Gmina przejmuje squat w Białymstoku
Gmina Białystok przejęła budynek w centrum
miasta, w którym od kilku lat mieścił się nielegalnie squat
DeCentrum (squat to opuszczone miejsce zajmowane przez grupę
osób). W mieście młodzież z tego squatu znana jest m.in. z
protestów antywojennych i akcji "Jedzenie zamiast bomb".
We wtorek do budynku przyszli urzędnicy Zarządu Mienia Komunalnego (ZMK ma zarządzać w imieniu gminy budynkiem) i straż miejska, by - jak powiedział rzecznik prasowy prezydenta Białegostoku Tadeusz Arłukowicz - formalnie przejąć budynek. Od nielegalnie zajmującej go młodzieży zażądali wyprowadzki.
Squat DeCentrum mieścił się w opuszczonym budynku przy ulicy Częstochowskiej, formalnie będącym w wieczystym użytkowaniu prywatnego właściciela. Jak poinformował rzecznik, przed miesiącem decyzją sądu umowa wygasła, bo właściciel nie użytkował budynku zgodnie z umową. Miała być tam prowadzona działalność handlowo- usługowa, a nie była.
Squatowcy mówią, że nikt ich nie uprzedził, że mają się wyprowadzić. Są zaskoczeni, pakują swoje rzeczy, ale zapowiadają, że podejmą próbę rozmów z władzami miasta.
Justyna ze squatu powiedziała, że w tym budynku na stałe mieszkało ostatnio 5 - 15 osób, które teraz nie mają dachu nad głową. Cała squatowa grupa liczy około 50 osób. W budynku m.in. organizowali koncerty i spotkania. Miejsce to nazywają domem. W mieście młodzież ta znana jest z akcji antywojennych, a także z tego, że od kilku lat w sezonie jesienno- zimowym co niedzielę w centrum Białegostoku rozdaje bezdomnym wegetariańskie posiłki w ramach akcji "Jedzenie zamiast bomb".
Policja podała, że nie notowała poważniejszych zdarzeń związanych z działalnością squatu, przeważnie były to przypadki zakłócania ciszy nocnej. Squatowcy przyznają, że zajmowali budynek nielegalnie, ale twierdzą, że mieli na to ustną zgodę osoby, która miała umowę na wieczyste użytkowanie tego budynku. Rzecznik prezydenta dodał, że to ten użytkownik powinien był zawiadomić młodzież o zmianie sytuacji prawnej.