Górnicza demonstracja w Warszawie
Protestujący w Warszawie górnicy zeszli z Trasy Łazienkowskiej i dotarli na parking przed Torwarem. Czekają tam autokary, którymi górnicy przyjechali do Warszawy. Prawdopodobnie stamtąd odjadą na Śląsk.
11.09.2003 | aktual.: 11.09.2003 15:26
Przemarsz był spokojny, manifestanci uderzali jedynie styliskami o barierki oddzielające pasy dróg. Trasa jest usłana maskami, które zrzucili górnicy chroniący się wcześniej w ten sposób przed używanym przez policję gazem łzawiącym.
Przed kancelarią premiera policjanci zatrzymali jednego z protestujących. Wyciągnęli go z grupy agresywnie zachowujących się ludzi, którzy obrzucali funkcjonariuszy petardami i kamieniami. Policjanci powalili go na ziemię, zakuli w kajdanki i odprowadzili do radiowozu.
W starciach z demonstrującymi górnikami rannych zostało kilkunastu policjantów. Funkcjonariusze zostali poparzeni przez petardy, którymi obrzucali ich związkowcy. Doznali także ran tłuczonych od ciężkich przedmiotów metalowych. Górnicy użyli też m.in. kamieni, tulei, proc, połówek cegłówek. Policjanci zostali opatrzeni na miejscu. W starciach rannych zostało też kilkunastu związkowców.
Trzech policjantów jest poważnie rannych. Jeden z nich ma poszarpaną rękę, drugi - złamaną rękę po uderzeniu kijem, trzeci - poważnie uszkodzoną nogę. Istnieje prawdopodobieństwo, że policjant może ją stracić - wynika z pierwszych informacji policji.
Na budynek resortu gospodarki oprócz kamieni poleciały zapalone koktajle Mołotowa, farba, płonące szmaty. W stronę budynku na Rozbrat poleciały styliska kilofów, czerwona farba. Według dziennikarzy część agresywnie zachowujących się protestujących wydawała się być pod wpływem alkoholu.
Organizatorzy protestu utrzymują, że nie taki miał być jego przebieg. Demonstranci wznosili okrzyki. Nieśli hasła: "Pojedziemy do Warszawy na Piechotę", "Gdy rząd Śląsk ignoruje, sam na siebie wyrok szykuje", "Klank (prezes Kompanii Węglowej - PAP) + Piechota = głupota".
Protestujący odśpiewali hymn, krzyczeli: "Miller zapytaj się Buzka, jak to jest przegrać wybory". Kom. Marek Kubicki ze stołecznej policji wyjaśnił, że policja użyła strzelb gładkolufowych, ale oddała jedynie strzały ostrzegawcze w powietrze.
Według protestujących, w demonstracji, oprócz górników, wzięli udział pracownicy Wagonu SA z Ostrowca Wielkopolskiego, z Odry-Trans oraz innych zakładów.
Przyglądający się protestującym mieszkańcy stolicy mówili, że górnicy mają rację. "A co mają robić?", "Jakie mają wyjście, jak ludzie tracą pracę" - mówili przechodnie. "Dobrze, że protestują", "Nawet, jak ktoś w zęby dostanie, to co z tego" - dodawali inni.
Górnicy chcą, by Kompania Węglowa wycofała się z decyzji o likwidacji czterech kopalń - "Bytom II" i "Centrum" w Bytomiu, "Polska-Wirek" w Rudzie Śląskiej i "Bolesław Śmiały" w Łaziskach Górnych.
W ocenie policji kolumna liczyła blisko 7 tys. osób. Według organizatorów górników było 10 tys. Część manifestantów przyjechała na protest bezpośrednio po zakończeniu zmiany, w roboczych ubraniach, kaskach.
W proteście zorganizowanym przez sztab protestacyjno-strajkowy górniczych central związkowych uczestniczą związkowcy z kilkunastu organizacji, m.in. "Solidarności", Kontry, Kadry, Sierpnia '80, Związku Zawodowego Górników w Polsce, Związku Zawodowego Przeróbka, Związku Zawodowego Ratowników Górniczych, Związku Zawodowego Jedności Górniczej, Związku Zawodowego Maszynistów Wyciągowych. (jask)