PolskaGorąca noc w sejmie - zaalarmowano strażaków

Gorąca noc w sejmie - zaalarmowano strażaków

Przycisk do windy? Włącznik światła? Nie, alarm przeciwpożarowy! Ale było już za późno… Chwilę po pierwszej w nocy do Sejmu pognała na sygnale straż pożarna. Woda się przydała. Na rozpaloną głowę pijanego radcy ministra Michała Boniego (59 l.), który po libacji w hotelu poselskim uruchomił alarm. – Zabłądziłem, otworzyłem jakieś drzwi, nie mogłem wyjść i pomogła mi Straż Marszałkowska – próbował się tłumaczyć Jerzy Machejek, do którego zadzwoniliśmy po wyjaśnienia w imieniu kancelarii premiera. Niech premier i jego minister od Internetu, czyli Michał Boni, wiedzą, z jakimi gagatkami w rządzie mają do czynienia…

Gorąca noc w sejmie - zaalarmowano strażaków
Źródło zdjęć: © WP.PL | Paweł Kozioł

17.05.2013 | aktual.: 17.05.2013 14:27

Tak gorącej nocy w sejmie, jak ta z poniedziałku na wtorek, jeszcze nie było. A to za sprawą Jerzego Machejka, który na co dzień jest radcą do spraw organizacyjnych w biurze ministra Michała Boniego. Dokładnie o godz. 1.26 w nocy u warszawskiej straży pożarnej włączył się alarm. Pali się sejm! Zastęp sześciu strażaków natychmiast ruszył z pomocą, żeby ratować przed żywiołem najważniejszych polityków w kraju. Jakie było ich zdziwienie, gdy dotarli na miejsce. W budynku sejmu - pusto i cicho. Żadnego ognia. - Okazało się, że to fałszywy alarm – mówi Faktowi Grzegorz Mszyca, rzecznik warszawskiej straży pożarnej.

Nasi reporterzy śledczy ruszyli tropem tej zagadki. Co się okazało? Otóż tej nocy w hotelu gościł właśnie Jerzy Machejek z Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. – Zabłądziłem gdzieś, otworzyłem jakieś drzwi, nie mogłem wyjść i pomogła mi wyjść Straż Marszałkowska – opowiedział nam urzędnik. Ale musiał solidnie zabawić, bo pamięć trochę mu szwankuje: – Nie pamiętam, żebym naciskał przycisk alarmu pożarowego. Wie pani jak to jest, o kieliszek za dużo, czy o pół piwa za dużo się wypiło – tłumaczył urzędnik.

Na razie jest na urlopie. Trudno się dziwić. Po takiej balandze może boleć głowa, więc i wypoczynek jest wskazany. Dla pana Machejka mamy dobrą radę: proszę nie mieszać więcej alkoholi, bo to się źle kończy. A do ministra Boniego pytanie: czy po takim pijackim wyskoku radca Machejek nie powinien już na dobre odpocząć od zajęć w ministerstwie, za które płacą mu podatnicy.

Dygnitarz niemal od dziecka

Oto człowiek samych sukcesów. Jerzy Machejek robił karierę za rządów wszystkich kolejnych partii. Także w czasach w PRL. W latach 80-tych był dziennikarzem "Głosu Robotniczego", który był organem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Łodzi. Za rządów SLD-PSL w latach 90-tych był szefem Radia Łódź. Po 2001 r. został doradcą premiera Leszka Millera. Potem szefował jednej ze spółek należących do Poczty Polskiej.

Za rządów PiS kierował Naftoserwisem, największą w Polsce firmą świadczącą usługi stacjom paliw. W 2008 r. został skarbnikiem nowej partii Leszka Millera – Polska Lewica. W lipcu 2012 r. został radcą ds. organizacyjnych w biurze ministra Michała Boniego. W dorobku ma dwa wywiady-rzeki: z Aleksandrem Kwaśniewskim i jeden z Leszkiem Millerem. Ukazały się nakładem wydawnictwa, w którym Machejek miał udziały.

Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Tak imprezują za nasze inspektorzy od fotoradarów!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (196)