Głośna ucieczka z więzienia w USA - groźni zbiegowie nadal na wolności
Już półtora tygodnia trwają poszukiwania dwóch groźnych przestępców, którzy uciekli ze stanowego więzienia w miasteczku Dannemora, w stanie Nowy Jork, około 32 km od granicy kanadyjskiej. Zapiszą się oni w historii nie tylko dlatego, że udało im się w spektakularny, wręcz filmowy sposób zbiec z zakładu o maksymalnym rygorze, ale też stosunkowo długo pozostać na wolności. Korespondentka Wirtualnej Polski w USA Aleksandra Słabisz opisuje szczegóły głośnej ucieczki.
W łóżkach zostawili zrobione z ubrań manekiny, dzięki czemu strażnicy, którzy w nocy co dwie godziny sprawdzają więzienne cele, przez dłuższy czas nie zorientowali się, że ich nie ma. Wydostali się ze swoich cel, przecinając ścianę zbrojoną metalową płytą. Potem przebili się przez podwójny mur ceglany oraz wycięli otwory w rurach wentylacyjno-ściekowych, którymi przeczołgali się poza teren więzienia. Narzędzia potrzebne do ucieczki dostarczyła im jedna z pracownic więzienia Joyce Mitchell. Do tej pory tylko ona została aresztowana. Dwaj przestępcy nadal są na wolności.
Groźni mordercy
Poszukiwani więźniowie to: 34-letni David Sweat skazany w 2002 r. na dożywocie za zabójstwo zastępcy szeryfa oraz 48-letni Richard Matt, który porwał, torturował i zabił swojego szefa w 1997 roku, za co też miał spędzić resztę życia za kratami. To tylko ostatnie z długiej listy przestępstw, które każdy z nich ma na swoim koncie.
- To są bandyci, którzy nie zawahają się użyć przemocy po raz kolejny - mówią władze stanu Nowy Jork, ostrzegając mieszkańców, aby byli ostrożni. Śledczy przypuszczają, że mózgiem operacji był Richard Matt, który po raz pierwszy uciekł z więzienia jako 19-latek. Potem odsiadywał kary za różne przestępstwa, od włamań, poprzez kradzieże samochodów, po oszustwa i wreszcie zabójstwo. - Potrafi manipulować ludźmi. Jemu nie można ufać, z nim nigdy nie można czuć się bezpiecznie. Jest najbardziej opętanym przez zło człowiekiem, jakiego kiedykolwiek znałem w swoim życiu - tak o przestępcy wypowiadała się Gabriel DiBernardo, emerytowany policjant z North Tonawanda, który prowadził jego sprawę o morderstwo. Przerażeni są też znajomi, była dziewczyna, nawet jego rodzina. Mówią, że potrafi być jednocześnie charyzmatyczny i brutalny, a przy tym jest piekielnie inteligentny.
To właśnie on podobno oczarował, a nawet rzekomo rozkochał w sobie 51-letnią Joyce Mitchell, która nie tylko pomogła zbiegom zdobyć narzędzia, pozwoliła korzystać z jej telefonu komórkowego, ale miała też na nich czekać w samochodzie przy wyjściu ze studzienki. Z tej ostatniej obietnicy nie wywiązała się, bo spanikowała i trafiła do szpitala. W sądzie zeznała, że w zamian za pomoc w ucieczce więźniowie mieli zabić jej męża.
Mogą być wszędzie
W poszukiwania zaangażowane są setki policjantów, a także okoliczna ludność, która dzień zaczyna od sprawdzania komórek, garaży i innych zakamarków w obrębie swoich posiadłości. Na drogach ustawiane są blokady, policja sprawdza samochody, dzieci nie mogą wychodzić poza teren szkół, a gubernator wyznaczył 100 tys. dolarów nagrody za pomoc w schwytaniu zbiegów.
Pościg od kilku dni skupia się w rejonie więzienia - to teren gęsto zalesiony, w dużej części niezamieszkany i dający mnóstwo możliwości ukrycia się. Tak naprawdę jednak złoczyńcy mogą być już bardzo daleko.
