Góralska biblia budzi kontrowersje
Zaniepokojenie poziomem niektórych tłumaczeń biblijnych, w tym m.in. Nowego Testamentu na gwarę góralską autorstwa Marii Matei z Zakopanego, wyraziła Rada Języka Polskiego przy Polskiej Akademii Nauk w liście do Episkopatu Polski. Jej zdaniem, niektóre z nich (chodzi także o tłumaczenia Pisma Świętego na slang młodzieżowy i gwarę śląską) to w wielu przypadkach pomysły wątpliwej jakości. Nieumiejętnie wykonane szkodzą tekstom uznawanym przez chrześcijan za święte.
Błędne rozwiązania
Rada Języka Polskiego ma także zastrzeżenia do tłumaczenia ewangelii na gwarę góralską Marii Matei z Zakopanego. Zdaniem ekspertów znalazły się w niej błędne rozwiązania językowe. Za przykład podali cytat z Ewangelii św. Łukasza: "kawalerze, godom ci - wstoń!". Powinno być "chłopce", ponieważ "kawaler" to "zalotnik" - stwierdzili naukowcy. Ich zdaniem, nieprzemyślane tłumaczenia szkodzą gwarze. - Takie zabiegi nie przysłużą się ani ewangelizacji, ani szacunkowi dla regionalizmów i gwar - podkreślają.
- Czuję się dotknięta - komentuje opinię RJP Maria Mateja z Zakopanego. - Robiłam ten przekład z wielką starannością i dbałością, mając na uwadze to, żeby nie było przekłamań. Robiłam to honorowo i w najlepszej wierze. Kawał życia temu poświęciłam i nie życzę sobie, żeby mnie ktoś teraz opluwał. Jestem rodowitą góralką, moje pierwsze słowa, jakie wypowiedziałam, były w gwarze. Dobrze ją znam. Rozumiem, że ktoś może być zaniepokojny, ale żeby wyrażać opinię, powinien sam znać gwarę.
Mam mieszane uczucia
Profesor Stanisław Hodorowicz, autor słownika gwary góralskiej, czytał przekład Marii Matejowej i jak mówi, ma mieszane uczucia na temat tego typu przekładów. - Nie zrobiono w nim czegoś, co budziło by kontrowersje z punktu widzenia etycznego, tekst nie razi. Jest w miarę poprawny, choć zawiera określenia dyskusyjne, pewne nieścisłości. W moim przekonaniu nie oddaje jednak filozofii i ducha góralskiego, co jest niezwykle ważne. Nie jest to też tłumaczenie, które stara się oddać ducha Pisma Świętego. A jest to jedna znajważniejszych i najtrudniejszych rzeczy, z jaką przychodzi się zmierzyć tłumaczowi. Za każdym słowem w biblii kryje się przecież wielki sens, wielka filozofia i głębia.
Jej przekład nie jest zwykłym tłumaczeniem słowo za słowo. Dlatego do tego typu tłumaczeń trzeba podchodzić bardzo ostrożnie, żeby nie wypaczyć ich sensu. To wielkie zadanie i wielka odpowiedzialność. Trzeba znać gwarę góralską, myśleć po góralsku, co jest dzisiaj rzadkie i być po trochu lingwistą, biblistą, aby dokładnie przekazać sens tych słów, jakże przecież niejednoznaczych w wielu przypadkach. To ogromne wyzwanie i zadanie życia. Dlatego tego typu tłumaczenia są moim zdaniem po części ułomne.
I mam mieszane uczucia, czy należy ich dokonywać. Andrzej Gąsienica-Makowski, starosta tatrzański uważa przekład Marii Matei za wartościowy. - Na pewno się pan Bóg nie pogniewa, jeśli się pismo święte przetłumaczy. Ci którzy nie znają gwary, nie znają ducha góralskiego mogą mieć zastrzeżenia. My w Związku u Podhalan czytaliśmy ewangelię po góralsku i wszyscy ją rozumieli. Uważam, że jest to sposób, żeby przybliżyć góralom pismo święte, żeby dzięki gwarze było ono bardziej nasze, bardziej do nas przemawiało. To jest promowanie gwary, promowanie biblii. Uważam, że wierze to nie zaszkodzi. W dodatku to wartościowa dokumentacja współczesnej gwary góralskiej.
Biskupi i bibliści nie krytykowali
Ksiądz Mirosław Drozdek, kustosz Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej na Krzeptówkach w Zakopanem broni przekładu Marii Matei. - Czytałem opinie na temat przekładu pisma świętego na gwarę śląską. Z tego co wiem do tej pory Pismo Święte przetłumaczono na gwarę kaszubską, śląską i naszą gwarę góralską. Uważam, że pomiędzy tymi przekładami jest ogromna różnica. Być może rzeczywiście w tłumaczeniu na gwarę śląską użyto niepotrzebnie słownictwa żargonowego, czy też niektóre fragmenty źle zinterpretowano. Ale nie można tego w żadnym przypadku porównywać do przekładu Pisma Świętego na gwarę góralską.
Tutaj, aby skonsultować wynik tłumaczenia wysłano je do biskupów polskich i biblistów. Połowa z nich odpowiedziała na prośbę o konsultację. Jak do tej pory nie ma ani jednej negatywnej opinii na temat przekładu Pisma Świętego na gwarę góralską. Autor przekładu wyraźnie przecież zaznacza, jaki jest cel jego pracy. Chodzi przecież o to, aby pokazać obecnemu młodemu pokoleniu górali religijne słownictwo w ich gwarze. To bardzo ważne aby umieli mówić na tematy religijne - podkreśla.
Robert Miśkowiec