"Granica upodlenia". Rolnicy pomstują ws. cen truskawek
- Były grady, mróz przeszedł okrutny, później była susza, a teraz jeszcze takie ceny - mówi WP Mateusz Jurak, plantator truskawek z Kopaniny Kamieńskiej na Lubelszczyźnie. Przeciwko niskim cenom truskawek w skupach protestowano w poniedziałek w Opolu Lubelskim. Ale organizator strajku był wyraźnie rozgoryczony niską frekwencją.
Mateusz Jurak podaje proste wyliczenie. Za kilogram truskawki w skupie plantator dostanie w tej chwili około 3,5 - 4 zł. Może też sprzedać towar handlarzowi na bazarek, wtedy dostanie nieco więcej, bo 5-6 zł za kilogram. Może też stanąć na bazarku sam. Wtedy za kilogram dostanie od konsumenta 10 - 12 złotych, bo właśnie tyle w tej chwili trzeba zapłacić za owoce na jednym z targowisk w Lublinie.
- Własne stoisko bardziej się opłaca, bo cena 4 zł na skupie to są śmieszne pieniądze. Pracownikowi, żeby to zebrał muszę zapłacić 2 zł, czyli połowę oddaję. A gdzie są koszty rolnika? - mówi WP rolnik z okolic Kijan pod Lublinem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Partia Ziobry przetrwa? "Bumerang władzy zawrócił, kosi równo"
Ale nie każdy może sobie pozwolić na stanie na targu z własnym produktem. - Nie mam na to czasu, bo mam dwa hektary truskawek w pełnym zbiorze. Miałem trzy, ale jeden hektar przemarzł - mówi Mateusz Jurak.
On, podobnie jak wielu innych rolników z powiatu opolskiego na Lubelszczyźnie, nadal walczy o odzyskanie pieniędzy od upadłej przetwórni owoców Fruvitaland. - Chodzi o 240 tys. zł. I teraz z takim bagażem zaczynam sezon, pojawia się mróz, potem susza, szczęśliwie grad mnie ominął. Ale na końcu przychodzi taka cena. Ciekawe z czego mamy żyć? - zastanawia się Jurak.
Jego zdaniem, żeby rolnik wychodził na swoje, truskawka powinna kosztować w skupie 7 zł za kilogram.
Truskawkowy strajk nie zablokował przetwórni
- Anomalia, które dotknęły rolników w tym roku są historyczne: susza, mróz - 10 w kwietniu i potężne gradobicie, którego nie pamiętają nasi dziadkowie. Logiczne, że tego towaru nie będzie - mówi Krzysztof Chmiel, z racji swoich upraw nazywany "Malinowym Polakiem".
W poniedziałek rano przed jedną z przetwórni owoców w Opolu Lubelskim zorganizował blokadę, aby zainteresować rządzących problemem niskich cen owoców. Nie była jednak zbyt skuteczna, bo na truskawkowym strajku pojawiło się zaledwie około 25 osób. Organizator był wyraźnie rozgoryczony taką sytuacją.
- Granica upodlenia rolnika to jest chyba złotówka. Rwaliby nawet, jakby trzeba było dołożyć. Ja jestem w szoku, że tak mało jest ludzi świadomych. Biedni rolnicy tylko przyglądają się jak wszystko upada, a na protest nie przyszli - zżyma się Krzysztof Chmiel w rozmowie z WP.
Jedną z uczestniczek strajku była pani Patrycja z Mazanowa w gm. Józefów nad Wisłą. W wózku zabrała ze sobą dwie małe córeczki. - Mamy małe gospodarstwo. Co się uda to sprzedajemy, a jak nie to przetwory robimy. Za darmo oddawać nie będziemy, a ceny skupowe są bardzo niskie, więc raczej nie będziemy oddawać na skup. Będziemy mieli dużo dżemów truskawkowych na zimę - mówi.
Ale już za bramą przetwórni dziwią się protestowi rolników. - O cenach decydują firmy zajmujące się produkcją przecierów, w tej chwili płacimy 3,50 - 4 zł za kilogram. Ale ceny pną się do góry, bo jest duże zapotrzebowanie. Dlatego nie do końca rozumiem te strajki - mówi WP Bożena Pyśniak, prezes przetwórni owoców Pol-Owoc w Opolu Lubelskim.
Nie chcą pracować za tyle
Kolejny problem rolników to ręce do pracy. Dziś znacznie trudniej o jest o pracowników z Ukrainy.
- Przewoźnicy, którzy przywozili ich do Polski oczekują w tej chwili zapłaty w wysokości 400 od osoby, która popracuje u mnie miesiąc. Tyle płacimy im my, plantatorzy. A przewoźnicy biorą również dodatkowe opłaty od Ukraińców, po 100-200 złotych - mówi jeden z rolników. U niego można zarobić 3 zł za drewnianą łubiankę (2 kilogramy) albo 3,50 zł za odszypułkowaną.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Plantator z Kijan pod Lublinem ma w tej chwili u siebie pracownicę, Polkę, która zrywając u niego truskawki dorabia sobie do pensji. - W ciągu 7 godzin od 5 rano do 12 zerwała ostatnio około 100 kilogramów - mówi, ale przyznaje, że to niełatwa praca.
- Dlatego ludzie nie chcą przychodzić pracować za taką stawkę. Ale rolnik nie jest w stanie zaoferować więcej - rozkłada ręce.
Pytany o możliwe rozwiązania obecnego problemu rolników Mateusz Jurak nie ma gotowej recepty. - Nie mam zielonego pojęcia, co mogą zrobić, ale jakbyśmy my, rolnicy, tak rządzili tą Polską, to byśmy dawno poszli z torbami - przekonuje.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: