Głośne zabójstwo w Czeremsze. Zapadły wyroki, w tym dla syna ofiary
• Zapadł wyrok za zabójstwo 55-latka w Czeremsze (Podlaskie)
• Pierwszy z oskarżonych usłyszał wyrok 15 lat więzienia, dwaj pozostali - po 12 lat
• Jednym ze skazanych lżejszym wyrokiem jest syn zabitego mężczyzny
Jak przyjęła prokuratura, do zbrodni, która miała miejsce w czerwcu 2014 roku, doszło z powodu zaszłości rodzinnych. Najprawdopodobniej sprawcy chcieli mężczyznę, który znęcał się nad rodziną, jedynie nastraszyć, ale napaść zakończyła się zabójstwem.
55-latek został skrępowany, wyniesiony z domu i pobity, udusił się po założeniu mu na głowę foliowej torby. Jego zwłoki zostały najpierw porzucone pod mostem, a potem przewiezione do lasu ok. 100 km od Czeremchy i tam zakopane.
Śledztwo ruszyło, gdy prawie rok później odkryła je przypadkowo osoba spacerująca w lesie, która zauważyła szczątki ludzkie w dziurze w ziemi. Zostały one odkopane najprawdopodobniej przez zwierzęta.
Zarzuty zabójstwa postawiono m.in. jednemu z synów zamordowanego. Sąd skazał go na 12 lat więzienia (tyle chciała prokuratura) uwzględniając jednak fakt, że miał on osobisty motyw wynikający z tego, jak ojciec zachował się wobec bliskich. A ten - jak wynikało z wyjaśnień świadków - przez długi czas znęcał się nad synami, bił ich, wyganiał z domu. Sytuacji nie wytrzymała jego żona, która odeszła.
- Ten jego żal i ból wywołany wcześniejszym zachowaniem ojca, uzasadniają miarkowanie tej kary - mówił o wyroku wobec tego oskarżonego sędzia Mariusz Kurowski.
Zwracał przy tym jednak uwagę, że do zbrodni doszło w dniu, w którym nie było jakiejś większej awantury. Zamordowany potem mężczyzna opuścił właśnie więzienie i mieszkał z rodziną drugiego syna w Czeremsze. Wywołał tam scysję, po czym wyszedł, a gdy wrócił, był mocno pijany i zasnął.
To po tej scysji jeden z braci zadzwonił do drugiego, mieszkającego w Białymstoku, prosząc o pomoc w uspokojeniu ojca. Ten przyjechał z konkubentem matki (wyrok 15 lat więzienia) i jego synem (skazanym na 12 lat). Sąd przyjął, że początkowo chodziło wyłącznie o nastraszenie 55-latka, by w domu zachowywał się spokojnie. Kiedy jednak doszło do pobicia, a potem duszenia, wszyscy trzej sprawcy działali z zamiarem bezpośrednim zabójstwa i za to zostali skazani.
- Mordowali znanego im człowieka, który - co należy przyznać - może nie był wzorem cnót, ale jednak mieszkał daleko od nich wszystkich i bezpośrednio nie wadził - dodał sędzia. I mówił, że mimo tego syn zdecydował się dokonać zabójstwa, a dwie pozostałe osoby "do tego się przyłączyły".
Na 1,5 roku więzienia sąd skazał też mężczyznę, który po kilku dniach od zabójstwa pomagał odnaleźć zwłoki, potem przewieźć je do lasu, a o zbrodni nie powiadomił policji.