Gowinowcy nie dają za wygraną. "Prezes jest jeden". Mamy partyjny dokument
Od czwartku 4 stycznia w przestrzeni polityczno-medialnej trwa walka o przywództwo w Porozumieniu. Zarówno Adam Bielan jak i Jarosław Gowin tytułują się prezesami partii. Bielan przywołuje brak wymaganych statutem wyborów na szefa ugrupowania. Gowin odpowiada szczegółową analizą prawną. WP dotarła do tego dokumentu. Mamy również odpowiedź drugiej strony.
Od prawie tygodnia trwa publiczna walka o przejęcie władzy w Porozumieniu - partii będącej ważnym koalicjantem PiS-u w Zjednoczonej Prawicy. Gdy w czwartek późnym wieczorem decyzją Prezydium Zarządu Krajowego w prawach członków Porozumienia zawieszeni zostali Adam Bielan, Anna Jóźwik, Marcel Klinowski i Arkadiusz Urban, stronnicy Jarosława Gowina mówili nieoficjalnie, że tym ruchem "czyszczą partię z PiS-owców".
Bielan czy Gowin? Wojna na szczycie Porozumienia
Chodziło o pokłosie konfliktu, który rozgorzał w partii wiosną ubiegłego roku przy okazji sprzeciwu ówczesnego wicepremiera Gowina wobec korespondencyjnych wyborów prezydenckich. Część polityków Porozumienia uznała wtedy, że wobec twardego stanowiska PiS-u należy rozmawiać z opozycją o ewentualnym wariancie przyspieszonych wyborów, grupa bliższa Nowogrodzkiej uznała jednak takie postępowanie za zdradę Zjednoczonej Prawicy. W tej drugiej, właściwie od początku, znajdował się również Adam Bielan, który od lat nie ukrywał swojej lojalności wobec Jarosława Kaczyńskiego. Usunięcie go ze struktur ugrupowania, miało być w myśl logiki Gowinowców - "porządkowaniem szeregów".
Sytuacja nie była jednak klarowna pod względem prawnym, a tzw. Bielaniści znaleźli lukę w statucie partii, która ich zdaniem, umożliwiła Adamowi Bielanowi przejęcie funkcji szefa Porozumienia. Według polityków bliskich Adamowi Bielanowi, kadencja Jarosława Gowina zakończyła się trzy lata temu, a wobec braku tajnego głosowania, zgodnie z regulaminem Porozumienia - obowiązki szefa ugrupowania przejmuje jego zastępca, w tym przypadku Bielan. Gdy sąd partyjny dowiedział się o tej sprawie, wicepremier miał zaplanować zawieszenie członków tego sądu oraz wyrzucenie partyjnych "rozłamowców". W tle pojawiają się również zarzuty o "pompowanie" zarządu oraz prezydium partii w 2019 roku, tak, aby Gowin miał większość pozwalającą mu utrzymać kontrolę.
Na tak przedstawione argumenty powtarzane przez Adama Bielana w wielu mediach, Gowinowcy przygotowali jednak odpowiedź prawną, do której dotarła Wirtualna Polska. Jej autorem jest prof. Marcin Wiącek z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Dokument został sporządzony w sobotę 6 lutego. Według naszych informacji, analiza ta ma zostać przedstawiona Jarosławowi Kaczyńskiemu.
"Domniemanie prezesury", "niewystarczające przesłanki"
Kluczowe są tutaj dwie kwestie, mianowicie § 28 statutu Porozumienia - mówiący o tym, że prezes partii kieruje pracami Zarządu Krajowego i Prezydium Zarządu oraz Przepis § 29 ust. 2. Stanowi on, że "W przypadku wygaśnięcia członkostwa Prezesa w Partii, niemożności wykonywania przezeń mandatu lub jego rezygnacji, uprawnienia wynikające z § 28 do czasu wyboru przez Kongres nowego Prezesa wykonuje Przewodniczący Konwencji Krajowej" - i właśnie na ten zapis powołuje się Adam Bielan ze stronnikami.
Zgodnie z opinią prawną prof. Wiącka, sam brak przeprowadzenia wyborów nie sprawia, że Jarosław Gowin traci swoje stanowisko ponieważ "pozostaje członkiem partii, jak również nie złożył rezygnacji z funkcji prezesa". Nie istnieje również żaden dokument, który potwierdzałby usunięcie polityka z pełnionej funkcji. Według interpretacji, na którą powołują się Gowinowcy, nie zaszły również przesłanki o "niemożności wykonywania mandatu" prezesa Porozumienia. Dlaczego?