- Każda godzina na wolności daje im większą przewagę, mogą być dosłownie wszędzie - w stanie Nowy Jork, w Pensylwanii, Kanadzie, a może w Meksyku - mówi gubernator.
Gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo powiedział, że to pierwsza ucieczka z najbardziej strzeżonej części zakładu karnego Clinton Correctional Facility w Dannemora w jej 150-letniej historii. Na tym więziennym oddziale, pod żelaznym nadzorem, wieloletnie lub dożywotnie kary odsiadują najgorsi złoczyńcy, w tym mordercy lub gwałciciele.
Uciekinierzy
Ale już ogólnie z całego więzienia, które zaczęło funkcjonować w 1845 r., zbiegły dziesiątki skazańców - donosił "New York Times". Jednym z pierwszych uciekinierów był James F. Whiting, znany jako "The Gay Deceiver". Pewnego dnia w 1860 r. założył ubranie cywila i po prostu wyszedł. Aresztowano go dopiero rok później - po tym, jak oszukał jubilera w Filadelfii na 670 dol.
Natomiast za najbardziej skrupulatnie przeprowadzoną uznaje się ucieczkę Petera Jamesa - doświadczonego włamywacza, który podczas jednego z napadów na bank zabił człowieka, za co odsiadywał karę w Dannemora. Przez cztery lata, po kilka minut dziennie, drążył tunel, wykruszając tynk i wyłupując kamienie. Żeby nie ubrudzić więziennego ubrania pyłem, co mogłoby go zdradzić, zakrywał je zrobionym przez siebie kombinezonem. W końcowym stadium kopania współwięźniowie, za pomocą dzwoneczka zawieszonego na długim sznurku, alarmowali go o zbliżających się strażnikach. Sześciometrowy tunel wiódł od celi do kanalizacji. Tą drogą on i trzech innych więźniów wydostało się poza teren więzienia. Zostali jednak złapani pięć dni później, około cztery mile od granicy kanadyjskiej.
Inni, jak np. seryjny włamywacz Bernard C. Welch, cieszyli się wolnością nieco dłużej. Welch uciekł przez 20-metrowe ogrodzenie więzienia w Dannemora w 1974 r. Skrył się aż w okolicach Waszyngtonu D.C., gdzie prowadził spokojne życie, podając się za Norma Hamiltona, ojca rodziny, odnoszącego sukcesy inwestora na rynku nieruchomości oraz dealera antyków, który jeździł srebrnym mercedesem. Wpadł w ręce policji sześć lat po ucieczce.
Jeszcze dłużej na wolności żył skazany na 23 lata za morderstwo z premedytacją James R. Jones. W 1977 r. uciekł z więzienia wojskowego Fort Leavenworth w Kansas, a aresztowany został dopiero w marcu 2014 r. na Florydzie, gdzie przez 37 lat ukrywał się pod nazwiskiem Bruce Walter Keith.
Nielicznym mogło się udać uciec przed wymiarem sprawiedliwości na zawsze. Jednym z nich jest John Filkins. We wrześniu 1874 r. po prostu wyszedł przez główną bramę więzienia w Dannemora w ubraniu cywila. Nigdy nie został schwytany. Jedni twierdzili, że widzieli go w Kanadzie. Inni przypuszczali, że szkielet, który znaleziono rok później w systemie kanalizacyjnym w Clinton, należał do niego, ale władze tej teorii nigdy nie potwierdziły.
Prawie sto lat później ucieczki "na zawsze" dokonało trzech skazanych na dożywocie więźniów ze słynnego więzienia federalnego Alcatraz, mieszczącego się na wyspie na środku zatoki San Francisco. W 1962 r. wycięli dziurę w ścianach swoich cel, przez przewody wentylacyjne wydostali się na dach, a potem odpłynęli na tratwie zrobionej z więziennych płaszczy przeciwdeszczowych i słuch o nich zaginął.
