PolskaGimnazjaliści na dopalaczach

Gimnazjaliści na dopalaczach

Lekarze chcą zakazu sprzedaży energy drinków
nieletnim - informuje "Życie Warszawy". Co drugi gimnazjalista z
Mazowsza codziennie wypija po kilka napojów energetycznych. Dziesięć lat temu największym problemem wśród młodzieży była narkomania. Dzisiaj są nim właśnie dopalacze, które mają cechy uzależniające. To już patologia społeczna - mówi prof. Mariusz Jędrzejko, który nadzorował badania.

10.01.2008 | aktual.: 10.01.2008 08:28

Napoje energetyczne oszukują organizm i uzależniają - alarmują naukowcy. Ja piję na pusty żołądek, bo wtedy jestem bardziej pobudzony - tak Łukasz, 14-letni gimnazjalista z Białołęki opisuje w Internecie swoje doświadczenia z napojami energetyzującymi.

Łukasz, podobnie jak jego koledzy, przygotowuje się właśnie do zaliczenia semestru. Codziennie po przyjściu ze szkoły ślęczę do nocy nad książkami. Rano nie mam siły iść do szkoły, dlatego zaraz kiedy wstaję z łóżka, wypijam pierwszy napój. Czasami w drodze do szkoły otwieram kolejną puszkę. Wydaję pieniądze, które dostaję od rodziców na drugie śniadanie. Nie wiedzą, co piję - mówi.

Badania spożywania napojów energetycznych przez gimnazjalistów przeprowadzone na Mazowszu przez fundację Pedagogium pokazują, że ponad połowa uczniów nie rozstaje się z dopalaczami. Aż 63% badanych stwierdziło, że w ciągu ostatniego miesiąca piło napoje energetyczne. Co drugi gimnazjalista przyznał, że przyjmuje ich po kilka dziennie. Dziesięć lat temu największym problemem wśród młodzieży była narkomania. Dzisiaj są nim właśnie dopalacze, które mają cechy uzależniające. To już patologia społeczna - mówi prof. Mariusz Jędrzejko, który nadzorował badania.

Rozmawiałam z uczniami, jak sobie radzą z nauką, z klasówkami, przygotowaniami do egzaminu gimnazjalnego. Czy to wszystko ogarniają. Wtedy przyznali mi się, że potrafią wypić nawet po dziesięć takich drinków w ciągu dnia - mówi Renata Kindler, nauczycielka z Miejskiego Gimnazjum im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Zielonce. Byłam tym przerażona. Natychmiast zwołałam zebranie z rodzicami. Przekonywałam ich, że dzieci nie powinny pić tych świństw - dodaje.

Nauczycielka poprosiła też, by rodzice nie dawali dzieciom pieniędzy do szkoły, bo zamiast na sok czy wafelka wydadzą je na dopalacze. Trzeba powiedzieć wprost: wina leży po stronie rodziców, którzy nie kontrolują tego, co robią ich dzieci. Ale także reklam, które zachęcają do picia napojów energetyzujących. A zmęczony organizm potrzebuje odpoczynku, a nie sztucznego pobudzenia - przypomina na łamach "Życia Warszawy" prof. Mariusz Jędrzejko. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)