony, uchodźcy to nie są kryminaliści. Owszem, trafiają się wśród nas ludzie niebezpieczni, ale tak jest przecież w każdym społeczeństwie.
– Wśród Greków też są przestępcy. Czy to znaczy, że wszyscy Grecy są przestępcami? – pyta retorycznie.
Petycję przeciw budowie murów podpisała europarlamentarzystka Janina Ochojska. Ochojska wybiera się do Grecji już w sobotę, by osobiście sprawdzić, jak wygląda sytuacja na miejscu.
Ochojska złoży raport
– Gdy skierowałam pytania do Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców, usłyszałam, że sytuacji jeszcze nie zna – faktycznie, rozmawialiśmy tuż po tym, jak informacja o murach się pojawiła, ale powiedział, by wziąć pod uwagę fakt, że każde państwo ma prawo dbać o bezpieczeństwo swoich obywateli. Czyli, jak zrozumiałam wg. pana Komisarza Filippo Grandi, te mury mają zapewnić bezpieczeństwo Grekom – mówi.
– Z kolei wersja z IOM jest taka, że tu chodzi o bezpieczeństwo samych uchodźców, ponieważ miały miejsce w przeszłości "incydenty" – mówi się, że w jednym obozie miała miejsce kradzież, a w innym, w jednym z baraków, czy namiotów, zamieszkał bezdomny, więc aby chronić uchodźców przed takimi "aktami", budowane są mury, co nie brzmi zbyt poważnie. Przecież gdyby występowały tam jakiekolwiek poważne zagrożenia czy zajścia – to o tym, by się głośno mówiło – dodaje.
Sami uchodźcy są naturalnie przeciwni budowie murów, natomiast czy protestują? Tu zdania są podzielone. Neda pisze mi, że w Ritsonie ludzie chcą powstrzymać budowę, z kolei z Nea Kavali mam sygnały, że mieszkańcy wolą się nie wychylać. Boja się, że ewentualny protest może się dla nich skończyć deportacją albo wydłużeniem – i tak ciągnącej się miesiącami – procedury azylowej.
A czego oczekuje Ochojska?
– Chcę, by po mojej wizycie i złożonym przez mnie raporcie Komisja Europejska wypowiedziała się i uzasadniła budowę tego muru albo zaprzeczyła, że taka pozycja była ujęta w projekcie. Mam też nadzieję, że uda się powstrzymać tę budowę, która jest i absurdalna, i niekorzystna zarówno dla uchodźców, jak i okolicznej społeczności – wyjaśnia i dodaje: – Co się dzieje w miejscach, gdzie stawiane są mury między ludźmi, najlepiej widać dziś w Strefie Gazy. Przyjaźni między narodami nie będzie, gdy będą mury. Co pomyślą uchodźcy odgrodzeni murem? Ani interakcji z innymi ludźmi, ani integracji – nawet na ludzi nie będzie można sobie popatrzeć.
Aktywiści odpowiedzialni za petycję argumentują, że pieniądze, które zostaną włożone w budowę murów, powinny zostać przeznaczone na edukację oraz polepszenie sytuacji w obozach.
A gdy pytam Nedę Torabi o potrzeby jej społeczności, odpowiada krótko: "Ludzie z Ritsony potrzebują jedynie wolności, niczego więcej".
Bartosz Rumieńczyk
Współpraca Neda Torabi oraz kolektyw ReFOCUS MediaLab