Grad: jestem zwolennikiem reprywatyzacji
Nie można budować państwa prawa, nie można namawiać ludzi do poszanowania własności prywatnej, nie można poszerzać własności prywatnej i dbać o nią, jeżeli nie naprawi się krzywd z przeszłości - uważa minister skarbu Aleksander Gras, gość "Salonu Politycznego Trójki".
11.04.2008 | aktual.: 11.04.2008 12:41
Krzysztof Skowroński: Dziś gościem Salonu Politycznego Trójki jest pan Aleksander Grad, minister skarbu. Dzień dobry, Panie ministrze.
Aleksander Grad: Dzień dobry Panu, dzień dobry Państwu.
To już będzie zwyczajowe pytanie w Salonie Politycznym, jak gościem będzie pan minister, pytanie: jak koń?
- Ma się dobrze.
Przetrwał zimę?
- Oczywiście.
Ale nie ustaliłem poprzednio, jak ma na imię?, ile ma lat?, jak wygląda?, duży?, mały?, jaka rasa?
- Koń małopolski. Klacz. Ma chyba z dziewięć lat. Nazywa się Pamela. Bardzo ładny koń.
Dosiada Pan minister Pameli czasami?
- Jeżdżę. Czasami jeżdżę, ale coraz mniej mam czasu na to.
Pamela jest agresywnym koniem? Szybkim? Wolnym? Skacze?
- Bardzo szybkim. Skacze. Jest po tak zwanym „angliku”, to znaczy: ma dobrą zdolność skakania, pokonywania przeszkód i jest szybka.
Czyli Pan minister lubi konie.
- Bardzo lubię.
A swoją pracę?
- Też.
A bardziej konie, czy bardziej pracę?
- Powiedzmy, że bardziej konie.
Mimo wszystko?
- Tak, mimo wszystko.
To teraz już poważnie. Panie ministrze, pan premier Donald Tusk zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Izraelu, jak i w Polsce zapowiada reprywatyzację. Czy Pan jest zwolennikiem reprywatyzacji?
- Tak, ja jestem zwolennikiem. Uważam, że nie można budować państwa prawa, nie można namawiać ludzi do poszanowania własności prywatnej, nie można poszerzać własności prywatnej, i dbać o nią, jeżeli się nie załatwi tego typu spraw, nie naprawi się krzywd z przeszłości. Trzeba być w tym wszystkim wiarygodnym. Jeżeli jesteśmy jedynym krajem w Europie Środkowo-Wschodniej, który tej sprawy nie załatwił, to jest trochę wstyd. Myślę, że warto dla naszych obywateli, dla Polaków, którzy w latach 1944-62 utracili swoje majątki w wyniku nacjonalizacji, w wyniku tych działań, które wówczas były, a byli w tym czasie obywatelami polskimi, należy te krzywdy w jakimś stopniu naprawić. Oczywiście nie można tu mówić o pełnej naprawie, bo jest to niemożliwe, nas na to nie stać. Ale jakieś elementarne zadośćuczynienie musi być.
Elementarne, czyli jakie?
- Żeby odpowiedzieć precyzyjnie na to pytanie, to trzeba zakończyć te procesy, które zaczęliśmy. Po pierwsze inwentaryzujemy mienie i to, co możemy w tym procesie oddać, w jakiś sposób możemy zadośćuczynić również finansowo tym, którym po wojnie odebrano ich własność. W ustawie, którą zaproponujemy będzie czas na zgłaszanie swoich roszczeń. Wtedy spróbujemy mieć dwie analizy: po stronie roszczeń i po stronie naszych możliwości. Myślę, że – tak jak to wczoraj zapowiadał wczoraj premier – to będą roszczenia na poziomie kilkunastu, dwudziestu procent. Mniej więcej w tych granicach możemy to załatwić.
Panie ministrze, ale to bardzo długotrwała procedura w takim razie. Najpierw zgłaszanie, jakiś dwa lata na zgłaszanie, potem przyjdzie urzędnik, założy okulary, będzie czytał, będzie się zastanawiał, będzie się zastanawiał…
- Panie redaktorze, ja chętnie zrobiłbym to szybciej tylko, że ostatnie takie analizy były zrobione dziesięć lat temu.
Ale co się mogło zmienić przez dziesięć lat?
- Po pierwsze, ubyło majątku Skarbu Państwa, który mogły posłużyć do wypłaty tych roszczeń. Po drugie, założenia do ustawy, które były wówczas przyjęte, dzisiaj mogą być inne. W związku z tym musimy pod nowe założenia ustawowe, które mamy przyjąć do połowy roku, przygotować wykaz czy próbować oszacować, jaka może być skala tych roszczeń. Jest naturalne, że ustawa musi dać czas na składanie wniosków o roszczenia. Zawsze należy porównać te dwie rzeczy: możliwości i skalę roszczeń, żeby ustalić w jakim stopniu jesteśmy w stanie te roszczenia zrealizować.
Przeczytaj cały wywiad