Prawnik twierdzi, że nie zdecydował o tym Kongres partii za pomocą stosownej uchwały ani żadne inne ciało statutowe, natomiast sam zapis regulaminu "nie przewiduje innych przypadków, w których przewodniczący Konwencji Krajowej (Adam Bielan - przyp. red.) miałby przejmować obowiązki prezesa".
Jednym słowem, nawet jeśli istnieją wątpliwości co do legalności pełnienia funkcji szefa partii przez Jarosława Gowina - do czasu ich rozstrzygnięcia przez sąd - jak twierdzi prof. Marcin Wiącek - regulamin milczy na temat automatycznego zastąpienia go przez Przewodniczącego Konwencji Porozumienia.
W międzyczasie nie zmieniły się również dane widniejące w spisie partii, zgłaszane do sądu rejestrowego. Również tam jako osoba w ewidencji upoważniona do reprezentowania partii oraz zaciągania w jej imieniu zobowiązań finansowych widnieje Jarosław Gowin. Wewnątrzpartyjny dokument, do którego dotarła Wirtualna Polska sugeruje w konkluzjach, że skoro sąd rejestrowy nie podważył tego zapisu, istnieje domniemanie, że Jarosław Gowin jest nadal szefem Porozumienia. Równocześnie zaleca się doprecyzowanie regulaminu o zapis związany z konfliktem wywołanym domniemanym przez Adama Bielana automatycznym zastąpieniem prezesa w wyniku braku statutowych wyborów.
Bortniczuk: "Mamy swoje analizy"
O interpretację przepisów partyjnych w odniesieniu do cytowanego dokumentu zwróciliśmy się do posła Kamila Bortniczuka, którego Jarosław Gowin wykluczył z partii, a który przekonuje, że cała procedura odbyła się niezgodnie z prawem. - My mamy swoje analizy, z których wynika, że Jarosław Gowin nie może być prezesem Porozumienia, ponieważ zaszła jedna z przesłanek o której mówi statut. Chodzi o 'niemożność wykonywania mandatu'. Interpretujemy ją inaczej niż prof. Marcin Wiącek. Skoro Gowin nie został wybrany, nie może sprawować swojej funkcji; jedno wynika z drugiego - przekonuje w rozmowie z WP Bortniczuk.
Powołuje się tym samym na opinię wykonaną przez dr Paulinę Dzierżak, która od dłuższego czasu zajmować się ma kwestiami prawnymi Porozumienia, reprezentując partię m.in. przed Sądem Najwyższym w sprawie przyjęcia sprawozdania partyjnego za rok 2019. - Z dokumentu, który posiadamy wynika jasno również to, że działania ciał statutowych Porozumienia są niezgodne z zapisami statutu od października, dlatego odwołanie grupy posłów przez Jarosława Gowina jest nieważne. Takie sprawy powinny regulować oficjalne organy, a nie zemsta za to, że mam inne zdanie na temat legalności wyboru prezesa - komentuje Kamil Bortniczuk.
Poniżej publikujemy oświadczenie, które Wirtualna Polska otrzymała od Adama Bielana.
"Są poważne zastrzeżenia do przedstawionej opinii. Wynika z niej, że w Porozumieniu jest luka w statucie i nic nie da się z nią nic zrobić nawet wtedy, gdy kadencja Prezesa wygasa na skutek niezrealizowania obowiązku przez samego Prezesa i mimo tego, że jak sama opinia wskazuje, że w takiej sytuacji może dojść do istotnego zakłócenia funkcjonowania partii. Z tą tezą nie można się zgodzić, gdyż taka interpretacja Statutu oznacza naruszenie zasady 'Nemo potest commodum capere de iniuria sua propria. Nikt nie może czerpać korzyści z własnego bezprawia'. W myśl tej zasady nie można zaakceptować takiego stanu rzeczy, w którym raz wybrany prezes jest nim dożywotnio, mimo że nie wykonuje ciążącego na nim obowiązku i nie odnawia demokratycznego mandatu co trzy lata. Potwierdza to zresztą opracowanie, którym dysponujemy, które będzie podstawą wniosku do Sądu Okręgowego w Warszawie, wskazujące, że w takiej sytuacji dochodzi do przejęcia kompetencji Prezesa przez Przewodniczącego Konwencji Krajowej, który ma ważny, demokratyczny mandat i zgodnie ze Statutem uprawniony jest do reprezentowania partii w przypadku 'niemożności pełnienia funkcji przez Prezesa'. Wierzę, że trzy instancyjne szybkie i sprawne postępowanie kończące się orzeczeniem Sądu Najwyższego wyjaśni kto ma w niej rację".
Marcin Makowski dla WP Wiadomości
Poniżej pełna treść uzasadnienia prof. Marcina Wiącka.