Ucieczka to jedyna nadzieja
W zakładach karnych o maksymalnym rygorze więźniowie przebywają zamknięci latami, a często do końca życia. W takich placówkach jak Clinton Correctional Facility latem nęka ich piekielne gorąco, zimą syberyjskie mrozy. Przez cały rok zaś nuda. Dla wielu myśl o ucieczce to promień nadziei i jedyna szansa na zasmakowanie wolności. "Zwianie - to było to, o czym wszyscy myśleli, mówili i śnili" - napisał w swoich wspomnieniach John Resko, więziony w Dannemoara w latach 20. i 30. ub. wieku. "Nieustannie zastanawialiśmy się. jak wysoki jest mur, czy uda nam się na niego wdrapać" - pisał.
Zdaniem Jeffa Halla, historyka z Queensborough Community College, cytowanego przez dziennik "New York Times", ucieczki ze stanowych więzień w USA zdarzają się, choć nie są nagminnym problemem. Wraz z postępem technologicznym stają się też coraz rzadsze, mimo że rośnie liczba skazanych odsiadujących wyroki w stanowych więzieniach. W 1993 r. z zakładów karnych, w których kary odsiadywało w sumie 780 357 osób, uciekło 14 305 więźniów. Ta liczba skurczyła się do 2538 (na 1,35 mln wszystkich więźniów) w 2012 r. Większość tych ucieczek dotyczyła jednak placówek o słabszym nadzorze niż surowe więzienie w Dannemora.
Bez planu nie ma wolności
W stanie Nowy Jork zbiegli więźniowie najczęściej łapani są w ciągu 24 godzin - wynika z danych stanowych. Mały procent daje się szukać przez więcej niż dwa dni. - W wielu przypadkach nie mają dobrze opracowanego planu i dlatego szybko wpadają - mówi były strażnik więzienia w Teksasie. Dodaje, że sądząc po długich poszukiwaniach Matt i Sweat musieli się dobrze przygotować do ucieczki.
Wszechobecność kamer bezpieczeństwa i innych technologii sprawia, że w dziś trudniej więźniom wydostać się poza mury zakładów karnych, a potem przemieszczać się i wieść normalne życie niezauważonym.
- Niektórzy zmieniają wygląd, czasem sięgając po aż tak drastyczne środki jak operacje plastyczne - mówią eksperci. Jednak może ich zdradzić nawet niewinny wpis w mediach społecznościowych. W innych przypadkach jest to wizyta w rodzinnych stronach, telefon do krewnego lub przyjaciela, podejrzane zachowanie.
Nierzadko się zdarza, że na "wolności" uciekinierzy łamią prawo i w ten sposób ponownie trafiają do więzienia. Tak np. w 1980 r. w ręce policji wpadł wspomniany Welch. Podczas jednego z włamań, z których się utrzymywał - niby jako "dealer antyków" - zastrzelił Michaela Halberstama, kardiologa i brata słynnego dziennikarza Davida Halberstama. Za to został skazany na 143 lata więzienia. Nie zaprzestał jednak prób ucieczki. Udało mu się ponownie w 1985 r. Po kablu elektrycznym wydostał się przez okno więzienia w Illinois i uciekł do Pittsburgha w Pensylwanii. Tam znowu został aresztowany - tym razem za to, że w niewłaściwym miejscu zaparkował skradziony samochód.
Zapiszą się w historii
Richard Matt oraz David Sweat z pewnością zapiszą się w historii najsłynniejszych ucieczek, obok Franka Morrisa, Clarence'a i Johna Anglinów z Alcatraz, seryjnego oszusta Franka Abagnale'a, który uciekł w 1971 r. udając, że jest tajnym inspektorem więzienia, a także gangstera Johna Dillingera, który w 1934 r., wymachując kawałkiem drewna imitującym broń, wydostał się z więzienia o najsurowszym rygorze w Lake County w Indianie. Potem wsiadł do nowiutkiego Forda należącego do szeryfa i uciekł do Illinois. Chociaż FBI dopadło go cztery miesiące później, jego ucieczka, która była zresztą drugą na jego koncie, teraz zaliczana jest do najbardziej "udanych" w historii więziennictwa amerykańskiego.